Ostatnio coraz częściej spędzam czas czytając o zmierzchu epoki cesarza Franciszka Józefa. O starym Wiedniu i jego sekretach.
Bo Wiedeń to same sekrety, przynajmniej taki Wiedeń został ukazany w książce Jody Shields. Wiedeń tajemniczy, frapujący wciągający, igrający z czytelnikiem jak kot z myszą. Pewien swego czaru. Jedyny i niepowtarzalny.
Rok 1910, jeszcze Wiedeń się bawi i nikt nie myśli o nadciągającej wojnie. Księżna Esterhazy w wytwornym, kawiarnianym towarzystwie zaciąga się dymem z papierosa. Kobiety palą, takie jak ona, uprzywilejowane damy palą nawet w miejscach publicznych.
W Wiedniu, niedaleko pomnika cesarzowej Elżbiety zostają znalezione zwłoki młodej kobiety, osiemnastoletniej Dory.
Sprawę prowadzi inspektor fascynujący się nowoczesnymi metodami śledczymi. Dzięki niemu możemy dowiedzieć się w jaki sposób prowadzono wtedy przesłuchania, jak szukano dowodów. Jak wyglądała sekcja zwłok. W jaki sposób zabezpieczano miejsce przestępstwa. Mnóstwo szczegółów składających się na książkę, która albo nas pochłonie, albo odrzuci. Na pewno ciekawa lektura dla osób interesujących się magią, zabobonami i różnego rodzaju przesądami. Magnetyczna Erzsebet, żona inspektora, to oprócz Wiednia bohaterka pierwszoplanowa.
Notatka na okładce trafnie kwalifikuje książkę jako nastrojową powieść detektywistyczną. Według mnie momentami daleką krewną książek Arthura Conan Doyla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz