środa, 15 czerwca 2016

Maki, wały i ścieżka rowerowa nad Sołą

Od czasu do czasu a już na pewno w niedzielę, warto wybrać się na spacer. Oderwać oczy od komputera, włożyć wygodne buty i ruszyć przed siebie.
Niebo błękitne nad nami, kumkanie żab niesie się po okolicy, ścieżki rowerowe przygotowane, maki w łanach zbóż czarują czerwienią. 
Romantycznie, powietrze pachnie schnąca po koszeniu trawą, a ja po raz któryś z kolei cieszę się, że mieszkam w bardzo fajnym miejscu i mieście. 
Poniżej zdjęcia ze spaceru :)










Budynek dawnej szlifierni kryształów



poniedziałek, 13 czerwca 2016

Termin ważności

Dość często bywam w banku gdzie załatwiam różne sprawy. Zazwyczaj od razu podaję dowód osobisty, pani za ladą kładzie go obok papierów i robi swoje. Zna mnie na pamięć, więc żaden dowód nie jest jej do szczęścia potrzebny. Do znudzenia w  kółko tak samo od lat. 
Jakież było moje zdziwienie gdy dwa tygodnie temu usłyszałam: 
- dowód się pani kończy!
Kasjerka nawet nie łypła w kierunku mojego dokumentu, ciekawe skąd  wiedziała. 
Potwierdziłam, że wiem, czasu dość, zdążę. 
I na tym się skończyło. Uznałam, że jest czas i zajęłam się ważniejszymi sprawami. Po tygodniu cała operacja powtórzyła się, a mnie oświeciło, że rzeczywiście muszę się sprężać. Przy okazji wyjaśniła się tajemnica wszechwiedzy miłej pani, system jej podpowiadał koniec ważności dokumentu. 
Tak zmotywowana przez tydzień wybierałam się do fotografa nosząc ze sobą wypełnione podanie, aż wreszcie dzierżąc zdjęcie w garści dzisiaj załatwiłam sprawę. 
Schody do urzędu okupowali panowie w strojach roboczych równo pokryci kurzem. Posilali się omawiając przy okazji kwestie sportowe. Weszłam w tumany prochu, paprochów i co tam jeszcze może się kryć pod liczącą dziesiątki lat, jeżeli nie setkę,  podłogą i przedarłam się w stronę osłoniętych czarną folią drzwi. Trafiłam!
Spotkałam przemiłe urzędniczki, wprawdzie pokryte kurzem, ale bardzo sympatyczne i nastawione na pomoc klientowi. 
Jak już wychodziłam po budowlanej pogawędce usłyszałam: 
- termin ma pani za miesiąc, ale proszę zaglądać na stronę, do dwóch tygodni powinien być nowy dowód. 
Powinnam mieć spokój na kolejne dziesięć lat. 
Jak znam życie - przeleci ;)

niedziela, 12 czerwca 2016

Blogowe zmagania

Wczorajszy wieczór przeznaczyłam na pracę nad blogiem. Chciałam zmian, może nie rewolucji, ale jednak byłam znużona otoczką w kolorze wrzosu i czułam, że to dobry czas na nowy wizerunek.
 Łatwiej powiedzieć niż wykonać. Jak ktoś, tak jak ja, jest łomagą komputerową, to wiadomo, że własnoręcznie i dobrowolnie szykuje sobie drogę przez mękę. A miało być tak pięknie, szybko, łatwo i przyjemnie. 
Po pierwsze wybór szablonu. Pomyślałam, że czas by pożegnać się z szablonem o wdzięcznej nazwie "rewelacja". Wybiorę inny, może prosty, a może dynamiczny, a może... 
Zostawiłam "rewelację", w sumie przyzwyczaiłam się do układu, jest w miarę przestronny. Postanowiłam, że tym razem dam tło.
Przy trzydziestym przypasowaniu ciągle byłam na nie, przypomniałam sobie, że kiedyś zrobiłam zdjęcie. Poszukałam, było. Problem w tym, że zdjęcia w starym laptopie, bloga modyfikowałam w nowym, szybciej działa. Pomyślałam, przerzuciłam przez pocztę. Wgrałam, udało się. 
Ucieszyłam się, że nie jest jeszcze ze mną tak źle, coś tam kumam. 
Postanowiłam usunąć jedne gadżety i dodać inne gadżety. Dlaczego nie? 
Moja trzecia książka, okładka na samą górę, czekam na premierę mam tremę. Reklama dźwignią handlu. 

Układ na blogu chyba słyszał moje myśli, bo tak się przejął, że powielił okładkę, na szczęście na dole strony. Co wchodzę w "układ" żeby usunąć gadżet to zamiast usuń wyzwala się podświadoma opcja dodaj. W związku z czym okładka - przyznacie, że rewelacyjna - zdobi dużą część paska bocznego. Zostawiłam, niech zdobi, muszę opanować usuwanie, ale to nie dzisiaj. 
Dzisiaj pisanie i spacer na Kruki, ale o tym w następnym wpisie.

Miłego, pełnego pozytywnych doznań dnia :)

sobota, 11 czerwca 2016

"Przepis na zbrodnię" - 5 lipca 2016 premiera :)

Bardzo się cieszę, że mogę się z Wami podzielić bardzo dobrą wiadomością. Nakładem Wydawnictwa Szara Godzina ukaże się moja nowa, trzecia już książka "Przepis na zbrodnię". Już sam tytuł sugeruje, że nie wszyscy pozostaną żywi do końca powieści, jakby nie było kryminalnej.
Dzisiaj prezentacja okładki. 
Ciąg dalszy nastąpi :)