sobota, 31 sierpnia 2013

Ostatnia noc sierpnia




Tekla od rana przygotowywała się do pracy. Do nowej pracy. Miała dwadzieścia dwa lata, od dwóch lat samodzielnie mieszkała i pracowała, jakoś sobie radząc. Pracę na poczcie w Nowojelni wspominała dobrze, ale jednak praca w sądzie to nie praca na poczcie, a właśnie od pierwszego września miała rozpocząć pracę w sądzie w Baranowiczach. Już wybrała sukienkę, tę w której były z siostrą w ruinach zamku Giedymina, beżowa, jedwabna, z okrągłym kołnierzykiem i krótkimi rękawami. Dwa rzędy szylkretowych guzików i pasek z takąż klamrą doskonale zastępowały biżuterię, której Tekla nigdy nie miała. Chciała wyglądać elegancko i profesjonalnie, by nie zawieść wymagań takiego pracodawcy. Sukienka już wyprasowana wisiała na drzwiach szafy, na podłodze, na sznurkowym chodniczku stała para beżowych czółenek. Tekla wzrokiem generała ogarnęła skromniutki pokój i jeszcze raz sprawdziła zawartość nowej torebki: dokumenty, świadectwo maturalne, wytarty pugilares, który dostała od babci Julii, biedna już od czterech lat nie żyła, a ileż to zamieszania z tą jej śmiercią było! Życie zresztą też nielekkie miała!
Tekla westchnęła, żałując w duszy babcię i postanowiła od razu umyć włosy. Zanim zagrzeje wodę, zanim umyje, zanim zakręci na wałki, nie od dziś, nawet umiejętnie czesała włosy jak Smosarska. Te piękne fale wymagały pracy i cierpliwości. 
Coś tam ludzie przebąkiwali o wojnie i nawet niektórzy rozbili zapasy, ale przecież któż rozpoczyna wojnę w pierwszy dzień szkoły, w pierwszy dzień jej pracy. Nie zwracała uwagi na to gadanie, musiała myśleć o sobie i swojej przyszłości. Rano szybko się wyzbierała  i pobiegła do sądu. Pracować. Nie przypuszczała ani przez moment, że jej praca potrwa niespełna dwa tygodnie, a pierwszą i jedyną czynnością będzie wypisywanie więźniów. Zapłacili jej sporo pieniędzy, wystarczyło na utrzymanie i na uprząż dla konia, ojciec zaraz kupił porządną, nie do zdarcia. I prawda, służyła długo. A Tecia? Musiała pożegnać się z pracą w sądzie i rozpocząć pracę w centrali telefonicznej.
Zaczęła się wojna.

2 komentarze:

  1. Bardzo fajnie napisane, więcej o babci Tekli i dziadku Józefie ? poproszę. A jeszcze tylko zdjęcia brakuje, bo przecież masz ich tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale najpierw był tajemniczy motocyklista, który podjeżdżał po babcię do domu, a wtedy wychodziła macocha (prababcia Zosia) i mówiła: proszę poczekać panienka zaraz wyjdzie. A dziadek Józef najpierw kochał się w artystce, która grała w teatrze i oszałamiała urodą :) a cała reszta w następnej książce :)

    OdpowiedzUsuń