środa, 14 kwietnia 2021

"Dywan z wkładką" Marta Kisiel


Do "Dywanu z wkładką" od początku miałam nastawienie pełne ufności i wiary, że no przecież, ale to będzie super komedia kryminalna skoro to sama Marta Kisiel firmuje, a ja jak wiadomo wszystko co wychodzi spod pióra, klawiatury, ołówka... ałtorki uwielbiam i biorę w ciemno. Pisałam o tym TUTAJ:

Gdy tylko książka ukazała się na Empik Go, pobrałam i od razu przeczytałam. Przeczytałam łapczywie, zbyt łapczywie i niestety nie zaiskrzyło. Czy dzień nie ten, czy ja bez formy, czy może... ale książkę w wersji tradycyjnej zamówiłam, bo postanowiłam, że za jakiś czas przeczytam i może wtedy się zachwycę. Książka dotarła, mama wzięła ją do czytania, ja zajęłam się innymi sprawami. Dni mijały.

Aż któregoś dnia, a ściślej mówiąc kole północy, schetana tak, że ani rączką, ani nóżką, ani tym bardziej główką, potrzebowałam jakiejś niezobowiązującej rozrywki, czytanej najlepiej.  Nawinął mi się "Dywan z wkładką" w interpretacji Moniki Chrzanowskiej.

Przeczytałam opinie, nie wszystkim przypadł do gustu głos lektorki, ale postanowiłam sama sprawdzić. 
I przepadłam jak kamień w wodę, zauroczona finezją, wdziękiem i kreatywnością Moniki Chrzanowskiej, która operując głosem stworzyła mini teatr imienia Rodziny Trawnych ;) Weszłam w tekst z przyjemnością, prawie fizycznie czując dyskomfort Tereski i Andrzeja Trawnych, którym zbyt cienkie ściany, przebicie na kablu, albo inne techniczne czary mary uniemożliwiały spokojne przygotowanie posiłku, nie wspominając o spożywaniu i całej reszcie. Decyzja o zakupie domu, była jedyną rozsądną w tym momencie. Nieco już senna, ale nadal zainteresowana, jechałam z Tereską trzymając się zderzaka samochodu prowadzącego karawanę i przypominając sobie, jak kiedyś jadąc na tak zwanego sępa omal nie wjechałam do obcego garażu sto kilometrów od domu.
 Ale wracając, dom całkiem w porządku, kłopoty z bramą, brak prztyczka, sąsiedzi raczej mili, ale wiadomo że nie wszyscy. Codzienność podmiejska, a nawet prawie wiejska. Oraz teściowa, trzech nazwisk Mira, kobieta wyjątkowa, przeciwieństwo synowej, zero stereotypów. Oraz trup, bo w końcu mamy do czynienia z komedią kryminalną. Chociaż kryminału tu niewiele, ot jeden nieboszczyk i komedia też nie do końca, ale jest zabawnie, literacko i bardzo trawnie. Bo fabuła skupia się na relacjach rodzinnych, a jej osią w moim odczuciu są próby usportowienia Tereski Trawnej, zawodowej księgowej, która niekoniecznie lubi to co lubi jej teściowa. Ale dziewczyny zwierają szyki i zwoje żeby odkryć kto położył na ich drodze nieboszczyka. Podejrzenia nie dają im spokoju, a metody, które stosują można uznać za nowatorskie. Mam nadzieję, że to pierwszy ale nie ostatni występ familii Trawnych bo ja z chęcią znowu posłucham opowieści o przygodach Tereski, Miry, Zoji, Maciejki i Andrzejka, który nadziany jest dobrymi chęciami jak pączek różą i poczciwy jak labrador. Nie zapominając o Pindzi, przekochanej psicy i pyskatym mieszkańcu podbitki. Ta zgraja podbiła moje serce. A i jeszcze Magnum, chociaż mnie bardziej kręci ten z nowej wersji ;) Ciekawe co z tej znajomości wyniknie?



Nie bez przyczyny napisałam dość dokładnie o moich odczuciach związanych z lekturą "Dywanu z wkładką", o tych kolejach czytelniczego losu. Bo tak czasami bywa. Pierwsze podejście nie zawsze bywa udane, ale zdarza się, że przy trzecim książka zajmuje miejsce na podręcznym stosiku z etykietką "ulubione". Tylko czasem trzeba cierpliwości i umiejętności odpuszczania. Bo w życiu nic na siłę, także czytanie. 
 Nie raz, nie dwa i nie pięć czytam recenzje, w których pełne poświęcenia czytelniczki, blogerki opisują męki związane z lekturą także moich książek:

Nie, tego nie da się czytać, ale dla was przebrnęłam do ostatniej strony, wy już nie musicie. Jedynka, a najlepiej zero! 

Czy wydawnictwo nie ma recenzentów? Kto dopuszcza takie teksty do druku?! 

Nie mam pojęcia co autor miał na myśli? Czy autor w ogóle myśli? Pani się wzoruje na Chmielewskiej, ale kudy jej do Chmielewskiej, przecież widać jak  zżynała, nawet sama niczego nie potrafi wymyśleć... żałosne. 

To ma być zabawne? Ani razu nie parsknęłam śmiechem, raz może dwa uśmiechnęłam się półgębkiem.

Ja nie lubię się poświęcać i jak mi czyjeś książki nie podchodzą to ich nie czytam, to proste. Nie znam się na fantastyce, więc o fantastyce nie napiszę ani słowa. 

Ale znam się na kryminałach i spokojnie mogę napisać, że czas poświęcony zmaganiom rodziny Trawnych z nie zawsze skłonną do ustępstw rzeczywistością nie będzie stracony. Zwłaszcza dla obdarzonych poczuciem humoru miłośników bezkrwawych kryminałów.