wtorek, 26 sierpnia 2014

Jesień życia

Bardzo lubię komisarza Kazimierza Jodłę z "Wszystkich grzechów nieboszczyka". 
Był szczupły, ale na wikcie Bożenki  zaokrąglił się, był nieco nieśmiały, ale po wszystkich perypetiach i jakim takim ułożeniu sobie życia poczuł wiatr w żaglach. Pracuje nadal w tym samym komisariacie, współpracownicy ci sami, Bożenka zmienia pracę.
Komisarz Jodła wróci w opowiadaniach  "Komisarz Jodła na tropie"
Dzisiaj fragment jednego z nich.

"Komisarz Jodła od rana miotał się miedzy dyżurką, a pokojem komendanta, emanując po drodze niecodzienną wściekłością. Wszyscy schodzili mu z drogi, niepewni czy  nagłe i niespodziewane pogorszenie humoru  wynika z przyczyn zewnętrznych, czy - co było także możliwe - wewnętrznych. Po godzinie miotanie komisarza odrobinę sklęsło i można było przystąpić do wykonywania rutynowych czynności służbowych.
A mieli co robić! Nie wnikając już w przyczyny porannych zawirowań aspirant Kulik podsunął szefowi listę najważniejszych spraw czekających na wyjaśnienie. 
Napad na starszego pana przy bankomacie, sprawa mało skomplikowana. Emeryt Zdzisław Pietruszka wypłacał pieniądze z bankomatu przy banku.W prawej ręce trzymał kartę z nieodłącznym numerem PIN, w lewej reklamówkę z chlebem, ćwiartką i kiełbasą w folii, zakupione w pobliskim nocnym. Wokół ani żywej duszy, któż to idzie po pieniądze po dwudziestej pierwszej. Wprawdzie emeryt się tłumaczył, że zapomniał, potrzebował na rano, bał się, że nie zdąży i tym podobne wymówki, ale jednak mógł pomyśleć co robi. Nie pomyślał, w związku z tym podszedł do niego taki jeden, niski, chudy, odziany w kominiarkę z rajstop czarnych 40 den i wyskrzeczał nieudolnie: - ręce do góry!, tak jak to widział na filmach, po czym kazał ręce opuścić. Nie mógł dosięgnąć do karty i numeru PIN. W ręku sprawca trzymał nóż kuchenny, z tych kolorowych co sprzedają na bazarze, aspirant zastanawiał się czy czasem nie tępy, wtedy nie byłoby zagrożenia. Ale reasumując: sprawca wypłacił sobie z konta emeryta tysiąc złotych. Dobrze, że tylko tyle, więcej bankomat nie puścił. Aspirant uzyskał z banku zdjęcia przedstawiające sprawcę, monitoring działał, a emeryt nie kłamał. Więcej, z klawiatury udało się wyodrębnić na stosownych klawiszach z liczb PIN znajome linie papilarne. Należały do Marii K. notowanej za wielokrotne używanie przemocy, także wobec własnego męża.
Aspirant oparł się o biurko komisarza i nie odrywając oczu od notatek dokończył: - wysłałem chłopaków na przeszukanie i niech zlokalizują kobietę. Może jeszcze coś z tej kasy zostało.
- Wierzysz w to? Przecież ona już na pewno wszystko przepuściła, łatwo przyszło, łatwo poszło - podsumował Jodła i wstał zza biurka, miał ochotę na kawę jak siekiera.
- Żeby to już Marzenka wróciła, co to za robota bez niej - westchnął od serca i prztyknął czajnik.
- Co prawda, to prawda, ale ma dziewczyna ambicje, podkształcą ją w tym Szczytnie, wytrenują. A potem wróci.
- Oby Tomek, oby. Co my tam jeszcze mamy? Coś grubszego czy same michałki?
- Michałki mogą poczekać, nic ważnego, ale jest taka sprawa... - aspirant łypnął na Jodłę, który rozpogodzony zalewał właśnie kawę.
- Też chcesz?
- Zrób.
Jodła sięgnął po granatowy kubek i hojną ręką wsypał dwie łyżeczki zmielonej kawy, prztyknął czajnik ponownie, żeby woda zawrzała, zalał i podał podwładnemu, który w stanie lekkiego osłupienia przyglądał się poczynaniom szefa tak zawsze nieskorego do tego rodzaju czynności."