piątek, 31 sierpnia 2012

Kryminalny piątek - tożsamość z cmentarza

Jeżeli ziemia pali się pod stopami, to podawanie się za inną osobę jest jednym z najprostszych sposobów uniknięcia kary.  
W filmach sensacyjnych, kryminalnych niejednokrotnie oglądamy przestępców posługujących się wieloma paszportami. To ten plik małych książeczek w różnych kolorach, od bordowego, poprzez zielony do ciemnego granatu i odcieni szarości. Najczęściej wygląda to tak, że przez jakiegoś znanego w branży człowieka załatwia się plik dokumentów. By było wiarygodnie za paszportem powinna stać historia konkretnej osoby. Często osoby leżącej od lat na cmentarzu.
Metoda zdobycia nowego paszportu jest prosta. Wystarczy przejść się po kilku cmentarzach i znaleźć grób dziecka z datą urodzenia pasującą do daty urodzenia osoby potrzebującej paszport.Następnym krokiem jest wydobycie z urzędu stanu cywilnego aktu urodzenia tego dziecka. Można się podać za genealoga amatora spisującego historię rodziny. Potem potencjalny nabywca tożsamości musi iść do fotografa i wykonać zdjęcie do paszportu. Wypełniony wniosek o paszport z załączonym zdjęciem i aktem urodzenia złożyć w biurze paszportowym. Ucieszyć się z nowej tożsamości. 
Prostsze niż fałszowanie dokumentów.

Na podstawie książki "Fałszerstwa i oszustwa" Brian Innes

czwartek, 30 sierpnia 2012

Rabatka i kościół

Pisałam o ukwieconym Oświęcimiu. Dzisiaj zdjęcie rabatki przed Oświęcimskim Centrum Kultury. Żeby było ciekawiej bardziej jest to zdjęcie kościoła im. Św. Maksymiliana Kolbe. Nawet nie wiedziałam, że się tak ładnie prezentuje.





środa, 29 sierpnia 2012

Środa z książką - Cienie Wiednia

Ostatnio coraz częściej spędzam czas czytając o zmierzchu epoki  cesarza Franciszka Józefa. O starym Wiedniu i jego sekretach.
 Bo Wiedeń to same sekrety, przynajmniej taki Wiedeń został ukazany w książce Jody Shields. Wiedeń tajemniczy, frapujący wciągający, igrający z czytelnikiem jak kot z myszą. Pewien swego czaru. Jedyny i niepowtarzalny. 
Rok 1910, jeszcze Wiedeń się bawi i nikt nie myśli o nadciągającej wojnie. Księżna Esterhazy w wytwornym, kawiarnianym  towarzystwie zaciąga się dymem z papierosa. Kobiety palą, takie jak ona, uprzywilejowane damy palą nawet w miejscach publicznych. 
W Wiedniu, niedaleko pomnika cesarzowej Elżbiety zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, osiemnastoletniej Dory. 
Sprawę prowadzi inspektor fascynujący się nowoczesnymi metodami śledczymi. Dzięki niemu możemy dowiedzieć się w jaki sposób prowadzono wtedy przesłuchania, jak szukano dowodów. Jak wyglądała sekcja zwłok. W jaki sposób zabezpieczano miejsce przestępstwa. Mnóstwo szczegółów  składających się na książkę, która albo nas pochłonie, albo odrzuci. Na pewno ciekawa lektura dla osób interesujących się magią, zabobonami i różnego rodzaju przesądami. Magnetyczna Erzsebet, żona inspektora, to  oprócz Wiednia bohaterka pierwszoplanowa. 
Notatka na okładce trafnie kwalifikuje książkę jako nastrojową powieść detektywistyczną. Według mnie  momentami daleką krewną książek  Arthura Conan  Doyla. 

wtorek, 28 sierpnia 2012

Mąż pobił żonę

Przeczytałam w dzisiejszych wiadomościach, że mąż pobił żonę. Dość solidnie. Niby sprawa średnio przeciętna, ale nie do końca. Mąż był w stanie wskazującym na spożycie. Nie podano czy pił przed telefonem do wróżki czy po telefonie. Sedno sprawy leży w tym, że wróżka powiedziała mu, że był zdradzany przez żonę i to dwukrotnie. Chłop się przejął i odreagował. Nie wnikam, czy w  informacji od wróżki było chociaż źdźbło  prawdy, ale istnieje chyba coś takiego jak etyka zawodowa wróżek? Mam koleżankę, która wróży od czasu do czasu, jest w tym dobra, ale wiem od niej, że są rzeczy o których nie mówi. Może coś sygnalizować, ale nie wprost. Karty to karty, można je błędnie zinterpretować i narobić komuś problemów.
Dostaję czasem esemesy od wróżek, kiedyś nawet ulegałam pokusom i prowadziłam z nimi wymianę esemesów. Ale zmądrzałam i nie reaguję.
Efektem braku reakcji jest niedawny esemes:
 "Ciąży na tobie grzech pokoleń - to powód twojego pecha i trudności. Blokuje szczęście, odbiera miłość, zdrowie i pieniądze. By się go pozbyć ślij LOS". No nie wiem co ci moi przodkowie nawyrabiali? Dobrze, że chociaż mi rozumu nie odebrało:))

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Galeria Książki w Oświęcimiu

Unikam długotrwałych zobowiązań, ale czasami trzeba podjąć ryzyko, na przykład przy zmianie sieci komórkowej, albo telewizji cyfrowej. Albo kursu języka zdecydowanie obcego, trwającego półtora roku :))
Dzisiaj miałam pierwsze zebranie, tak zwanie organizacyjne, w kwestii szkolenia się w języku angielskim. Nasza Galeria Książki  we wrześniu rozpoczyna kurs dla dorosłych, bezpłatny i cieszę się, że udało mi się załapać z listy rezerwowej. Ponoć na liście rezerwowej czekają w kolejce jeszcze dziewięćdziesiąt cztery osoby.
 Biblioteka w Oświęcimiu, bo Galeria Książki to także biblioteka, to piękny, nowocześnie zaprojektowany budynek. Przestrzenny, z miejscem dla każdego. Od rana do wieczora tętniący życiem, przyjazny. 
Oprócz biblioteki liczącej 150 tysięcy woluminów, jest sala multimedialna, w której każdy może korzystać z internetu, są sale specjalnie przeznaczone dla dzieci, wystawy, Aula Świętego Wawrzyńca, w której odbywają się różnego rodzaju spotkania. Na parterze mamy czytelnie gazet codziennych i niecodziennych, na piętrze czytelnię książek rzadkich, niejednokrotnie unikalnych. W bibliotece doskonała atmosfera, czas upływa zdecydowanie zbyt szybko. Ja przy okazji spotkania w sprawie kursu wymieniłam przeczytane książki. Aż mi się oczy uśmiechnęły na widok nowej książki Mariusza Czubaja 'Zanim znowu zabiję". Oczywiście pożyczyłam czym prędzej. Zrobiłam parę zdjęć naszej Galerii książki. Dużo większe miasta mają nam czego zazdrościć.

Galeria Książki w Oświęcimiu

To zdjęcie na końcu wyszło trochę w powietrzu, ale widać na pierwszym planie naszego przedwojennego burmistrza Romana Mayzla, którego rok teraz obchodzimy. Wystawa przed Galerią Książki poświęcona własnie burmistrzowi Mayzlowi.


sobota, 25 sierpnia 2012

Ludzka głupota


"Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat  oraz ludzka głupota.Choć nie jestem pewien co do tej pierwszej."
Albert Einstein

To zdanie nieodmiennie przychodzi mi na myśl, gdy słucham lub czytam, zwłaszcza ostatnio, wiadomości, ukrytych za hasłami.Czytam i słucham coraz mniej i coraz rzadziej. Czasu szkoda, lepiej iść na spacer.

piątek, 24 sierpnia 2012

Kryminalny piątek - Księżycowy Morderca

Ponieważ zamiłowania mam nieco kryminalne, zresztą trudno się dziwić jeżeli po pierwsze czytam kryminały i wszystko co z kryminałem związane, recenzuję kryminały, a i zdarza się, że pisuję kryminalne kawałki. Dlatego postanowiłam piątkowe wpisy przeznaczyć na różnej maści i natury sprawy kryminalne. Dzisiejszy piątek to piątek z Księżycowym Mordercą.

Nie tylko w naszych czasach młodzież i nie tylko młodzież lubi przesiadywać w samochodach i uprawiać długie pogawędki,  w czasie których pada mało słów. Także kilkadziesiąt lat temu randki samochodowe stanowiły sposób na wyrwanie się z domu i spędzenie czasu w towarzystwie aktualnie ukochanej osoby. Właśnie tak miło gawędząc, spędzała czas para młodych ludzi z miasta Texarkana w stanie Teksas. Był późny wieczór 20 lutego 1946 roku. Samochód został ustawiony na polanie, w pewnym oddaleniu od drogi. Z samochodowego radia sączyła się nastrojowa muzyka. Nagle drzwi samochodu otworzyły się i do wnętrza zaglądnął  nieznany parze mężczyzna. Zanim zdążyli zareagować, chłopak został ogłuszony zadanym kolbą rewolweru ciosem w głowę, dziewczyna wyskoczyła z samochodu i zaczęła uciekać. Niestety nie dała rady uciec. Została także ogłuszona, a potem ze szczególnym okrucieństwem zgwałcona. Nie przeżyła napadu. Gdy po wielu godzinach chłopak się ocknął przeniósł dziewczynę do samochodu i pojechał szukać pomocy. Podejrzanych było kilku, a ślady opon pozostawione przez samochód miały charakterystyczny wzór. Żadnemu z podejrzanych nie udowodniono winy. O grasującym przestępcy policja powiadomiła dwa stany Teksas i Arkansas. Texarkana leżało na granicy obu stanów. 
Po upływie miesiąca atak się powtórzył i był jeszcze brutalniejszy niż poprzedni.  Młodzi ludzie 24 letni komiwojażer Richard Griffin i jego dziewczyna, licząca 19 lat Polly Anne Moore zaparkowali samochód około kilometra od miejsca poprzedniej zbrodni. Od pierwszego ataku minął miesiąc. Była pełnia. Chłopak został zabity strzałem w głowę, natomiast dziewczyna znowu została zgwałcona i  tak pokiereszowana nożem, że nie było na jej ciele jednego miejsca wolnego od nacięć. Została zabita długim, ostrym nożem w dwie godziny po śmierci swojego chłopaka. Dwie godziny piekła umierania.
Po porównaniu śladów pozostawionych na miejscu zdarzenia, między innymi identyczny odlew gipsowy opon i kula z rewolweru kaliber 32 policjanci byli pewni, że mają do czynienia z tą samą osobą. Prowadzący dochodzenie nie mieli łatwego zadania. Przytrafił im się morderca działający w czasie pełni co przypominało im wszystkie znane opowieści o wilkołakach wyruszających w tym czasie na swoje polowania. Widmo siły nieczystej budziło instynktowny lęk w ludziach. Niestety nie przekładało się to na ostrożność w postępowaniu.
13 Kwietnia  1946 roku  15 letnia Betty Joo Booker do północy przygrywała do tańca na saksofonie, dziewczyna była członkinią orkiestry tanecznej. Po zakończonej imprezie w towarzystwie chłopaka 17 letniego Paula Martina opuściła salę. Było już dobrze po północy. Scenariusz zdarzeń był podobny do poprzedniego zabójstwa. najpierw zginął chłopak, a dopiero cztery godziny po nim dziewczyna. Jej ciało przed śmiercią zostało dosłownie zmasakrowane. Strzał z rewolweru kaliber 32 był wobec niej aktem miłosierdzia.
Ludzie zaprzestali samochodowych randek, jednak nie na wiele to się zdało. W dniu 3 go maja do domu farmera Virgila Starka wtargnął  morderca. Zastrzelił Starka i wyruszył na polowanie za jego żoną. Kobiecie udało się uciec i dobiec do domu sąsiada pana Pratera. Wszczęto alarm, powiadomiono policję. Obława nie przyniosła efektów.
Do schwytania Księżycowego Mordercy przeznaczono ogromne siły policyjne. Przesłuchano tysiące mężczyzn i to do odległości  stu mil od miejsca napadu. Przesłuchiwano żołnierzy z jednostek stacjonujących w okolicy. I nic. 
Policjantki  i policjanci wysiadywali w samochodach czekając kiedy morderca zaatakuje. Była cisza.Nadeszła następna pełnia i siły policyjne zostały postawione w stan gotowości. Morderca nie zaatakował.
Księżycowy Morderca nie popełnił następnych zbrodni. Nigdy nikomu nie dowiedziono popełnienia tych okrutnych zbrodni. 
Okazało się, że w kilka dni po zabójstwie Starka niezidentyfikowany osobnik popełnił samobójstwo rzucając się pod pociąg. Stało się to w pobliżu Texarkana. W tym samym czasie natrafiono w lesie na płonący samochód, którego opon nie dało się zidentyfikować, tak zostały zniszczone.
Wszystko wskazuje na to, że własnie ten mężczyzna był Księżycowym Mordercą, osobnikiem o podwójnej osobowości dwudziestowiecznym  skrzyżowaniem  doktora Jekylla i Mr Hyde'a.

Materiał źródłowy: "Czarny leksykon" Joanna Białecka / Księżycowy Morderca /

czwartek, 23 sierpnia 2012

a propos uzależnień

Zaczyna nabierać rumieńców dyskusja o uzależnieniach. Narkotyki, alkohol, papierosy, kawa, czekolada. Są różne, mniej lub bardziej szkodliwe. Jeżeli podają w Faktach, że w ciągu roku za posiadanie narkotyków zostało skazanych ponad 14 tysięcy osób, a tylko w przypadku 14 osób odstąpiono od oskarżenia to są to dane porażające. Oznaczają one, że te 14 tysięcy osób ma wyrok i zostało skazanych. Można sobie wyobrazić jak to się odbije na ich dalszym życiu. 
Żeby było jasne, jestem przeciwna narkotykom, sama nigdy nie miałam z nimi do czynienia ale w życiu człowiek powinien kierować się zdrowym rozsądkiem, jeżeli istnieje w kodeksie karnym  możliwość odstąpienia od oskarżenia w momencie jeżeli jest to ilość minimalna, na własny użytek, to korzystniej byłoby odstąpić  i edukować niż zapełniać i tak przepełnione cele. Do tych cel trafiają często młodzi ludzie, którzy być może mieliby szansę na inne życie, a tak "edukacja" więzienna zrobi swoje, douczą się i dalej pójdą tak zwaną"złą drogą". Może przesadzam, a może nie. Ja jestem za dawaniem szansy ludziom w postaci przysłowiowej wędki nie tłustej ryby na raz. 
W bardzo zdrowo rozsądkowym tonie na temat karania wypowiadali się: były Naczelnik Więziennictwa i odpytywani psycholodzy zajmujący się właśnie uzależnieniami, czyli mający w tej dziedzinie spore doświadczenia.
 Być może dobrze się stało w sensie społecznym, że trafiło na Korę, osobę znaną, kontrowersyjna, ale także lubianą. I nie chodzi w tym przypadku o skazywanie lub nie skazywanie ze względu na popularność tylko o zrozumienie, że karaniem problemu się nie załatwi i może najwyższa pora na  zdrowy rozsądek?
A tak trochę żartem, trochę serio a propos uzależnień. Też jestem uzależniona, ale od pogody. Sprawdzam, czy czasem nie zabłądzi do nas burza, której boję się panicznie. Widok złocistej kulki przelatujące przez przedpokój wciąż mam w oczach, mimo iż minęło od tamtego czasu wiele lat. Nie wierzę prognozom podawanym w telewizji, sprawdzam na w tej chwili najlepszym portalu pogodowym czyli www.lowcyburz.pl

środa, 22 sierpnia 2012

Miałam kota

Bartuś  rządzi. Miał wtedy jedenaście lat.

Miałam kiedyś kota, niejednego. W porywach do ośmiu sztuk, cztery domowe i cztery dochodzące. Co kot to charakter - niełatwy. Wszystkie były kochane i rozpieszczane, ale wśród tych wszystkich kotów jeden był kotem ukochanym, jedynym i najpiękniejszym. Oraz najinteligentniejszym, przytulającym się najmocniej i najpiękniej mruczącym. O właściwościach terapeutycznych. 
Bartek odszedł na drugą stronę tęczy  trzydzieści minut po  północy 19 ego października 2010 roku. Miał czternaście lat.
Przez półtora roku o Bartku się nie mówiło bo zaraz oczy się szklily i w gardle ściskało.
Potem, któregoś dnia Mama smażąc kalafiory powiedziała: "odłożę Bartusiowi, przyjdzie to zje." Uwielbiał smażone kalafiory. 
Dla zachowania pamięci o Bartusiu powstaje blog:www.kotbartlomiej.bloog.pl . 
Blog piszę w formie pamiętnika załączając zdjęcia, które pozostały. Zdjęcia nie tylko Bartusia, ale także jego rodziny, kolegów i koleżanek. Pamiętniki kota Bartłomieja można czytać jak bajkę dla dzieci, bajkę z kociego życia wziętą. 
Dzisiaj kilka zdjęć Bartusia u mnie.

Szalona piątka w komplecie. Miki, Kaj, Kaja, Tygrys i Bartuś. Sto pomysłów na minutę
Gdy kociaki miały trochę ponad dwa miesiące nadszedł czas rozstania i w domu pozostał Bartuś z Miki.
Bartuś lubił pozować do zdjęć.

Bartuś w czasie spania i budzenia się




Bartuś obserwator 



A co do tego, że miałam kota, mam koty, to to kompletna nieprawda, ponieważ to koty mają mnie. Taka ich kocia natura, a człowiek się słucha.


wtorek, 21 sierpnia 2012

Widoki z mostu

Widok z mostu Piastowskiego na Bulwary w Oświęcimiu i kościół  ojców Salezjanów
Chodzę w związku z tym muszę jeździć - autobusem. Jako że nie używałam tego środka lokomocji od lat musiałam się po pierwsze zapoznać z rozkładem jazdy. Najlepiej poprzez internet. W ten sposób trafiłam na stronę naszego urzędu miejskiego. www.um.oswiecim.pl
Bardzo sympatycznie zrobiona strona i rozkład jazdy dokładny. Przy okazji dowiedziałam się, że Oświęcim bierze udział w konkursie na najbardziej ukwiecone miasto w Polsce. Kwiatów ci u nas dostatek i z roku na rok miasto pięknieje. W te pędy otworzyłam strone i kliknęłam. Tylko jeden klik. www.inspirowaninatura.pl/galeria/oswiecim Na  stronie zdjęcia naszych kwiatowych kompozycji. Prawdę mówiąc zaprezentowany został nikły procent naszej kwiatowej obfitości. Swoje zdjęcia zrobię jak pospaceruję, ale zapachów nie przeniosę, a maciejka posadzona z begoniami wzór biało czerwony, przy cmentarzu żydowskim, pachnie obłędnie. Przez dobrą chwilę stojąc przy przejściu dla pieszych rozglądałam się kto tak ładnie pachnie. Wyszło, że grządka.


Widok na Sołę z mostu Piastowskiego. Rzeka  coraz płytsza

Dzisiaj był dziwny dzień. Upalny i bardzo duszny, słońce niby świeciło, ale  tak jakby poprzez warstwę gazy. A niebo niebieskie. Ot natura i jej kaprysy.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wszystkie dni lata

....."Był  wesoły, dużo pił, lubił jasne, musujące wino z okolic Arezzo, z zabawną nonszalancją rzucał dowcipami i anegdotami. - Znacie to? - łobuzersko przechylał się nad stołem, w jednej chwili przeistaczając się w śmiesznego staruszka o skrzekliwym głosie:" Wnuczku - pyta dziadek. - Jak się nazywa ten Niemiec, co mi znowu schował okulary?" "Alzheimer dziadku, Alzheimer". - Wybuchali gromkim śmiechem, aż drżały pod sufitem kryształowe szybki żyrandola , który pamiętał jeszcze dobre, wilhelmińskie czasy, gdy w salonie bawiła się cała rodzina Steinhoffów,  zanim wszyscy nie wyjechali za ocean. Wiadomo, rak to jest rak, mili moi państwo. Ale alzheimer? To się przydarza tylko innym, nie nam."
"Opowiadanie o miłości" Stefan Chwin. 
Fragment pochodzi ze zbioru opowiadań "Wszystkie dni lata".

To opowiadanie wzruszyło mnie szczególnie, ale przeczytać warto wszystkie. Nostalgiczne, wzruszające, zabawne, bliskie. Napisane z szacunkiem dla Czytelnika.

Polecam na ostatnie dni lata.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Wpis z pamiętnika

Porządkuję nie odwiedzane od lat szuflady. Wyciągam teczki, zeszyty, papiery, papiery, papiery. Wśród tych papierów co i rusz napotykam na wspomnienia. Teczka z dokumentami mojego dziadka - myślałam, że zaginęła, a tu wszystko od 1937 roku. Legitymacje szkolne moje i rodziny. Obrazki malowane w ilości na akord.
Wśród tego wszystkiego pamiętniki. Ale nie takie, że:"... poznałam A. zakochałam się bo spojrzał na mnie"...  tylko klasyczne z wpisami i rysunkami od koleżanek i kolegów z klasy. Każdy wpis inny. Pochodzą z 1958 roku, Pamiętnik należy do mojej Mamy, ale tekst wpisu  mogę przytoczyć, myślę, że teraz  aktualny tak samo, jak pół wieku temu,
Gieorginia - autor zdjęcia Iwona Mejza


"Póki młodość w Tobie żyje,
Póki serce silnie bije,
Patrz daleko, czuj głęboko,
Młodą duszę wznieś wysoko,
i za celem goń.

Osobom starszym niż młode też polecam:))

piątek, 17 sierpnia 2012

Śpiesz się powoli

Dzisiaj pomyślałam sobie, że jednak mieszkam we w miarę normalnym mieście, w którym kierowcy samochodów słysząc sygnał pogotowia nadal ustępują drogi. Zjeżdżają  na pobocze i zatrzymują się. Jeszcze mają świadomość, że kilka minut równa się czyjeś życie. 
Może kiedyś nasze życie?
Okazuje się, że ustępowanie drogi pojazdom uprzywilejowanym nie dla wszystkich jest oczywiste. Czasami  ludzie tak się śpieszą, że są gotowi wymijać karetki.
Kompletnie dla mnie nie do pojęcia. 
Powiedzenie: 'Festina lente', czyli " śpiesz się powoli"  nadal na czasie.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Kryjówka Zwinki

Przeżyłam dzisiaj chwile grozy. 
Stałam i przyglądałam się liliowcom. Teraz to już tylko wyschłe liście i resztki łodyg. Jeszcze miesiąc temu, piękne pomarańczowe kwiaty. I nagle usłyszałam szelest, a podsuszone liście zafalowały. Oczami wyobraźni ujrzałam przedzierającego się przez ostępy liliowców szczura, lub w ostateczności słusznej postury mysz. Odsunęłam się i zrezygnowałam z nachylania pomna momentu, gdy  w zeszłym roku w czasie pielenia grządki z odkrytej dziury wyskoczyła na mnie mysz.  
Liliowce falowały nadal  i nagle na murku do którego przylega grządka ujrzałam zwinkę. Była śliczna. Łypała na mnie zadziornie i nie zamierzała uciekać. Pożałowałam, że nie mam przy sobie aparatu, byłoby fajne zdjęcie. Posiedziała chwilę i zanurkowała z powrotem, a ja po powrocie do domu znalazłam zdjęcie, które kiedyś zrobiłam zwince mieszkającej w ziołowniku. 
Zwinka skąpana w słońcu - autor zdjęcia Iwona Mejza
Moje Liliowce - autor zdjęcia Iwona Mejza
Zwinki uwielbiają miejsca pełne kamieni i kryjówek, tak żeby mogły się wygrzewać na słońcu, a jednocześnie w razie zagrożenia szybko umknąć.

środa, 15 sierpnia 2012

Niewidoczna pajęcza sieć

Wieczorne niebo nad Oświęcimiem. Autor zdjęcia Iwona Mejza
Dzisiaj dzień wolny, wypoczynkowy.

 Porządkuję ostatnio zrobione zdjęcia.

 Niebo nad Oświęcimiem.

Przeglądam.

 I zaskoczenie, na zdjęciu widać coś czego nie dostrzegłam gołym okiem.

Popatrzcie sami.

Pajęcza sieć. Autor zdjęcia Iwona Mejza

wtorek, 14 sierpnia 2012

Niziurski rules

Zdjęcie strona Edmunda Niziurskiego w Wikipedii

Wielbicielką pisarza jestem od zawsze, od przeczytania pierwszej książki, akurat trafiło na "Sposób na Alcybiadesa". Potem to już poszło. "Klub włóczykijów, czyli Trzynaście przygód stryja Dionizego i jego ekipy", " Niewiarygodne przygody Marka Piegusa", "Adelo, zrozum mnie!", "Awantura w Niekłaju", "Siódme wtajemniczenie", "Przystań Eskulapa", "Bal manekinów" i moje ulubione opowiadanie" Szkielet". Tych książek jest dużo, dużo więcej. Dla nas, czterdziesto, czy pięćdziesięciolatków są to książki ważne, pozostające w pamięci. 
Całkiem niedawno natknęłam się na dobry artykuł pana Andrzeja Szczodraka opublikowany w Wiciach  http://issuu.com/wici/docs/wici-info-43-www/77. Tytuł artykułu: "Pisarz Niziurski zaszczytem dla Kielecczyzny". W artykule niespodzianka, cytat z mojej recenzji "Klubu włóczykijów" opublikowanej w klubie MOrd. 
Z artykułu chciałabym przytoczyć zdanie Krzysztofa Vargi, (dla Gazety Wyborczej), który twierdzi, iż świat   przedstawiony w książkach świętokrzyskiego literata miał w sobie jakąś zdradziecką soft power, dzięki której można było uwierzyć, że życie w zapyziałym, polskim miasteczku w latach 60, czy 70 tych, to była najfajniejsza rzecz jaka mogła nam się zdarzyć".
Nic dodać, nic ująć.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Marcin Różycki nie żyje

To miała być noc spadających gwiazd. Przygotowałam listę życzeń, takich najprostszych: żebyśmy wszyscy byli zdrowi, żeby życie się jakoś układało, żeby w Wigilię nikogo nie brakowało...
O północy wyglądnęłam z okna i zobaczyłam niebo grafitowo szare, zasnute strzępiastymi chmurami. Nie widziałam księżyca, nie widziałam gwiazd.

Zdjęcie ze strony artysty

W wieku 36 lat zmarł Marcin Różycki, lubelski bard i poeta. Wrażliwy człowiek.

"Pozwól, że zadam Ci pytanie Panie
Zanim roztrwonię resztę krwi
Jak wielkie będzie me rozczarowanie
Kiedy zapukam do Twych drzwi"...

sobota, 11 sierpnia 2012

Ślimak w trawie



Po deszczu ślimaki buszują w trawie. Jest chłodno i bardzo dobrze. Nie przepadam za codziennym tak reklamowanym przez prezenterów pogody upałem. Nie wysiaduję nad rzeką, nie przekazuję relacji z mazurskich jezior. Gdy chłodno zaczynam myśleć i mogę pracować. Oczywiście od poniedziałku :))

piątek, 10 sierpnia 2012

Telefon komórkowy--jak korzystać

Podstawowa zasada korzystania z telefonu komórkowego brzmi:
Telefon komórkowy jest dla nas, a nie my dla niego.

W kalendarzu sprzed kilku lat znalazłam kilka pożytecznych i życiowych zasad, którymi powinniśmy się kierować przy używaniu komórki w miejscach publicznych:

1. Używaj stonowanego sygnału dzwonka, a jego głośność dostosuj do sytuacji,

2.Całkowicie wycisz komórkę w teatrze, kinie, na ślubie, pogrzebie i podobnych uroczystościach.

3.W autobusie i tramwaju ogranicz rozmowy do minimum i prowadź je dyskretnie, w pociągu wyjdź  z
przedziału na korytarz. Można też posłużyć się SMS-em.

4. W szpitalu nie rozmawiaj w sali chorych, ani na korytarzu, tuz przy niej.

5.Nie prowadź rozmów w kolejce do kasy i w windzie jeżeli nie jesteś sam.

6. Nie przekrzykuj zebranych przy stole, wyjdź do innego pomieszczenia.

7. Jeśli rozmawiasz na ulicy - uważaj by cię to nie zdekoncentrowało, bo łatwo wtedy o wypadek.

8. Pamiętaj, że nawet z zablokowaną kartą SIM bez środków na koncie i bez karty - połączysz się z numerem alarmowym 112.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Spokój kota



Spokój kota jest kojący. Wycisza, uspokaja rozedrgane myśli. Spokój tego kota. Zdjęcie zrobiłam w Tunisie. Przyjechaliśmy do Tunisu  z Nabel ( miasta będącego centrum wyrobu i handlu ceramiką). Tunis tętnił życiem, a my usiłowaliśmy zobaczyć jak najwięcej. Jednym z punktów programu było zwiedzanie medyny wraz z meczetem Az-Zajtuna. W niejednej medynie byłam, ale w tej naprawdę można się pogubić. Zanim przebiegliśmy przez medynę( tempo, tempo), zobaczyłam kota. Pięknego.Leżał na schodach prowadzących do meczetu. Przez chwilę myślałam, że nie żyje. Ludzie kłębili się wokół, szum, gwar, zamieszanie, ani odrobiny spokoju, a on spał. Oddychał równo obezwładniony palącym słońcem, obojętny na to co wokół. Stałam koło tych schodów dość długo zafascynowana jego widokiem. Nikomu nie przeszkadzał, nikt go nie popychał, nie kopał i nie usiłował zrobić krzywdy na tyle wyszukanych sposobów. Nasz brat mniejszy.

środa, 8 sierpnia 2012

Ziarno prawdy w Sandomierzu

Wróciłam  z powrotem do wypożyczania książek z biblioteki. Przerwa była spora, prawie dwa lata, ale akurat cały czas miałam napływ książek do domowej biblioteki i tak naprawdę  czasu brakowało. Teraz nadrabiam zaległości. O Galerii Książki w Oświęcimiu jeszcze napiszę, natomiast dzisiaj o niespodziance jaka sprawiło mi"Ziarno prawdy" Zygmunta Miłoszewskiego. 
Szczęśliwe to miasto, które ma swoją książkę. Takim szczęśliwym miastem jest Sandomierz. Miasto, w którym zakochałam się prawie trzy lata temu, miłością nagłą, trochę nieszczęśliwą, do tej pory nie udało mi się tam powrócić, ale miłością stałą.  Takie uczucie trafiło też autora książki, który powrócił i napisał książkę bardzo dobrą, wciągającą, dopracowaną w szczegółach. Książkę, która otacza i uzależnia nie pozwalając na zrobienie czegokolwiek innego oprócz kawy. Recenzja szczegółowa książki ukaże się na stronie klubu MOrd. 

Dodaję parę zdjęć Sandomierza, mojego autorstwa, robione telefonem komórkowym, więc jakość taka sobie. Ja najbardziej lubię Sandomierz wieczorny
Hotel Sarmata usytuowany bardzo blisko Starego Miasta


Widok wieczorem, romantycznie i westchnieniowo

Zielona Budka z lodami i wejście do restauracji Ciżemka, rok założenia 1563,  w książce obecne

Kamienice na Rynku, miejsce pełne uroku


poniedziałek, 6 sierpnia 2012

afera makowa

Nie wolno w Polsce hodować maku w ogródkach bo jakiś pomysłowy Dobromir mógłby sobie spreparować narkotyk. I dobrze, tyle tylko, że jak we wszystkim tak i w tym potrzebne są granice rozsądku. Telewizja pokazała kilku oskarżonych o hodowanie maku lekarskiego działkowiczów. Mak lekarski to te różowo fioletowe płatki. Prokurator zainteresował się sprawą, bo a jakby inaczej, otrzymali donos, że mak rośnie, a ustawa jest. Działkowicze wyparli się siania zrzucając winę na, za przeproszeniem, srające ptaki. Jeden z działkowiczów miał dość i przyznał się, że posiał. Przyznał się i poszedł na ugodę. Mak jest, sprawca jest, sukces jest, teraz tylko czekać, może do któregoś z kabaretów przemówi nonsens całej sytuacji.

Bardzo dawno temu moja Babcia siała mak na takiej małej grządce, by wystarczyło na masę do makówek, ewentualnie tort makowy pieczony przez Dziadka. Mak sobie rósł, dojrzewał, potem wysychał. Z takich wyschniętych makowin wysypywało się niebiesko popielate ziarenka, dbając by były suche. Zawsze kilka makowin pełnych zostawało na następny rok. To było dawno temu, przed erupcją narkomanii i problemów z nią związanych.
W medycynie ludowej wysuszone makowiny zalanej wrzątkiem używało się w celach leczniczych do obniżenia gorączki. To też było bardzo dawno temu, w warunkach ciężkich, bez dostępu do polopiryn, aspiryn i tym podobnych, trzeba sobie było radzić.

Muszę iść do sklepu i popytać skąd sprowadzają mak. Nadal lubię makówki.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Marylin Monroe

Urodziła się 01.06.1962 roku, zmarła trzydzieści sześć lat później w nocy z 4/5 sierpnia 1962 roku. Jedyna i niepowtarzalna Marylin Monroe. Legenda kina. Poniżej zdjęcia opublikowane w Przekroju  z dnia  9 września 1962 roku, numer 909
A taka pozostanie w pamięci.

sobota, 4 sierpnia 2012

Optymistycznie od rana

Taki fajny dzień od rana. Prawie wakacyjny. Po wczorajszych przeżyciach sportowych stopień mojego i nie tylko mojego optymizmu wzrósł o sto procent. Rano  na zakupy, sprzedałam samochód, na razie nie kupiłam nic innego więc zakupy muszę planować z głową, tak bym dała radę przynieść je do domu. Kondycja mi wzrasta, dotleniam się, czyli ; nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. 
Wracam sobie do domu optymistycznie nastawiona i już z daleka słyszę dyskusję drogowców z sąsiadką, panowie robią nam drogę dojazdową i integrują się z otoczeniem, co miłe. Dyskusja, wiadomo, o medalach, zawodach, o tym co jeszcze nas czeka ciekawego. O wzruszeniach i towarzyszących oglądaniu emocjach. Przechodzę, wtrącam parę słów, też się integruję.
Walka sportowa, cały wysiłek wkładany przez przedstawicieli różnych dyscyplin sportowych w osiągnięcie pozytywnego rezultatu, pełnia szczęści gdy medalu,  daje nam, zwykłym oglądaczom telewizyjnym, tak wiele radości i optymizmu. Trzeba tylko trochę sukcesów i Mazurka Dąbrowskiego, by inaczej popatrzeć na świat i uwierzyć, że wszystko jest możliwe. Mam nadzieję.

piątek, 3 sierpnia 2012

życie jest pełne niespodzianek

Liczyłam na medal Pawła Korzeniowskiego, nie wyszło, ale dzisiejszy dzień do zapamiętania. Brązowy medal dziewczyn i dwa złote, Adriana Zielińskiego i Tomasza Majewskiego. Po prostu cudne. Jestem fanką Majewskiego od czasu, gdy w czasie pytań kwalifikacyjnych do Milionerów ( taki program emitowany jeszcze w 2010 roku) na pytanie właśnie o nazwisko złotego medalisty z Pekinu odpowiedziałam: - wiem, naprawdę wiem, takie długie włosy i bandana. Nie zaliczyli.
Z niecierpliwością czekam kto następny. Życie jest pełne niespodzianek :))

czwartek, 2 sierpnia 2012

Leki do aptek?

Leki do aptek, to apel oczywiście aptekarzy, którzy  powodowani "troską" o potencjalnego pacjenta chcą wyrugowania konkurencji z rynku. Bo rynek leków to bardzo duże pieniądze, które kuszą. 
Jestem przeciwniczką narodowej lekomanii i upatrywania wybawienia od wszystkiego w kolejnej tabletce, ale uważam, że środki podstawowe powinny być ogólnodostępne.  Problem polega nie na tym gdzie zakupimy kolejną tabletkę od bólu głowy, ale na tym by jeżeli już, to aplikować sobie lek z umiarem i tylko wtedy gdy nic innego nie pomaga. Przy bólu głowy zamiast tabletki  bardzo dobra jest kawa parzona z kardamonem, dwa ziarna, albo zimna woda mineralna z cytryną i po prostu przewietrzenie pomieszczenia. Spędzamy całe dnie przy komputerach, pod niezdrowym światłem świetlówek, albo  jakichś energooszczędnych cudów, nie chodzimy na spacery, nie gimnastykujemy się. Rano do samochodu, potem windą do biura, potem właśnie światła, klimatyzacja, coś do przegryzienia, winda, samochód, centrum handlowe, zakupy, dom telewizor, pilot, kanapa. I cicho bo w końcu odpoczywam popijając ulubiony trunek. To wersja wielkomiejska, którą można zmieniać dowolnie. 
Wersja miejska rodzinna: dom, pobudka, dziecko wrzeszczy, mąż by pospał, wywalczone przedszkole czeka, w pracy redukcje, skurcz żołądka bo co wymyśli szef/szefowa, obowiązki, polecenia, ani chwili wytchnienia. Zabrać dziecko, dojechać do domu, coś ugotować, poplotkować, oglądnąć ulubiony serial. Nie mieć ochoty na nic bo stres, bo lęk. 
Nie na darmo środki przeciwbólowe i tak zwane" na nerwy" mają największe powodzenie, a w gabinetach psychiatrów pojawiają się coraz młodsze osoby. Wziąć tabletkę, jakąkolwiek jest dużo łatwiej niż zmienić własne nawyki i wykonać pracę by zmienić jakość naszego życia i naszej rodziny. To trudne, ale na dłuższą metę zdrowsze i tańsze.
Wiem o czym piszę ponieważ kiedyś też wydawało mi się, że łyknę tabletkę i po kłopocie. To było przyzwyczajenie. Okres przyzwyczajania się do nowych rzeczy, warunków, sytuacji trwa około dwóch tygodni ( do lepszego szybciej ) , dlatego przy następnym bólu głowy zamiast sięgać po tabletkę otwórzmy okno, zaparzmy kawę, wrzućmy do niej dwa ziarna kardamonu i odprężmy się. Ból powinien ustąpić.

środa, 1 sierpnia 2012

Tacy ludzie nie powinni umierać

27 stycznia 2000 roku  August Kowalczyk w Oświęcimiu


Wmurowanie przez Augusta Kowalczyka aktu erekcyjnego pod budowę Pomnika Hospicjum Miastu Oświęcim

W niedzielę zmarł pan August Kowalczyk, człowiek dobry. Miałam okazję poznać Go lata temu, w momencie gdy idea budowy Pomnika Hospicjum dopiero zaczynała nabierać kształtów. Pamiętam zebranie Towarzystwa Miłośników Ziemi Oświęcimskiej  poświęcone tej idei  gorąco propagowanej przez  pana Andrzeja Telkę, też już nieżyjącego. Byłam pod wrażeniem ogromu przedsięwzięcia, bo przecież na początku nie było nic. Dopiero potem zaczęły się peregrynacje do urzędów, Fundacja dostała kawałek ziemi. Właśnie na tym kawałku ziemi w dniu 27 stycznia 2000 roku nastąpiło uroczyste wmurowanie aktu erekcyjnego. W owalny otwór w ziemi została wsunięta zaplombowana tuba.Otwór zamurowano zespołowo, murował prezydent Kwaśniewski, murował pan Kowalczyk, pan Telka, też dorzucił zaprawy. Hospicjum jest piękne, pracują tam ludzie z sercem. Dobrze, że pan August Kowalczyk dożył ukończenia  swego dzieła. Będzie pamiętany poprzez swe niezwykłe, nieprzeciętne życie,  poprzez swe role, a dzięki tak mądremu Pomnikowi służącemu ludziom będzie żył wiecznie. Tacy ludzie nie powinni umierać.

Zdjęcia pochodzą z mojego domowego archiwum. Zostały wykonane przez panią Annę Jęczalik