Genewa, d. 21. sierpnia 1834.
"Najdroższa mamo moja! List ten kilku dniami opóźnił się, a to z przyczyny mego wojażu po górach; podróż ta była prawie niespodziewana. Bawiąca tu pani Wodzińska, wyjeżdżając z familią namówiła mię, abym jej towarzyszył. Nie mogłem oprzeć się pokusie. Kochane gospodynie moje przydały do mojej wypróżnionej kasy potrzebne pieniądze i, wziąwszy mantelzak na plecy, ostatniego dnia zeszłego miesiąca siadłem na statek parowy i ruszyłem przez błękitne jezioro. Nigdy w życiu mojem nie widziałem jeszcze tak pięknych obrazów jak te, które przez dwadzieścia dni przemijały przed mojemi oczyma. Nim przystąpię do opisania podróży mojej, muszę, matko droga, rzucić się do nóg twoich i podziękować ci za to, że wróciwszy do domu, zastałem od ciebie przysłaną mi spokojność; niepewność o ciebie dręczyła mnie podczas całej wędrówki, myśl o tobie nie odstępowała mnie; ileż razy chciałbym był trzymać ciebie za rękę, kiedy się nachylałem nad przepaściami! Zmiana ciągła miejsc sprawiała to często, że w nich upatrywałem różne z rodzinnymi miejscami podobieństwo. Nigdy tyle cieniów przeszłości nie stanęło przede mną; różne twarze znajomych i umarłych stawały po drogach i przeprowadzały mnie jak wierne przyjacioły; różne zapomniane piosenki cisnęły się do ust moich; było mi smutno i miło"
To krótki fragment listu dwudziestopięcioletniego Juliusza Słowackiego do matki. Salomei.
W epoce maili, esemesów i rozmów na skróty życzę wszystkim mamom długich rozmów z dziećmi i prawdziwych listów, takich, do których można ze wzruszeniem w sercu wrócić po latach.
zdjęcie pochodzi ze strony:http://www.meteo-europ.com/de/ch/bern/hilterfingen-bilder.html |
Piękne...
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę
OdpowiedzUsuńPięknie napisane. A zdjęcie jest po prostu cudowne!
OdpowiedzUsuń