piątek, 9 października 2015

"Tajemnica Domu Helclów" Maryla Szymiczkowa

Gdy pierwszy raz usłyszałam o autorce od razu pomyślałam, że nadarza się sposobność poznania nowej pisarki ze świata czeskiej literatury, mało znanej, a znakomitej.  Myliłam się, Maryla Szymiczkowa, wdowa po prenumeratorze "Przekroju", wierna bywalczyni kawiarni Noworola i mszy w Kościele Mariackim jest wytworem wyobraźni dwóch panów: Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego.
Informacja ta widnieje na okładce i jest przyczyną mojego jedynego rozczarowania związanego z tą książką; wolałabym nie wiedzieć tak wprost kim jest autorka, mieć trochę czasu na domysły, dowiadywać się że jednak to kto inny... 
Myślę, że odrobina tajemniczości przydałaby smaku tej i tak znakomitej książce, a postać Maryli Szymiczkowej mogłaby wrosnąć w literacki krajobraz. 
Stało się. 
Nie umniejsza to w niczym tak wartości literackiej tekstu, piękny, plastyczny język przenoszący czytelnika do dziewiętnastowiecznego Krakowa z jego zhierarchizowaną  społecznością, w której pokonanie małego szczebelka dzielącego poszczególne kręgi towarzyskie jest często wysiłkiem długoletnim i nie zawsze skazanym na powodzenie.  
Profesorowa Szczupaczyńska, przysłowiowa szyja stojąca za powolną karierą męża zrobi wiele, by poznać osoby decydujące i rozdzielające towarzyskie przywileje. 
Dlaczego to robi? 
Cóż... dlatego, że jest kobietą ambitną, przybyłą z prowincji do Krakowa, żoną przy mężu, bezdzietną. Jedną z dróg prowadzących do kariery towarzyskiej jest dobroczynność, ale jak powiada profesorowa wszystkie zarządy kół i zgromadzeń dobroczynnych zostały już obsadzone przez księżne, baronowe i żony notabli. Profesorowej nie pozostało nic innego jak zorganizować własną akcję dobroczynną, pozyskać do niej odpowiednio wpływowe damy i czekać na upragnioną wzmiankę o wydarzeniu w "Czasie". Na pewno umocniłoby to  pozycję profesorostwa.
Dlatego razem ze swoją służąca podąża do Domu Helclów by nawiązać odpowiednie stosunki. Trafia na moment paniki związanej z zaginięciem jednej z pensjonariuszek. 
I tak się rozwija powoli i smakowicie historia nie krwawa,  wymagająca pewnego wysiłku intelektualnego i poczucia humoru. Tak, tak, pewien dystans, przymrużenie oka przy czytaniu są niezbędne by wczuć się w atmosferę dziewiętnastowiecznej Galicji i pełnego wielkopańskich zapędów Krakowa. Fantastyczny opis pogrzebu Mistrza Matejki, perturbacje  Sienkiewicza i samotny powrót z podróży poślubnej, budowa teatru zamiast wodociągów  i atmosfera sobotnich zakupów budują atmosferę książki, która łączy w sobie doskonałość klasyki kryminału ( ukłon w stronę Agathy Christie) z bogactwem detali powieści obyczajowych. 
Zanurzyłam się w atmosferze dziewiętnastowiecznego Krakowa z przyjemnością uczestnicząc w intrydze motanej przez profesorową i gubiąc się w podejrzeniach. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy w związku z pewnym listem, mamy do czynienia z wytrawnymi znawcami klasyki kryminału, ale muszę przyznać, że finał mnie zaskoczył. 
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następną powieść autorstwa znakomitej trójki: Szymiczkowa, Dehnel, Tarczyński. Mam nadzieję, że profesorowa wróci. Takie kobiety jak ona nigdy zbyt długo nie napawają się triumfem raczej czerpiąc przyjemność z pokonywania nowych wyzwań.
Książka dla wielbicieli Galicji, Krakowa, Historii, dygresji i dykteryjek oraz talentu Autorów.
Oczywiście polecam.
Dom im. Anny i Ludwika Helclów został oddany do użytku w 1890 roku, więc w 1893 roku, czas akcji powieści pachniał jeszcze świeżością.

Dom Helclów współcześnie, zdjęcie z internetu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz