środa, 31 października 2012

Środa z książką - McDusia


Dzisiaj o Magdusi, bo tak ma na imię dziewczę z okładki, a McDusia to przydomek nadany przez Idę. Przeczytałam ostatni tom Jeżycjady i uczucia mam mocno mieszane. Chyba zacznę czytać od początku, od "Szóstej klepki". Nie zamierzam ukrywać, że zawsze darzyłam bohaterów Jeżycjady uczuciami szczególnie mocnymi. Książki pełne ciepła,empatii i zabawnych, życiowych sytuacji na długo pozostawały w sercu. Chyba wyrosłam...
W McDusi  najbardziej polubiłam Józefa Pałysa. Może i nie włada łaciną tak jak reszta rodziny, nie jest zbyt górnolotnie wyedukowany, ale tchnie spokojem osoby, która zawsze, w każdej sytuacji sobie poradzi. Ida... cóż Ida nigdy nie miała łatwego charakteru, ale ja bym do takiego lekarza nie poszła... 
I gdy już myślałam, że przeżywam książkowy zawód życia - Autorka zawsze stawiała poprzeczkę wysoko - natrafiłam na zdanie, dla którego warto przeczytać McDusię. Dla tego zdania i sytuacji z nim związanej.
"Quomodo fabula, sic vita: non, quam diu, sed quam bene acta sit, refert" - co oznacza: 
Z życiem jak ze sztuką w teatrze: ważne nie, jak długo trwa, ale jak jest zagrana. (Seneka)

wtorek, 30 października 2012

Tajemnica


Autorka Iwona Mejza -


Tak sobie kiedyś namalowałam obrazek. Potem go schowałam, a całkiem niedawno odnalazłam i powiesiłam na ścianie. Jak mi tak różnie na duszy to sobie patrzę i widzę TAJEMNICĘ.
A co wy widzicie?

poniedziałek, 29 października 2012

Róże w śniegu


Na południe zawitała zima. Rano śnieg sypał z pewną nieśmiałością, koło południa wzmógł  atak. Teraz mamy dookoła biało. Latarnie się świecą, z kominów snują się kłęby dymu,  dopiero ósma wieczór, a wydaje się, że dużo, dużo później.
Godzina dziesiąta rano. Przepiękne kłęby pelargonii zwieszają się z okien Zakładu Opiekuńczo Leczniczego Sióstr Serafitek. Gdy szłam o dwunastej okna pustoszały. Śnieg sypał zaciekle

Różana rabata przysypana śniegiem.

niedziela, 28 października 2012

Zima na chwilę

Gdy wczoraj wyglądnęłam wieczorem na dwór, po całodziennym deszczu pozostało tylko wspomnienie. Powietrze ochłodziło się i nabrało zapachu zbliżającego się śniegu. Rano rozsunęłam zasłony i zobaczyłam świat na biało. Przesunęłam czas o godzinę do tyłu. To było miłe chociaż bez sensu. Ale zawsze lepiej robi na samopoczucie informacja, że wstało się o siódmej, a nie o ósmej :) 
Jest szaro, ponuro, a moje przeziębienie nie chce się pożegnać. A powinno.
Dzień na picie gorącej herbaty z rumem i cytryną, czytanie książek i pisanie.
Dzień dla kotów. Marudzą od rana, zdegustowane widokiem śniegu i zimnem. Miałyby ochotę na "coś dobrego". Nie wiem na co. 
Jak każdy czasami.
Pudło z czekoladkami stoi na wierzchu. Powinnam je zamknąć w szufladzie na cztery spusty i udać, że go nie ma. Nie umiem. W taki dzień potrzebuję słodyczy. Używam ich jako wspomagacza przy pisaniu. Nieoceniony wkład Agatki i Joli w powstanie nowej książki. Dziękuję :))

piątek, 26 października 2012

Kryminalny piątek - Pułkownik Redl

Pułkownik Redl otrzymał pseudonim Opernball - 13. W latach 1903 - 1913 dostarczył Rosjanom wiele cennych  informacji. Między innymi plan austriackiej inwazji na Serbię. Pod koniec 1909 roku pułkownik Redl otrzymał rozkaz dostarczenia planów dyslokacji wojsk austro - węgierskich. W drugą stronę to właśnie Redl dostarczał do własnego sztabu sfałszowane informacje o liczebności armii rosyjskiej. Redl cały czas trzymany był w szachu przez służby wywiadu rosyjskiego posiadające kompromitujące go zdjęcia. A Redl chciał robić karierę w wojsku. Z czasem przyzwyczaił się  też do wydawania znacznych kwot, które pobierał od wywiadu rosyjskiego. Był ponad miarę rozrzutny i pewny siebie. I właśnie przez tą pełną pychy arogancję i pewność siebie wpadł. 
Austriacki wywiad  z czasem zorientował się, że ma w swoich szeregach szpiega. Nikomu nie przychodziło do głowy podejrzewać pułkownika Redla słynącego ze swej zaciętości i pomysłowości w tropieniu szpiegów. Ale zadziałał przypadek. Austriackim szpiegom pracującym w Warszawie udało się zdobyć fotografie kopii planów twierdzy przemyskiej. Znali już charakter pisma szpiega. Znali także jego pseudonim - Opernball - 13. W tym samym czasie wprowadzono obowiązek przeglądania korespondencji na poczcie  przez tajnych agentów.Pomysłodawcą tej akcji był Maksymilian Ronge  szkolony wcześniej przez samego Redla. W marcu 1913 roku do urzędu pocztowego w Wiedniu nadeszły dwa listy do odbioru na hasło Opernball - 13. W listach znajdowały się pieniądze, 12 tysięcy koron, kwota ogromna. Tajni agenci czekali do 24 maja 1913 roku aż zjawi się odbiorca fortuny. Nie zdążyli złapać go bezpośrednio. Poszukiwany szpieg wskoczył do taksówki i uciekł. Agenci nie zrażeni niepowodzeniem zrobili rozpoznanie na postoju taksówek gdzie dowiedzieli się, że poszukiwana osoba kazała zawieźć się do kawiarni "Kaiserhof". Osoba ta zgubiła w samochodzie zamszowy futerał na scyzoryk. Agenci odebrali futerał i pognali dalej. Z kawiarni do hotelu Klomser. Tam poinformowano ich, że jedyną osobą,  która przybyła tego dnia jest pułkownik Redl. Agenci zostawili portierowi futeralik. Ten pytał wychodzące osoby czy czasem zguba nie należy do kogoś z nich. Pułkownik Redl potwierdził, że to jego własność i tym samym został zdemaskowany. Na najwyższych szczeblach zapadła decyzja, iż Redl przewidywany na stanowisko ministra wojny musi umrzeć i to jeszcze tej nocy. 
Redl  uświadomiwszy sobie, że nie ma innego wyjścia przyjmuje od  pułkownika von Urbanskiego małego browninga. Zostaje sam. Pisze listy pożegnalne do starszego brata i aktualnego przełożonego barona Giesl von Gieslingena. Na kartce pisze: " Brak rozwagi i namiętności zniszczyły mnie. Módlcie się za mnie. Własnym życiem płacę za swoje grzechy". 
Dopisuje post scriptum : " Jest za kwadrans druga. Teraz umrę. Proszę by nie dokonywano obdukcji moich zwłok. Módlcie się za mnie".
Staje przed lustrem, wkłada Browninga do ust, strzela. Pocisk przechodzi przez mózg i utyka w kości ciemieniowej. Osuwa się na dywan. Sprawa teoretycznie jest zamknięta i wiadomość o tym co zaszło nie ma prawa wydostać się poza kręgi, które zdecydowały o śmierci pułkownika. 
25 maja 1913 roku, w godzinach popołudniowych rozegrano w Pradze mecz piłki nożnej pomiędzy Niemieckim Klubem Piłkarskim Sturm a Klubem Sportowym Union z Holeszowic. To był ważny mecz dla obu drużyn. Drużyna  z Holeszowic nie mogła liczyć na wygraną. Skład Sturmu był bardzo mocny, ale... w godzinie meczu nie pojawili się dwaj ważni zawodnicy Mareczek i Wagner. Holeszowice wygrały 7 do 5. Na następny dzień Wagner przyszedł do prezesa Sturmu z usprawiedliwieniem. Było tak nieprawdopodobne, że aż przekonało prezesa klubu. Otóż gdy Wagner skończył swą pracę w warsztacie, zamiast udać się na mecz i grać udał się w towarzystwie oficerów ze Sztabu Generalnego Praskiego Korpusu Armii do luksusowego mieszkania. Wyważył drzwi tegoż mieszkania i wykonując polecenia otworzył pozamykane na klucz szafy, szafki i szuflady. Czeladnik Wagner zwrócił uwagę na przepych w mieszkaniu. Wszędzie było pełno bibelotów, ściany obito czerwonym aksamitem. Były tam nawet suknie, peruki i przybory do pielęgnacji paznokci.
O wszystkim tym czeladnik Wagner opowiedział prezesowi Klubu Sturm, a tym prezesem był  Egon Erwin  Kisch - sławny latający reporter. Sprawa nie miała prawa pozostać w tajemnicy.

Na podstawie: Gazeta Wyborcza - 25 maja 1913 Wolno panu poprosić o broń. Pobranie 29.05.2011
Wikipedia - Alfred Redl - pobranie 26.05.2011
Coryllus/salon24/ Pułkownik Redl, czyli o tym jak dawniej działały media - pobranie 15.09.2011
oraz niniwa - Historia wywiadu i kontrwywiadu na świecie. pobranie 15.09.2011

Tak w ogromnym skrócie można streścić historię pułkownika Redla . O wielu rzeczach nie napisałam, ale jeżeli kogoś interesuje sprawa Opernball - 13 to materiały podane powyżej są niezwykle ciekawe i obszerne. 

czwartek, 25 października 2012

Książki przez łzy

Od soboty walczę z przeziębieniem.
Naiwnie myślałam, że zawiniło moje zamiłowanie do czystych okien. Piątek i sobotę poświęciłam na doprowadzanie ich do jakiego takiego porządku. Nie wiem jak mają inni ludzie, ale u mnie porządki zaczynają się od okien. Zwłaszcza od kiedy  koty rządzą, to znaczy od kilkunastu lat.
 Kot wewnętrzny czyli Miki dba o zostawianie śladów właśnie od strony wewnętrznej, w pokoju mamy. Kot zewnętrzny, zaprzyjaźniony z nami dba o okna salonu od strony ulicy. A ja jak słońce przyświeci  zbieram się w sobie i pucuję.
Jak już te okna umyłam, poczułam satysfakcję i uświadomiłam sobie ile jeszcze do zrobienia przede mną, to się zaczęło. Najpierw zimno i dreszcze, potem narastająco inne, mało przyjemne objawy. Stałam się baardzo pociągająca i łzawa. Ale dalej myślałam, że to przez okna. 
Wczoraj dowiedziałam się, że okna niewinne. Panuje wirus, a ja zajęta pracą, zaniedbując ostatnio kontakty towarzyskie nie dostrzegłam, że ludzie wokół  chorują. Lekarka stwierdziła, że to wstrętna odmiana grypopochodna, którą trzeba wyleżeć, wypocić i wyrzucić z siebie bo lubi wracać i daje powikłania. Miła perspektywa :))
Zmrużonymi oczami śledzę ostatnie wiadomości. Dużo tego. "Dzięki" chorobie mogę tylko pomarzyć o odwiedzeniu Targów Książki w Krakowie. A tam same atrakcje. Autorzy, między innymi Marek Krajewski i z Oficynki Sasza Hady, której "Morderstwem na mokradłach" jestem zauroczona. Mam nadzieję, że jak jak kiedyś książka do mnie wróci, bo Morderstwo już krąży wśród koleżanek, to przeczytam je po raz drugi.  Poza tym mam obiecaną Mc Dusię Musierowicz, której jestem niezmiernie ciekawa. Tyle gromów posypało się na Autorkę, ale i tyle ciepłych słów. To znaczy, że ludzie czytają  i wyrażają swoje opinie i emocje. Z informacji o książkach jeszcze jedna, ciekawa. Następne Targi Książki w Warszawie odbędą się na Stadionie Narodowym, a nie w Pałacu  Kultury i Nauki. To jest podobno odbędą się na koronie Stadionu, która liczy kilometr. Cokolwiek by to nie znaczyło. I chyba nie jest dowcipem, księgarze raczej nie pływają, bo to niewygodnie tak z książką w ręku ;)

środa, 24 października 2012

Środa z książką - Zielone drzwi

Mówi się, że każdy z nas w życiu może napisać przynajmniej jedną książkę. Tą książką jest autobiografia. Jednym przydarza się życie pełne zaskakujących zdarzeń, inni wiodą je spokojnie, czasami  zbyt monotonnie. Ale każde życie jest ciekawe. Mówimy: "nic się w naszym życiu nie dzieje, nudy", albo jeszcze gorzej: "wszystko idzie źle, same nieszczęścia. Tragedia"". I tak bywa, ale nie stale, nie zawsze, a im dramatyczniej tym dla naszej życiowej książki lepiej.
Dzisiaj polecam "Zielone drzwi" Katarzyny Grocholi. Parę dni temu dowiedziałam się, że pani Katarzyna ogłasza na fejsbuku nową akcję. Jest strona Katarzyna Grochola oficjalnie i zaproszenie by przysyłać dobre historie. Dzielić się radościami, osiągnięciami, pokonanymi trudnościami. Myśleć pozytywnie i z pełnym przekonaniem twierdzić, że nasza szklanka jest nadal do połowy pełna. Pomyślałam, że wrócę do Zielonych drzwi, książki, która dużo dobrego wniosła w moje życie. Zapewne nie tylko w moje :))

poniedziałek, 22 października 2012

Wszystkie grzechy nieboszczyka -premiera tuż, tuż


Od dzisiaj  w zapowiedziach Gdańskiego Wydawnictwa Oficynka znajduje się moja książka pod jakże wiele mówiącym tytułem: "Wszystkie grzechy nieboszczyka". Premiera zapowiedziana na 16 listopada bieżącego roku. Link do strony http://oficynka.pl
Mogę zapewnić  wszystkich, że czytając książkę nie będą się nudzili, tylko niepostrzeżenie wejdą w całkiem inny, jakże ciekawy świat małej firmy ubezpieczeniowej. Bardzo małej, bardzo prywatnej, ale też bardzo prężnie działającej.
Gdy zobaczyłam po raz pierwszy okładkę to podskoczyłam na kanapie i kwiknęłam z radości. Jest spełnieniem moich marzeń i mam nadzieję, że Wam oglądającym i czytającym - mam nadzieję - także się spodoba.

piątek, 19 października 2012

Kryminalny piątek - Pułkownik Redl cdn.

Skuteczność majora Redla nie uszła uwagi wywiadu, na którego ludzi Redl najczęściej polował, czyli wywiadu rosyjskiego. Zwłaszcza, że służby wywiadowcze cesarstwa austro - węgierskiego działały coraz prężniej. Właśnie dzięki pomysłowości i nowoczesności rozwiązań wprowadzanych sukcesywnie przez Redla.  
01 Października 1900 roku Redl jako wybitny specjalista od logistyki i pracy w terenie zaczął prace w Sztabie Generalnym. W 1903 roku został przydzielony do pracy w Evidenzburo. Jego zwierzchnikiem był pułkownik Eugen Hordliczka. To była dobra decyzja. Redl ze zdwojoną siłą zabrał się do wyłapywania szpiegów, jednocześnie oddając się w czasie wolnym życiu towarzyskiemu w gronie młodych oficerów wiedeńskich. Redl często zapraszał ich do swojego mieszkania przy Florianigasse nr 48. Poczynił też zmiany w swoim życiu prywatnym i adoptował czternastoletniego Stefana Hromodkę, który uchodził za jego siostrzeńca.
 W 1903 roku Redl zdemaskował jako szpiega podpułkownika Sigmunda Helaiko, byłego sędziego wojskowego. Oskarżony  Helaiko uciekł do Brazylii, skąd przywieziono go do Wiednia, dokonując ekstradycji. Helaiko przyznał się do współpracy z Rosjanami, ale zaprzeczył zarzutom przekazania Rosjanom tajnych planów Sztabu Głównego. Nikt mu nie uwierzył. Redl nie spoczął na laurach tylko kontynuował swoją misję współpracując z niemniej słynnym łowcą szpiegów kapitanem Maximilianem Ronge. W 1909 roku za szpiegostwo zostało aresztowanych 1100 osób.
Także w 1909 roku odszedł ze służby zwierzchnik Redla Eugen Hordliczka. Redl spodziewał się awansu, niestety, jego przełożonym został człowiek z zewnątrz pułkownik August Urbański von Ostrymiecz. W zamian Redl został awansowany na podpułkownika, a w maju 1912 roku mianowano go pułkownikiem i w ramach awansu wysłano do Pragi jako szefa sztabu 8 Korpusu Armijnego. O Redlu mówiono jako o przyszłym szefie sztabu armii. Niestety nic z tych planów nie wyszło. 
Redl sam polując na szpiegów  był także szpiegiem i to na rzecz Rosjan. Wykształcony, mający przed sobą świetlaną przyszłość, miał wiele tajemnic do ukrycia. Tak bardzo naraził się Rosjanom, że ci postanowili na niego zapolować. Było to udane polowanie przeprowadzone przez rosyjskiego agenta Pratta. Pratt odkrył, że otaczający się młodymi mężczyznami Redł jest homoseksualistą. Tak kompromitujący fakt z życia wojskowego robiącego błyskawiczną karierę w armii nie mógł ujrzeć światła dziennego. Redl byłby skończony.Rosjanie zaproponowali mu współpracę, a on ugiął się pod szantażem.Im bardziej był skuteczny, tym cenniejszy dla wroga. To on dostarczył Rosjanom plany twierdzy Przemyśl. Jednocześnie umacniał swoją pozycję wyłapując podsyłanych szpiegów i tworząc wokół siebie  mit łowcy szpiegów. 
cdn...

środa, 17 października 2012

Środa z książką - Stawka większa niż życie

Dzisiaj o książce równie dobrej jak serial. Nie obchodzi mnie co kto mówi na temat ścisłości  i nieścisłości historycznych. To nie dokument, to film. Stawka większa niż życie to znakomity serial, który mogę oglądać w nieskończoność i prawdę mówiąc raz w roku, gdy mnie najdzie chęć, to sobie oglądam. Od czasu do czasu wracam także do książki. Godna polecenia, napisana wartko, posiada wszystkie zalety serialu. Akcja za akcją, krwiści bohaterowie i niezapomniane powiedzenia.
 Hasło: "Najlepsze kasztany są na placu Pigalle". 
Odzew: " Zuzanna lubi je tylko jesienią".
 Odzew: " Przesyła ci świeżą partię", każdy zna na pamięć.
Niedawno widziałam kasztany do pieczenia. Kupię, upiekę, otworzę książkę i znowu przeczytam. Zapachnie jesienią, Paryżem i tęsknotą za naprawdę dobrym filmem.

wtorek, 16 października 2012

kwestia wypoczynku

Deszcz leje, kot chory na starość, ciemność zapada szybciej niż zdążymy pomyśleć o wypoczynku. Jakim wypoczynku? Nauczyłam się każdy dzień traktować zadaniowo, czyli według listy, po kolei czynności do wykonania. Żeby sobie ułatwić życie potrafię na listę wciągnąć ranne mycie włosów. Przy takim trybie  nie ma czasu na wypoczynek, czyli... i tutaj powinno paść pytanie; co rozumiemy jako wypoczynek, skoro każdy w inny sposób wypoczywa. Jeden spacerując ze słuchawkami na uszach, inny jeżdżąc na rolkach, piekąc ciasto, pływając. Ja wypoczywam czytając i - jednak - pracując w ogrodzie, w momentach, gdy wysiłek fizyczny ma przewagę nad wysiłkiem umysłowym. Prawdę mówiąc przekopując grządkę nie myślę o niczym  szczególnym. Wtedy właśnie najczęściej przychodzi mi do głowy jakaś mordercza intryga. Najczęściej zapominam co sobie ułożyłam, ale czasami coś zapisuję na karteczkach, karteczki wkładam do grubego zeszytu. 
Kończę pisać następną książkę - to jest ciężka praca, która w wielu okolicznościach może stać się wypoczynkiem. Jak już ją skończę, to po dwóch dniach przerwy - wypoczynek- wrzucę wszystkie karteczki do kapelusza i znajdę temat na następny kryminał ;))
Miłego, deszczowego wieczoru.

niedziela, 14 października 2012

Sukienka Gabrysi

Wyszła nowa książka Małgorzaty Musierowicz "McDusia". Książki na razie nie przeczytałam, ale zapewne prędzej czy później sięgnę po nią, pomimo wielu negatywnych opinii. Ale Jeżycjada, to Jeżycjada i nawet gdy zdarzają się słabsze części, to i tak czytam i czasem nawet wracam. Nie tylko do tych najstarszych ale i do młodszych też. Rzadko zaglądam na opinie, ale tym razem chciałam wiedzieć kto się odezwie, jakie pokolenie. Jak było do przewidzenia pani Musierowicz ma swoich wiernych fanów, którzy wolą to ciepło i dziwną w dzisiejszym świecie naiwność i bezinteresowność od powieści grozy, w której osobnik nieznanego pochodzenia podgryza młode gardło przedstawicielki płci pięknej, alboli  odwrotnie. Każdy ma prawo do swojej bajki.
Kilka  z komentarzy uderzyło mnie szczególnie. Po pierwsze komentarz to nie wychwalanie się jak mi dobrze było, po drugie jak kogoś było stać na garnitur z Bytomia ( i dobrze, kiedyś pierwszy garnitur trzeba kupić) czy suknie szyte na zamówienie, albo ciuchy z Pewexu, to tak miał i nie jest to powód do chwały. Dla mnie raczej skojarzenie z dyrektorem Nowackim i jego rodziną. Kto czytał ten wie. A w czasach gdy pojawiały się pierwsze tomy Jeżycjady na porządku dziennym było prucie i przerabianie ciuchów, materiałów w wielkim wyborze nie było, a na butiki też nie każdego było stać. Chociaż jak sobie przypomnę te ciuchy z butików to tam niejedną farbowaną firankę widziałam :)) 
Suknie wieczorowe szyło się z podszewki, a takie na co dzień z flaneli, albo resztek obiciówki, jak kto miał. Dobre na spódnice. Takie podejście do otaczającej rzeczywistości nadal w czasach, gdy podobno mamy wszystko na wyciągnięcie ręki, mają ludzie kreatywni. Nie dalej niż dwa dni temu widziałam piękne suknie z odpadów. Piękne były absolutnie i przyciągały wzrok i surowiec nie kosztował. Bo prawda jest taka, że do sklepu żeby kupić może iść każdy, ale żeby samemu zrobić, to już nie do końca. No chyba, że zbuntujemy się i postanowimy zrobić coś swojego, oryginalnego. Coś takiego jak sukienka Gabrysi.

sobota, 13 października 2012

Mgławica Orzeł

A to żeby na chwilę odlecieć myślami daleko. Mgławica Orzeł - piękno jak z filmu fantastycznego, a to google earth

Kubusia

Wczoraj był piątek. Miał być kryminalny i prawie był. Walczymy o życie Kubusi. Jest kiepsko, ale pocieszam się, że nie z takich opresji wychodziła. Tylko te skończone osiemnaście lat, i ten nieuchronny sks, niestety. W czwartek był weterynarz, po przyjacielsku. Zbadał ją, dał na zahamowanie krwawienia, i coś jeszcze, w sumie dwa zastrzyki. Nagle wróciła jej energia i nawet zeskoczyła ładnie z fotela. W nocy dużo jadła i wydawało się, że jest lepiej. Wczoraj było kiepsko, dzisiaj rano jeszcze gorzej. Przeszukałam forum z poradami szukając podobnego przypadku, zobaczymy. Kuba jest dzielną, steraną w bojach życia kocicą. Jak miała pięć lat zachorowała tak ciężko, że miałyśmy do wyboru uśpienie jej lub ryzykowną operację. Wybrałyśmy operację i udało się nam przeżyć razem jeszcze trzynaście lat. Może uda się więcej. Boję się mieć nadzieję.
Przywiązujemy się do zwierząt, kochamy je i wręcz nie wyobrażamy sobie życia bez nich, chociaż, gdy nadchodzi najgorsze musimy sobie poradzić. 
Może i tym razem nam się uda. Kot ma ponoć siedem  żyć.

środa, 10 października 2012

Środa z książką - "Gdański depozyt"

"Gdański depozyt" zbiera same dobre recenzje. Jak najbardziej mu się należą. Dawno nie spotkałam książki, która w sposób tak subtelny wytwarza wokół siebie klimat opisywanego miejsca. Wolne Miasto Gdańsk i jego przedwojenna specyfika. Komisariat Generalny Rządu RP, dyrektor Noskowski i jego małe słabości. Sekretariat Komisariatu i dwie jakże różniące się od siebie kobiety. Kobiety, które mają do odegrania niejedną rolę. Kto jest kim? W czyim imieniu podejmowane są różnej miary zadania i decyzje? Co kryje w sobie Gdański depozyt? Co chce sprzedać rządowi Polskiemu Kolekcjoner? 
Gdy dotarło do mnie jaki przedmiot pełni rolę depozytu, wzruszyłam się i drgnęła we mnie struna historyka - amatora. Pomyślałam o tych  skarbach narodowych, które bezpowrotnie zaginęły w czasie drugiej wojny światowej i po niej, rozkradane i wywożone na krańce świata. Pomyślałam o skarbach zatopionych w mazurskich jeziorach - gdy lód skuwał powierzchnię wody, ciągnęły nimi karawany napakowanych dobrem samochodów. Przypomniałam sobie ostatnie relacje telewizyjne i odkrywanie skarbów zakrytych przez lustro Wisły. Podobno wydobyto aż pięć ton historycznych  elementów skradzionych przez Szwedów. Daleko odbiegłam od Gdańska i Wejherowa, w którym toczy się część akcji.
 Książkę przeczytałam z przyjemnością, wchodząc w wytworzoną przez Autora atmosferę. Gdy skończyłam pozostało uczucie niedosytu, i taka chęć by sięgnąć po następny tom. Wszak nie wszystko zostało wyjaśnione. Mogę się tylko domyślać kto jest kim, ale pewności nie mam żadnej.
Przeczytałam, że pan Piotr Schmandt jest także autorem książek: "Koncha i perła", " Pruska zagadka" oraz "Fotografia". Jest także znawcą historii zegarmistrzostwa. To widać. Te drobiazgowe i czułe opisy czasomierzy. Perełki.
Polecam do czytania w jesienne, deszczowe dni.

wtorek, 9 października 2012

Lepsze jest wrogiem dobrego

Lepsze jest wrogiem dobrego - mawiała moja Babcia i miała święta rację.
Nie oglądam zbyt wiele programów w telewizji, a wszystko wskazuje na to, że "Tożsamość szpiega" i "Komisarz Alex" będą jedynymi stałymi pozycjami do oglądania. Jak się pojawia dobry film to oglądam, tylko te godziny emisji... jakby ludzie do pracy nie chodzili i nie wstawali o szóstej rano, albo i wcześniej.
 Jakiś czas temu pisałam, że podoba mi się serial "Siła wyższa", i podobał mi się, ale...  Ten cały numer z czwórką  polityków z innych, nienawidzących się partii był dobry na jeden, góra dwa odcinki. W trzecim poczułam przesyt. Jeżeli oni mają zamiar tak się przez wszystkie odcinki obrażać, znieważać i kręcić to mnie szkoda czasu. Po prostu. Pomimo pana Fronczewskiego, którego nadal lubię. Szkoda, bo miałam apetyt na dobry serial, z poczuciem humoru, inteligentnym dowcipem i pewną dozą refleksji, a nie na płytki serial, któremu do sztampy ( nie lubię tego słowa) niedaleko. A wracając do "Tożsamości szpiega" , zastanawiam się jak to jest, że oglądając któryś z kolei odcinek nie nudzę się i nadal jestem ciekawa co będzie w następnym odcinku.  Bo  film powinien rozbudzić  moją ciekawość i tę ciekawość w jakimś stopniu zaspokoić. I zostawić coś na następny raz... jeżeli jest to serial oczywiście.

piątek, 5 października 2012

Kryminalny piątek - Pułkownik Redl - as wywiadu

Pułkownik Victor Alfred Redl urodził się 14 marca 1864 roku we Lwowie, wówczas należącym do Austro Węgier. Jego ojciec był zawiadowcą stacji kolejowej. Redl miał  kilkoro rodzeństwa. W domu się nie przelewało. Mimo to, a może właśnie dlatego Redl zaszedł bardzo daleko. Już jako dziecko był bardzo uzdolniony i pracowity. W wieku 14 lat  wstąpił do Szkoły Kadetów. Mimo, iż był tylko synem zawiadowcy, awansował szybko. Przełożeni doceniali jego wybitne zdolności językowe i talenty organizacyjne. W wieku 36 lat Redl otrzymuje  przydział do Biura Ewidencyjnego Cesarsko - Królewskiego  Sztabu Generalnego, gdzie został szefem austro - węgierskiego wywiadu i kontrwywiadu. Redl był idealny do tej roli. Szybko robił karierę odnosząc liczące się sukcesy zwłaszcza  w dziedzinie tak trudnej jak demaskowanie szpiegów obcych mocarstw.  Doprowadził do pojmania i skazania kilku rosyjskich szpiegów. To wyrobiło mu renomę skutecznego łowcy szpiegów i kazało zastanowić się władzom nad  awansowaniem majora Redla na wyższe stanowisko... cdn

środa, 3 października 2012

Środa z książką - "Kot który lubił Brahmsa"

Jutro, to jest 4 października  w dniu wspomnienia świętego Franciszka z Asyżu obchodzimy Światowy Dzień Zwierząt (World Animal Day).
Święty Franciszek z Asyżu to patron zwierząt, ekologii i ekologów. W 1931 roku we Florencji ustanowiono Światowy Tydzień Zwierząt trwający od 04 października do 10 października, każdego roku.

A tak dla przypomnienia: zwierzę nie jest rzeczą. Nie wolno go krzywdzić, nie wolno zabijać, nie wolno maltretować. Nie wolno podejmować lekkomyślnych decyzji związanych z adopcją zwierząt. Trzeba mieć świadomość własnych obowiązków wobec psa, kota czy chomika, nie mówiąc o królikach, szczurach, czy papużkach falistych.
Niedopuszczalne jest odgrywanie się na innej osobie za pomocą krzywdzenia zwierząt. 
"Kot który..." Lilian Jackson Braun  to seria książek, 30 tomików, których głównymi bohaterami są dwa syjamskie koty, Koko i Yum Yum, oraz ich opiekun, tu nikt nie mówi "właściciel"  Jim Qwilleran, dziennikarz, osobnik samotny.
W książce prezentowanej z okładki Jim Qwilleran przyjeżdża do ciotki Fanny. Lokuje się w małym domku w lesie. Mieszczuch przyzwyczajony do gwaru wielkiego miasta ma kłopoty z zasypianiem. W nocy słyszy kroki na dachu domku. Podczas łowienia ryb znajduje ciało zamordowanego mężczyzny. A Koko zostaje wielbicielem muzyki Brahmsa.
Świetna seria, do szybkiego czytania. Mnóstwo obserwacji z zachowań zwierząt. Autorka przez całe życie mieszkała z kotami syjamskimi i w książkach przekazuje sporo wiedzy na ich temat. Książki emanują ciepłem i miłością do zwierząt.
Do czytania bez ograniczeń wiekowych.

poniedziałek, 1 października 2012

Błękit oświęcimskiego nieba





Na zdjęciach sobotnie, błękitne niebo nad Oświęcimiem poprzecinane trasami samolotów latających nad nami. W jednym momencie widziałam nad głową pięć przecinających się linii, oczywiście w różnym stopniu stężenia. Niebo było piękne. Na ostatnim zdjęciu widać jak robię zdjęcia :))