sobota, 31 sierpnia 2013

Ostatnia noc sierpnia




Tekla od rana przygotowywała się do pracy. Do nowej pracy. Miała dwadzieścia dwa lata, od dwóch lat samodzielnie mieszkała i pracowała, jakoś sobie radząc. Pracę na poczcie w Nowojelni wspominała dobrze, ale jednak praca w sądzie to nie praca na poczcie, a właśnie od pierwszego września miała rozpocząć pracę w sądzie w Baranowiczach. Już wybrała sukienkę, tę w której były z siostrą w ruinach zamku Giedymina, beżowa, jedwabna, z okrągłym kołnierzykiem i krótkimi rękawami. Dwa rzędy szylkretowych guzików i pasek z takąż klamrą doskonale zastępowały biżuterię, której Tekla nigdy nie miała. Chciała wyglądać elegancko i profesjonalnie, by nie zawieść wymagań takiego pracodawcy. Sukienka już wyprasowana wisiała na drzwiach szafy, na podłodze, na sznurkowym chodniczku stała para beżowych czółenek. Tekla wzrokiem generała ogarnęła skromniutki pokój i jeszcze raz sprawdziła zawartość nowej torebki: dokumenty, świadectwo maturalne, wytarty pugilares, który dostała od babci Julii, biedna już od czterech lat nie żyła, a ileż to zamieszania z tą jej śmiercią było! Życie zresztą też nielekkie miała!
Tekla westchnęła, żałując w duszy babcię i postanowiła od razu umyć włosy. Zanim zagrzeje wodę, zanim umyje, zanim zakręci na wałki, nie od dziś, nawet umiejętnie czesała włosy jak Smosarska. Te piękne fale wymagały pracy i cierpliwości. 
Coś tam ludzie przebąkiwali o wojnie i nawet niektórzy rozbili zapasy, ale przecież któż rozpoczyna wojnę w pierwszy dzień szkoły, w pierwszy dzień jej pracy. Nie zwracała uwagi na to gadanie, musiała myśleć o sobie i swojej przyszłości. Rano szybko się wyzbierała  i pobiegła do sądu. Pracować. Nie przypuszczała ani przez moment, że jej praca potrwa niespełna dwa tygodnie, a pierwszą i jedyną czynnością będzie wypisywanie więźniów. Zapłacili jej sporo pieniędzy, wystarczyło na utrzymanie i na uprząż dla konia, ojciec zaraz kupił porządną, nie do zdarcia. I prawda, służyła długo. A Tecia? Musiała pożegnać się z pracą w sądzie i rozpocząć pracę w centrali telefonicznej.
Zaczęła się wojna.

piątek, 30 sierpnia 2013

Kawiarenka Książka Zamiast Kwiatka -zapraszamy :)

Dzisiaj na stronie mojego bloga pojawił się nowy link, specjalny bo prowadzący do Kawiarenki Książki Zamiast Kwiatka. Jakiś czas temu znalazłam się w składzie Zespołu Redakcyjnego KZK, sprawia mi to przyjemność i trudną do przecenienia frajdę oraz jest ilustracją powiedzenia, że na nowe doświadczenia w życiu nigdy nie jest za późno. 
Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że wydam książkę, ba! że nie skończy się na jednej, a siłą rozpędu będę przechodziła od jednej do drugiej, że w czasie wolnym będę robiła to co lubię najbardziej, czyli pisała i czytała, to bym się w czółko poklepała. Takie rzeczy w życiu się nie zdarzają. A jednak... 
Dlatego dzisiaj zapraszam do odwiedzania strony naszego bloga. Blog jak każdy jest budowany od podstaw, z każdym dniem przybywa mu treści, i mamy nadzieję, że będzie przybywało odwiedzających, zwłaszcza, że nie wszyscy mają konta na Facebooku, gdzie strona ma swoją bazę i licznych fanów. Na blogu można przeczytać wywiady z pisarzami, recenzje książek, felietony z życia wzięte Małgosi Kursy. Można też wejść na blog i poprzez blog wejść na czaty z pisarzami, które co piątek prowadzone są na stronie KZK na Facebooku.
I jeszcze, a propos czaty: dzisiaj czat z Vincentem V. Severskim autorem "Nielegalnych" i "Niewiernych".
Prawdziwy agent wywiadu będzie odpowiadał na pytania czytelników. Na żywo, komentarz za komentarz :)
Zapraszam.

środa, 28 sierpnia 2013

Ciemno, zimno i do domu daleko... Manikiur dla nieboszczyka

a w domu czeka Daria Doncowa:)
Dni teraz coraz krótsze, słońce i owszem wychodzi spoza ciemnych chmur, ale jesień czuć już w ogrodzie i w kościach coraz starszych. Zimno nadchodzi, gospodarze ściągają opał do piwnicy, a po mojej ulicy z furkotem jeździ samochód dostawczy składu opału. Do takich dni trzeba się przyzwyczaić i przejść w nie w miarę płynnie. Szybciej zapalać światło, pić czekoladę na dobry nastrój i czytać pogodne książki. 
W zeszłym tygodniu robiłam zakupy w Kauflandzie, bodaj w piątek. Po stoisku ze słodyczami, które minęłam usiłując nie patrzeć na te zastępy czekolady, nie widzieć ukochanej chałwy orzechowej i chrupiących wafelków Prince Polo, jako następne ulokowane jest stoisko z książkami, w sumie jeszcze prasa i książki. Ale akurat to mniejsze wypełnione było tanimi książkami w wersji pocket, czyli kieszonkowej po prostu. Gdy zobaczyłam "Manikiur dla nieboszczyka" za 4.99, to nie było zmiłuj, kupiłam. Szybko przeczytałam, a w poniedziałek pobiegłam sprawdzić czy jest więcej Doncowej. Było, dlatego jestem szczęśliwą posiadaczką "Pokera z rekinem", "Słodkiego padalca" i 'Przesyłki dla kameleona".
"Manikiur dla nieboszczyka" to świetny kryminał, który wprawdzie bazuje na przypadkach i zbiegach okoliczności, ale one ( przypadki) zdarzają się naprawdę dużo częściej niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić.Młoda kobieta Eufrozyna, harfistka z zawodu, wiedzie leniwe życie u boku bogatego męża. Mąż utwierdza ją w przekonaniu, że jest chora i nie nadaje się do niczego. Przypadek sprawia, że tenże  mąż pokazuje swe prawdziwe oblicze i biedna niedojda zamiast zrobić karczemną awanturę ucieka z domu. Chce popełnić samobójstwo.
Nie wyszło.  Eufrozyna wpadła pod koła samochodu, rozlatującego się Żiguli, prowadzonego przez Katię. Ocalała. Potem Katia została porwana, a już wtedy Eulampia musiała wyrwać ją z rąk porywaczy.Oraz nauczyć się wyprowadzać i karmić psy, koty, ropuchę Gertrudę oraz liczną rodzinę Katii. Musiała nauczyć się sprzątać i gotować. I radzić sobie w życiu bez pomocy innych. 
Świetnie się czyta, książka zdecydowanie dla zwierzolubów nie tylko lubiących kryminały.
A to co zdarzyło się Lampie można skwitować powiedzeniem: "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło".
 Czego wszystkim w życiu powszednim życzę

niedziela, 25 sierpnia 2013

Myśli z gazety

Robię porządki w papierach. Zazwyczaj porządki zbiegają się z intensywnym poszukiwaniem "czegoś" zdjęcia, karki sprzed lat, przepisu Dziadka na tort makowy, albo moich notatek, które położyłam tak  żeby były pod ręką, a one... przepadły. Babcia mówiła w takich sytuacjach, że diabeł nakrył ogonem i z pewnym naciskiem w głosie zwracała się o pomoc do świętego Antoniego.
Na razie nie znalazłam tego, czego szukam. Ale znajdę, zapewne wtedy jak przestanę szukać.
W zamian na stole leży kilka wycinków ze starych gazet, a w nich MYŚLI. Ponieważ boję się, że za chwilę te myśli odfruną w inne rejony mojego domu, przepisuję je dla pamięci. Zwłaszcza, że myślę podobnie tylko nie potrafię tego tak jasno wyrazić.

Ludzie bardziej cenią swoje mniemania niż rzeczywistość.
Monteskiusz

Autorów sądzą ich dzieła.
Cyprian Kamil Norwid

Artysta, który przejmuje się sądem potomnych, nie może być wolny.
Pablo Picasso

Doświadczenie jest jedynym korektorem praw.
Tytus Liwiusz

Najlepszy mikroskop nie przyczyni się do rozwoju nauki, gdy się go trzyma w szafie.
Ludwik Hirszfeld

Ten, kto nie pamięta przeszłości, będzie skazany na to, że ją przeżyje powtórnie.
George Santayana

Między duchem a materią pośredniczy matematyka.
Hugo Dionizy Steinhaus

Warunkiem porozumienia się jest wspólność słownika, zwłaszcza słownika myśli i uczuć.
Karol Irzykowski

Pieniądze są tylko środkiem, by móc przestać myśleć o pieniądzach.
Luis Aragon

Świat zwykł pod niebiosa wychwalać ludzi przyzwoitych i hojnych, li tylko dlatego, że na ich zgubie żyje.
Ivo Andric

Są tacy, którzy umieją tasować karty, ale nie umieją w nie grać.
Franciszek Bacon

Każde doskonałe dzieło sztuki jest moralnym postępem ludzkości.
Ludwik van Beethowen


środa, 21 sierpnia 2013

Środa z książką - "Ludzie dobrej woli"

Od czasu do czasu przypominam na blogu o książkach, które z różnych względów są ważne. "Ludzie dobrej woli" to: "Księga pamięci mieszkańców ziemi oświęcimskiej niosących pomoc więźniom KL Auschwitz". Pod redakcją Henryka Świebockiego wydana przez Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau Towarzystwo Opieki nad Oświęcimiem. Dla wielu z nas, żyjących w Oświęcimiu, to pozycja ważna i dobrze, że powstała. Ostatnio dość często do niej zaglądam, przypominam sobie nazwiska ludzi i historie z nimi związane. Gdyby nie ryzyko jakie podejmowali ci ludzie wielu więźniów by nie przeżyło. 
Nie sposób opowiedzieć taką książkę, a wymienienie nazwisk jednych krzywdziłoby drugich, wszyscy są bardzo zasłużeni i wszyscy narażali życie, dlatego niejako w zamian historia, której nie ma w książce, a zdarzyła się naprawdę.

Mój pradziadek Jan Matyja z zawodu był murarzem. Przed wojną pracował jako żandarm w Magistracie, zajmował się między innymi dokarmianiem ubogich mieszkańców Oświęcimiu, były to działania prowadzone z ramienia urzędu. Ale pradziadek umiał wszystko, naprawiał instrumenty muzyczne, a nawet je konstruował, naprawiał zegary, grał w orkiestrze i właśnie murował. Jak przyszła wojna i wysiedlenia mieszkańców Oświęcimia  pradziadek z prababcią i dziećmi zostali w mieście. Jako murarz musiał iść do pracy w obozie i murować po kolei co kazali. Szedł tam na cały dzień, a gdy wracał do domu to nigdy nie opowiadał co tam widział. Na początku mógł chodzić do obozu w czapce, a pod czapką przynosił zazwyczaj chleb dla pracujących więźniów. Na przerwę obiadową wychodził poza bramy obozu, ciocia przychodziła z manierką, pradziadek zjadał i wracał  do pracy. Właśnie wtedy esesmani nakryli jednego z więźniów jak podnosił chleb z rowu. Kazali ustawić się w szeregu pracującym tam ludziom; więzień miał wskazać kto dał mu chleb. Zatrzymał się przy pradziadku, długo się przyglądał, kazał zdjąć czapkę, włożyć ją  z powrotem, potem przeszedł kilka kroków dalej i wskazał kogo innego. Ten człowiek nie przeżył. 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Motto


Ludzie bardziej cenią swoje mniemania niż rzeczywistość.


Do przemyślenia, Monteskiusz wiedział co pisze :)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Trawa bywa różowa

Jakiś czas temu obejrzałam program w telewizji o zabijaniu w dzieciach wyobraźni. Mądry program to był, stawiający na edukację poprzez zabawę i rozwijanie wyobraźni. Jedna z osób, być może przedszkolanka opowiadała o tym jak dzieci malowały przyrodę. Malowały drzewa, kwiatki, zwierzęta, i co tam im przyszło do głowy. Jak to dzieci, nie pod kreskę, z fantazją. Jedno z dzieci namalowało różową trawę. Przyszła mama i zamiast pochwalić inwencję  swojego dziecka powiedziała: "a dlaczego namalowałeś różową trawę, przecież trawa jest zielona. Musimy to poprawić."Wzięła zieloną kredkę i zamalowała różową trawę.
 Popatrzyła na rysunek z punktu widzenia człowieka dorosłego, poważnego i zasadniczego. A przecież dla niektórych ludzi trawa przez całe życie mieni się kolorami tęczy. To ci, którym otoczenie pozostawiło swobodę wyboru i nie przykrawało ich do szarej rzeczywistości. I nie myślę  tylko o malarzach, pisarzach, kompozytorach, czy projektantach mody, czyli zawodach w których wyobraźnia i umiejętność patrzenia inaczej ma znaczenie. Myślę też o innych  twórczych zawodach. Powiedzmy szewc, który szyje buty, to jest ktoś całkiem inny niż szewc, który zszywa rozdarcia i montuje fleki. Widziałam buty szyte przez szewca, takie małe cuda pięknie wykończone, dopasowane, tu skóra, tam zamsz, tu obszycie bez którego ten but wyglądałby zupełnie inaczej. To trzeba kochać. Albo kaflarz. W piątek oglądałam kafle pochodzące z XVI wieku, w gablocie sobie leżą u nas na zamku. Piękne, zielona emalia pokrywa wzory, a to jeździec na koniu, a to herb księstwa oświęcimskiego. Artystyczna robota. Niedawno podziwiałam kafle wykonywane współcześnie, też piękne były.
A ulice nasze pełne ludzi. Śpieszą się ci ludzie, biegną, nie zwracamy na nich uwagi i nagle zaskoczenie, wśród tłumu widzimy kogoś innego. Może to kobieta w fantazyjnym kapeluszu na rudych włosach, a może młoda dziewczyna w powłóczystej  spódnicy wyglądająca jakby zeszła z dziewiętnastowiecznego obrazu. Jest inna, zapiera dech w piersiach. Potem przez kilka dni o niej pamiętam, zaintrygowała mnie. Miała odwagę ubrać się inaczej. Bo inny nie oznacza gorszy. Innemu nikt w dzieciństwie nie zamalował różowej trawy na zielono.
A program przypomniał mi się za sprawą "Zeszytu z aniołami" Moniki Madejek. Koniecznie muszę przeczytać tę książkę dla dzieci. Nie mam wprawdzie dziesięciu lat, ale coś czuję, że to lektura w sam raz dla mnie.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Zapraszam do czytania - wywiad ze mną na blogu: Pasje i fascynacje mola książkowego :)

Piękną pogodę dzisiaj mamy, w sam raz na spacery, do których wolny dzień zaprasza. Rano poderwałam się na równe nogi, nie było jeszcze siódmej a nad głową słyszałam niespotykany łomot. Po chwili przypomniałam sobie, że to nie sąsiedzi demolują okolicę, tylko ptaki wydziobują smakowite kąski z zakamarków rynien, blachodachówki, onduliny i czym kto ma dach pokryty. Podążyłam na piętro by sprawdzić czy dobrze myślę i przegoniłam chmarę łobuzów, przeniosły się na sąsiedni dach i na latarnię. Nikt by nie uwierzył z jaką zajadłością, jak głośno może niezbyt przecież wielki ptaszek ( sroka, kawka) uderzać dziobem w czyszczoną powierzchnię.

poniżej link do wywiadu :) odpowiadałam na pytania zadawane przez blogerki :)
to ogromna przyjemność odpowiadać na tak fajne, ciekawe pytania, dziękuję.
zapraszam do czytania.

środa, 14 sierpnia 2013

Środa z książką - "Strategia wiewiórki" - W świecie zwierząt znajdziesz receptę na życie.


Świat zwierząt i ich zachowania - ciekawe, inspirujące, mądre po prostu.
Obserwuję ptaki, z kuchennego okna mam widok na ogród, na drzewa, widzę jak radzą sobie wróble, jest ich bardzo dużo w tym roku, jak wydziobują nasiona wśród traw, jak panoszą się wśród rozchodników i dopraszają o jedzenie. Siadają na sztachetach płotu rzędem i pokazują mi jaka z nich zdyscyplinowana gromada, a jednocześnie prowokują do myślenia o nich. 
Sroki o swoje dopominają się z wrodzoną im bezczelnością i wdziękiem. Kawki, szpaki, nawet dudek i nietoperze ukryte pod załomkami dachu - oni wszyscy muszą  sobie radzić w życiu. Tak samo dwie wiewiórki trenujące refleks psa - czekają aż drzewa zaczną spadać orzechy - źródło zapasów mają niejako pod łapką. 
Warto przeczytać tę książkę, by dowiedzieć się więcej o zwyczajach zwierząt i by dowiedzieć się więcej o nas.
Poniżej fragment tekstu - każdy rozdział podsumowują Rady Wiewiórki:

" Pozwól się pociągnąć delfinowi przez spokojne wody! Przywyknij do uważnego stylu życia, powstrzymując się w pracy od wykonywania kilku zadań naraz: podczas rozmowy telefonicznej świadomie odwróć się od monitora. Tak czy owak, nie możesz równocześnie odpowiadać na e-maile. Sprawy, które zacząłeś doprowadzaj do końca i zamykaj drzwi, kiedy chcesz, by nikt ci nie przeszkadzał.Również w domu poświęć więcej uwagi twojemu skupieniu, jedzenie będzie cię bardziej zachwycać, jeżeli wyczujesz smakiem jakiego oleju twoja partnerka dodała do sałatki. A przyjaciółka ucieszy się, jeżeli również po dziesięciu minutach będziesz rejestrować to, co ci opowiada. Zwracaj uwagę na swoich bliźnich i spróbuj ich naprawdę słuchać, nie tylko jednym uchem. 
Delfin potrafi odczytać nawet najbardziej zakamuflowane niewerbalne komunikaty, gdy skoncentruje się na jakimś człowieku. Niech jego głośne klikanie obudzi cię ze snu!"

wtorek, 6 sierpnia 2013

Zdjęcia z Oświęcimia - Planty

Dzisiaj zdjęcia, o których pisałam wczoraj, nie wszystkie, ale komputer tak mi się grzeje i wolno chodzi, że aż się boję by się nie zepsuł. Upał doskwiera wszystkim: ludziom, zwierzętom i sprzętom. Miło byłoby pomoczyć nogi w Sole, albo chociaż popatrzeć na zdjęcia. Woda przezroczysta i dzisiaj idąc przez kładkę przechyliłam się i dostrzegłam srebrzyste rybki żwawo pływające. Mój wujek łowił kiedyś w Sole brzany, trocie i ukleje. Nie wiem,które przetrwały:)





Piękna wieża z kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny

Muzeum Zamek w Oświęcimiu - widok od strony Plant

Oczywiście Soła

Planty


Motyle fruwające pod stopami :)

Widok wieży kościelnej od strony Plant

Nadal Planty

I mój cień, jaka woda przezroczysta !

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Moja nowa książka "Wyszedł z domu i nie wrócił" :)


Dzisiaj w godzinach dopołudniowych spacerowałam nad Sołą, poszłam na Planty opisane w "Wyszedł z domu i nie wrócił". Zrobiłam mnóstwo zdjęć miejsc opisanych w książce. Spacer Plantami jedyny na takie upały, mnóstwo ludzi przechadzało się, odpoczywało siedząc na ławce, albo mocząc nogi w Sole. Chciałam koniecznie sfotografować kaczki pływające blisko brzegu, niestety zwietrzyły niebezpieczeństwo popularności i szybko odpłynęły :)
Zdjęcia będą jutro, dzisiaj, po raz pierwszy publicznie okładka do mojej nowej książki, która ukaże się już we wrześniu, czyli za miesiąc.
I już jutro, przy okazji zdjęć trochę więcej o książce i miejscach, w których toczy się akcja.
Pozdrawiam :)

sobota, 3 sierpnia 2013

Ostatnia Wielkanoc Imperatora




Z niecierpliwością, a nawet utęsknieniem czekałam na drugą, nie ostatnią, część "Antykwariusza". Gdy przyniosłam wymarzoną książkę do domu najpierw sprawdziłam kto tłumaczył, nadal Jan Cichocki, mogłam być spokojna o ciągłość stylu co przy tej książce niezmiernie ważne. Pierwsze zdania stanowiły ciągłość do ostatnich w Antykwariuszu, tak jakbym po prostu przełożyła następną kartkę.www.inkella.blogspot.com/2013/04/sroda-z-ksiazka-antykwariusz-aleksander.html
 Musiałam znaleźć odpowiednią ilość czasu by czytać prawie bez przerwy, wiedziałam, że nic zaplanowanego wcześniej nie zrobię, książki nie odłożę. Nie zawiodłam się, a moje zauroczenie Smolinem tylko wzrosło.
Nadzieje Smolina na wydobycie pancerki pełnej złota wzrastały z każdą minutą, Kot Uczony doskonale przygotował wszystko by operacja powiodła się. Plany były jak trzeba i sprzęt i ekipa gotowa na wszystko, bo któż by taką okazję przepuścił. Nawet prasa, z czołową jej reprezentantką Ingą miała zaplanowane swoje pięć minut. Ale o tym w trzeciej części. 
Gdy pracownicy Smolina skwapliwie wypełniali swe codzienne obowiązki związane z handlem antykami, on podążył śladem  maleńkiej kolekcji, którą chciał sprzedać jakiś chłopek mieszkający na obrzeżach wielkiego Szantarska, a nawet dalej. I zaczęły się kłopoty, nie zdradzę jakie, bo odebrałabym przyjemność czytania. Jest i ucieczka i strzelanina i przechadzka przez dzikie ostępy. Jest wszystko co w dobrej powieści sensacyjno-przygodowej być musi. 

Jest fantastyczny tekst, który chłonęłam zazdroszcząc pomysłu i pióra, że zacytuję: ... 
" Wyjął portfel, zastanowił się jakie w tym niedźwiedzim kącie mogą być ceny taniego alkoholu, wyciągnął pięćdziesiątkę. Pomyślał i dodał jeszcze jedną. Uprzedził życzliwie, ze znajomością rzeczy: 
- Wiktorze Nikanorowiczu, bardzo pana proszę, tylko bez denaturat, dobrze? Mamy jeszcze przed sobą poważne negocjacje biznesowe.
- Rozumiem, proszę być pełnym ufności! - Gospodarz wyrwał mu setkę. - Spirytusu technicznego nawet sam nie bardzo szanuję, bez szkody dla organizmu może go używać jedynie element lumpenproletariacki, natomiast inteligentnemu człowiekowi wystarczy wino i owoce". (201 s.)
My się dzisiaj skupimy na motywie przewodnim książki, czyli ostatniej Wielkanocy imperatora,  cara Mikołaja II i jego rodziny. Ostatnia Wielkanoc przypadała na rok 1917, a przygotowania do niej zaczęły się dużo wcześniej, mistrz Faberge otrzymał od cara specjalne zamówienie na siedem jajek, car nigdy ich nie otrzymał. 
W Petersburgu na Wielkiej Morskiej 24  mieściły się warsztaty mistrza i salon wystawowy, i wreszcie apartamenty rodzinne. Faberge sygnował swe wyroby, ale prace wykonywało u niego około pięciuset mistrzów, z których tylko nieliczni posiadali osobiste znaki, pozostali wykonywali pracę czysto techniczną. Najpierw w głowie projektanta rodził się pomysł,  jednym z nich była Alma Phil, to własnie ona wymyśliła wzór słynnej śnieżynki. Pomysł przyszedł jej do głowy, gdy patrzyła na wzory tworzone przez mróz na szybach. Jaja Faberge to także praca wytwórców, emalierów, zdobników.
W książce znajdziecie mnóstwo informacji na temat słynnych jajek, mistrza Faberge i jego pracowników, a wszystko po to by rozwikłać tajemnicę i zaginione cudeńka odnaleźć. Czy się to uda? Co jeszcze się wydarzy i o co tak naprawdę toczy się skomplikowana gra? "Ostatnią Wielkanoc Imperatora" trzeba koniecznie przeczytać, oczywiście najpierw sięgnąwszy po "Antykwariusza".
A na koniec zdanie, które wpisałam sobie do osobistego notesu:
 " Smutno, ale co robić, mądrość życiowa na tym polega, żeby wiedzieć kiedy  trzeba się wycofać, a kiedy, nie bacząc na nic, przeć do przodu"( 272s.)
Piękne, prawda?

piątek, 2 sierpnia 2013

Harmonogram czatów polskich pisarzy na Książka zamiast kwiatka :)

Czat to i dla autora i dla jego czytelników jedyna, wspaniała okazja do bezpośredniej rozmowy, wymiany myśli, opinii. Do bliższego poznania się. Ja mojego czatu z czytelnikami nigdy nie zapomnę, choćbym nie wiem ile spotkań miała, przeżycie jest tak intensywne i jedyne w swoim rodzaju. I ten rodzaj zaskoczenia, że kogoś interesuje to co ja robię. Fantastyczne!

Dlatego poniżej podaję harmonogram czatów na sierpień i wrzesień. Fantastyczni pisarze, ciepła atmosfera, zawsze w piątki, zawsze o dwudziestej pierwszej. Na żywo przez godzinę, i potem przez cały tydzień też można zadawać pytania, zaręczam, że każdy odpowie:)

02.08.  Anna Klejzerowicz -  06.08. premiera jej nowej książki "Córka Czarownicy"

09.08  Magdalena Kawka

16.08  Monika Madejek

23.08  Andrzej Dudziński

30.08  Vincent V. Severski

06.09. Jan Grzegorczyk

13.09  Kasia Bulicz-Kasprzak

20.09 Elżbieta Cherezińska

27.09 Jacek Dehnel

Już szykujcie pytania i zaglądajcie na stronę Książka zamiast kwiatka, na fejsbukuwww.facebook.com/KsiazkaZamiastKwiatka?fref=ts

A jak już wejdziecie na stronę to poczytajcie o nowościach książkowych, naprawdę jest w czym wybierać!
A dzisiaj zapraszam na czat z Anią Klejzerowicz :)