sobota, 12 grudnia 2015

Babcia Tekla i ja. Taka data

Pamiętam jak dziś dzień ostatni Babci Tekli. 
13 Grudnia 2007 roku. Od wielu miesięcy wiedziałyśmy, że któregoś dnia nastąpi ostatnie pożegnanie. Babcia odchodziła powoli, zahartowane serce nadal przetaczało litry krwi, ale oczy błądziły po naszych twarzach nieprzytomnie. 
Nigdy już nie dowiem się czy w ostatnich miesiącach życia Babcia nas widziała, czy tylko wydawało mi się, że widzę błysk poznania w Jej oczach. 
Tego dnia płatki śniegu przyklejały się do gałęzi drzew, a ulice i chodniki pokrywały się cienkim, białym kocykiem. Było pięknie. Blade promienie słońca pokazały się koło południa i jeszcze bardziej pojaśniało wokół. Powietrze było czyste, na nosie roztopił mi się niesforny śnieżny płatek. 
Mama została w domu, ja musiałam jechać do pracy, chociaż wiedziałam, że powinnam zostać w domu, ale obowiązki... trudno.
Nie zdążyłam dojść do celu, gdy zadzwonił telefon, Babcia Tekla odeszła pół godziny przed południem. Przez wiele miesięcy przygotowywałyśmy się na ten dzień, a jednak przeżyłyśmy szok, bo dopóki życie trwa jest jakaś nikła nadzieja. 
Babcia miała dziewięćdziesiąt lat i ciekawe życie za sobą.
Coraz częściej myślę o Niej nie jako o mojej Babci, ale jako o młodej dziewczynie, którą chyba przez całe życie w sercu pozostała. 

Zdjęcie Tekli Wasiukiewiczówny na świadectwie maturalnym




Tekla z Wasiukiewiczów Matyjowa 1948 rok 



Zdjęcie z końca lat pięćdziesiątych  przed wynajętym mieszkaniem na Solnej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz