Wczorajszy wieczór przeznaczyłam na pracę nad blogiem. Chciałam zmian, może nie rewolucji, ale jednak byłam znużona otoczką w kolorze wrzosu i czułam, że to dobry czas na nowy wizerunek.
Łatwiej powiedzieć niż wykonać. Jak ktoś, tak jak ja, jest łomagą komputerową, to wiadomo, że własnoręcznie i dobrowolnie szykuje sobie drogę przez mękę. A miało być tak pięknie, szybko, łatwo i przyjemnie.
Po pierwsze wybór szablonu. Pomyślałam, że czas by pożegnać się z szablonem o wdzięcznej nazwie "rewelacja". Wybiorę inny, może prosty, a może dynamiczny, a może...
Zostawiłam "rewelację", w sumie przyzwyczaiłam się do układu, jest w miarę przestronny. Postanowiłam, że tym razem dam tło.
Przy trzydziestym przypasowaniu ciągle byłam na nie, przypomniałam sobie, że kiedyś zrobiłam zdjęcie. Poszukałam, było. Problem w tym, że zdjęcia w starym laptopie, bloga modyfikowałam w nowym, szybciej działa. Pomyślałam, przerzuciłam przez pocztę. Wgrałam, udało się.
Ucieszyłam się, że nie jest jeszcze ze mną tak źle, coś tam kumam.
Postanowiłam usunąć jedne gadżety i dodać inne gadżety. Dlaczego nie?
Układ na blogu chyba słyszał moje myśli, bo tak się przejął, że powielił okładkę, na szczęście na dole strony. Co wchodzę w "układ" żeby usunąć gadżet to zamiast usuń wyzwala się podświadoma opcja dodaj. W związku z czym okładka - przyznacie, że rewelacyjna - zdobi dużą część paska bocznego. Zostawiłam, niech zdobi, muszę opanować usuwanie, ale to nie dzisiaj.
Dzisiaj pisanie i spacer na Kruki, ale o tym w następnym wpisie.
Miłego, pełnego pozytywnych doznań dnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz