poniedziałek, 30 marca 2015

Kolacja z zabójcą - Aleksandra Marinina


Tak się jakoś złożyło, że chociaż książki Marininy stoją na bibliotecznej półce to zawsze miałam coś innego, bardziej w moim mniemaniu interesującego do wypożyczenia.
 Być może instynktownie czułam, że jak zacznę to nastanie czas z Nastią Kamieńską  i na nic innego nie będę miała ochoty.
Pomysłowo zapętlona intryga kryminalna, wyraziste postaci, łatwe do zapamiętania, niejednoznaczne i oczywiście nowa Rosja i nowi Rosjanie.
Kryminolog, Irina Fiłatowa zostaje zamordowana przez fachowca od nieszczęśliwych wypadków. Niestety - dla fachowca, sprawa się komplikuje, a śledztwo przejmuje zespół dochodzeniowy pułkownika Gordiejewa.. 
 I niektórym zaczyna się robić gorąco, ponieważ Gordiejew ma swoje zasady i potrafi podejść przeciwnika. A osobą, która odpowiada za pracę koncepcyjną  jest Anastazja Kamieńska. Niekoniecznie miła, niezbyt ładna, ale momentami piękna, piekielnie inteligentna i nieustępliwa. 
Warto ją poznać.
Kolacja z zabójcą  to początek smakowitej przygody.

sobota, 28 marca 2015

"Wieczność bez ciebie" Bożena Gałczyńska-Szurek


Ostatnio nadrabiam zaległości w czytaniu i wyszukuję książki, które jeszcze chciałabym przeczytać. Jedną z nich była "Wieczność bez ciebie" ciepło przyjęta przez czytelników w zeszłym roku. 
Okazało się, że na Wieczność musiałam poczekać ponieważ cieszy się powodzeniem w naszej bibliotece i trzeba się zapisać do kolejki. To się zapisałam i po trzech tygodniach oczekiwania mogłam w końcu poznać magiczny Zamość.
 I rzeczywiście, pierwsza scena, bardzo wciągająca, zabytkowy cmentarzyk w Tarnawatce ( bardzo chętnie bym go odwiedziła, jak już kiedyś dojadę do Zamościa), starsza pani profesorowa i tajemnica, która czeka na wyjaśnienie od stu lat.





Zamość miał szczęście do włodarzy, piękny architektonicznie, piękny historycznie zachował aurę miasta z
Widok na Ratusz w Zamościu - zdjęcie z Wikipedii autor M.Ukleja
przeszłością. Aurę, która otacza nas od pierwszej strony książki. Kamienice, ulice, podcienia, cmentarzyki i kościółki. Nie dziwi, że to właśnie w Zamościu chce poślubić swą wybrankę hrabia Adam Sokolski. Czy poślubi? Oto jest pytanie.
Na drodze do szczęścia stoi nie tylko w sumie całkiem sympatyczny staruszek, ale, a może przede wszystkim, tajemnica rodzinna. 
I byłoby zwiewnie i romantycznie, gdyby w pewnym momencie nie musiała się wtrącić do sprawy policja i pewna miła, przebywająca na urlopie agentka Interpolu. 
Ale o tym sza.
Bardzo miło spędziłam czas w wyczarowanym przez autorkę Zamościu, a o pracy policjantów nie będę pisała. Fikcja ma swoje prawa.


"Wieczność bez ciebie" Bożena Gałczyńska-Szurek
Wydawnictwo Szara Godzina 
Rok wydania 2014
Stron 251

piątek, 27 marca 2015

Śniadanie kontynentalne :)

Przeglądam notatki sprzed lat, szperam wśród stert papierów w nadziei, ze znajdę jedną małą karteczkę, na której lata temu napisałam ważne wtedy dla mnie zdanie. Karteczka jak to u mnie wsiąkła i na pewno trochę potrwa zanim ją odnajdę, ale w ramach rekompensaty znalazłam mój notatnik z 1990 roku i jest ciekawie, chociaż czasy, które będę wspominać nie zapisały się zbyt dobrze w mojej pamięci. Byłam bez pracy, zwolniona w ramach tak zwanej restrukturyzacji  etatów nie miałam pojęcia co dalej. Zwłaszcza, że zakład pracy w ramach tejże restrukturyzacji pożegnał się także z moją mamą. Dwie osoby bez pracy w jednym domu to jak dwa grzyby w barszczu, zawsze o jeden za dużo. 
A ponieważ  należałam do osób przedsiębiorczych po wstępnych próbach znalezienia pracy postanowiłam się trochę dokształcić. Byłam młoda i jak teraz na to patrzę z perspektywy czasu bardzo naiwna, ale nie ma tego złego... o przygotowaniu do zawodu sekretarki w 1990 roku napiszę osobno.
W zakres zajęć na takim kursie wchodziła nie tylko nauka organizacji pracy biura szefa, tak, tak, całe dwadzieścia pięć godzin temu poświęcono, ale także organizacja przyjęć, pięć godzin.
Podaję jak to leci w moich notatkach:

Organizacja przyjęć okolicznościowych:

1. Data przyjęcia - godzina rozpoczęcia i zakończenia.
2. Liczba uczestników.
3. Rodzaj bankietu ( przyjęcia)
- lunch - obiad
- uroczysta kolacja
- bufet angielski
4. Charakterystyka gości.
- dla kogo przyjęcie, przewaga mężczyzn, kobiet, same kobiety, sami mężczyźni 
5. Przewidywany koszt przyjęcia.
6. Karta menu.

Organizacja przyjęcia:

1. Śniadanie w biurze
- śniadanie proste - continental (herbata, pieczywo mieszane, masło, dżem, ser, miód, konfitury.
2. Śniadanie wiedeńskie
- kawa z mlekiem,  jajka po wiedeńsku ( gotować trzy minuty, nożem przekroić na połowę, wybrać ze skorupki, włożyć do szklanki, posypać pietruszką, położyć odrobinę masła, poza tym pieczywo, masło dżem, wędliny, ser.
Nie sprecyzowano jaki ser :) natomiast co do jajka nie sprawdzałam na ile wiedza szkolącej nas kobiety jest zgodna z książką kucharską, od lat gotuję jajko trzy i pół minuty i wychodzi mi na miękko, tak jak lubię.
Ale do rzeczy, czyli do notatek:
3. Śniadanie angielskie - jajka sadzone na szynce lub bekonie, na jedną porcję dwa jajka, napój pomarańczowy lub czarna porzeczka, woda mineralna niegazowana (Francja, Hiszpania), herbata po angielsku ( mleko, śmietanka, osobno dzbanek herbaty, osobno śmietanka), tosty, dżem, miód.
Nakrycie do śniadania - obrus biały lub jednokolorowy, flakonik z kwiatami niski, mały, serwetki przy nakryciu lub serwetnik papierowy. Nie daje się popielniczek na stół, postawić gdzieś z boku.
Podchodźcie z prawej strony, cokolwiek podajemy to na tacce z serwetką.
Sprzątanie - zbierać talerze ale nie zostawiać stołu pustego.
Zwłaszcza ten pusty stół jest wzruszający.
Jeżeli coś się wyleje, kłaść serwetkę, w czasie przerwy w posiłkach wymienić ubrudzony obrus. Pamiętać żeby zamówić przynajmniej jedną porcję więcej.
I to jest ludzkie podejście do sprawy, pamiętać, że jak już wszyscy goście pójdą, to między stukaniem w maszynę, puszczaniem teleksów (faksy wtedy wchodziły dopiero), organizacją pracy szefa, a tapirowaniem włosów ze wzrokiem wbitym w atlas geograficzny... uff, poczułam się zmęczona, że jak już wszystko ogarniemy, to też możemy zjeść śniadanie.
Może nie angielskie, ale na pewno kontynentalne:)
Ciąg dalszy wspomnień z kursu nastąpi.

środa, 18 marca 2015

Czarne okulary - John Dickson Carr

- A co pan zrobił po dokonaniu zbrodni?
- Jak to! Poszedłem spać, oczywiście.

ARTUR WARREN WAITE
New York 1915


"Zaczęło się to, jak zapamiętał pewien człowiek, w jednym z domów w Pompei. Nie zapomniał nigdy tego upalnego, cichego popołudnia; milczenia Ulicy Grobów zakłóconego głosami Anglików, czerwonych oleandrów w zniszczonym ogrodzie i tej dziewczyny w bieli, otoczonej grupką ludzi skrytych za  słonecznymi okularami. jak gdyby byli w maskach..."  Tak zaczyna się kryminał, który jest uważany za klasykę gatunku, wydane w 1939 roku "Czarne okulary. Morderstwo dla psychologów" Johna Dicksona Carra. Autor miał 33 lata i zyskiwał sobie sławę pisarza, który wyjaśnia niemożliwe. "Czarne okulary" zaskakują matematyczną precyzją, a proces przeprowadzenia dowodu na winę sprawcy jest jasny, zwięzły i logiczny. Oraz fascynujący.  W czasie śledztwa pada zasadnicze tak z punktu widzenia prowadzącego śledztwo jak i świadków zdarzenia  pytanie:
Czy wiemy co widzimy?
Dowiadujemy się jak zwodnicze może okazać się przekonanie o własnej nieomylności.
W 'Czarnych okularach" nie ma przemocy  czy tak popularnej teraz brutalności - jest zbrodnia. W Bellegarde, posiadłości należącej do Marcusa Chesney'a jest spokojnie, za spokojnie, czujemy rosnące napięcie, przeczucie nadchodzących zdarzeń.
"Czarne okulary" to starcie intelektualne dwóch nietuzinkowych osobowości, mordercy i ofiary, osobowości nad którymi zapanuje osobowość trzecia - legendarny doktor Gideon Feel, który doprowadzi czytelników do celu i odkryje przed nami kto zamordował, dlaczego zamordował i najważniejsze: - w jaki sposób zrealizował zamysł zbrodni.
Pamiętajmy, że jest to morderstwo dla psychologów. Morderstwo wyrafinowane, ukartowane i z pełną premedytacją zrealizowane.
Cofnijmy się w czasie:
..."Powinien pan wiedzieć co zdarzyło się w Sodbury Cross siedemnastego czerwca tego roku. Pewna kobieta o nazwisku Terry prowadzi sklep z tytoniem i słodyczami na Głównej ulicy. Dzieci zostały otrute dawką strychniny umieszczoną w nadziewanych czekoladkach sprzedawanych przez panią Terry. Sprzedawanie zatrutych czekoladek nie jest dla niej ( jak pan się domyśla) rzeczą powszednią. Policja podejrzewała, że zastąpiono nieszkodliwe słodycze zatrutymi."
Podejrzenie pada na osobę należącą do rodziny Chesney'ów, rodziny znanej i szanowanej acz niezbyt w mieście lubianej. By odpocząć od plotek i podejrzeń Chesney'owie wyjeżdżają na wakacje do Włoch, jednym z miejsc, które zwiedzą są Pompeje.

Przyznam, że Pompeje zostały opisane w sposób tak sugestywny, a zwłaszcza okolice domu Aulusa Lepidusa - truciciela, osobnika, który przy pomocy sosu z zatrutych grzybów pozbył się pięciu członków swojej rodziny, że zwiedzając je wiele lat temu nie myślałam o niczym innym jak o znalezieniu domu truciciela.Nie znalazłam, być może był wtedy remontowany.




Przyjemność zwiedzania zakłócały mi hordy
Japończyków   fotografujących każdy zachowany jeszcze kamień. O ile mniej zamieszania robili nobliwi Anglicy osiemdziesiąt lat temu.

Tak jak napisałam wcześnie, "Czarne okulary" - morderstwo dla psychologów-  to klasyka gatunku, a ta nigdy się nie zestarzeje.
Polecam książkę tym, którzy lubią zagadki, rebusy - to ogromna przyjemność śledzić tok rozumowania mordercy w interpretacji Doktora Feela. 



John Dickson Carr "Czarne okulary - morderstwo dla psychologów"
Seria: Biblioteka Joe Alexa
Przekład  Ewa Horodyska
Wydawnictwo Litera, wydanie I rok 1990
143 strony
Zdjęcia  i widokówki z prywatnych zbiorów autorki.