poniedziałek, 30 listopada 2020

Wydawnictwo Media Rodzina - książki dla dzieci zimową porą "Zuzia jeździ na nartach" Liane Schneider i Eva Wenzel Bürger

 Pozostajemy w klimacie zimowym :)


Wakacje zimowe to idealna pora żeby wybrać się na narty. Zuzia nie może doczekać się kiedy w końcu wyruszą w podróż do górskiego miasteczka. Żeby się przygotować Zuzia gimnastykuje się wymachując rękami i nogami, tak jak tata. 

Pierwszego dnia wakacji wszyscy ruszają w podróż, najpierw za kierownicą auta siada tata, a potem zmienia go mama. Gdy widać góry sięgające chmur okazuje się, że są już na miejscu i dla Zuzi rozpocznie się tydzień nauki jazdy na nartach. Ale żeby się uczyć trzeba mieć kask i gogle. Kask zabezpiecza przed skutkami upadku, a gogle przed ostrym słońcem, które odbija się od bielutkiego śniegu. 

Zuzia jest pilną uczennicą i szybko uczy się jazdy na nartach od podstaw. Jest to też dla niej świetna zabawa. Gdy instruktor jest już pewny, że żadne z dzieci nie zrobi sobie krzywdy pozwala im spróbować zjechać ze stoku do ćwiczeń. Zuzia jako narciarka czuje się świetnie i już wie, że będzie tęskniła za górami i jazdą na nartach. 

Świetna książeczka przygotowująca dzieci do pierwszych kroków na nartach. Pokazuje ćwiczenia, które powinno się wykonywać, przybliża jak powinno wyglądać ćwiczenia chodzenia na nartach. Jak pracować w zespole i korzystać z wyciągu. Dzięki Zuzi i jej przygodzie z nartami dzieci oswoją się z potrzebnym do jazdy wyposażeniem i same chętnie spróbują jazdy na górskich stokach przystosowanych do jazdy dla dzieci. 

"Zuzia jeździ na nartach" to kolejna książeczka z serii "Mądra Mysz" towarzysząca dzieciom w ich codziennym poznawaniu świata. 

Serdecznie polecam. 


Wydawnictwo Media Rodzina - książki dla dzieci zimową porą "Kicia Kocia - Zima" Anita Głowińska


 Idzie zima, więc czas na kolejne spotkanie z Kicią Kocią. Kicia Kocia jest już samodzielna i sama wkłada sweterek i puchową kurtkę. Żeby nie zmarznąć na głowę zakłada ciepłą czapkę, szyję owija szalikiem. W zimowych butach i rękawiczkach może bawić się na śniegu długo i bez obaw, że zmarznie. 

Towarzyszy jej przyjaciel Pacek, z którym zjeżdżają na sankach. Na lodowisku bawi się Julianek. Kicia Kocia i pacek spotykają Adelkę, z którą lepią bałwana i obrzucają się śnieżkami. Ruch na świeżym powietrzu to samo zdrowie i po powrocie do domu Kici Koci dopisuje apetyt. 


Kicia Kocia towarzyszy dzieciom od kilku lat ucząc i bawiąc najmłodszych. Pięknie ilustrowana, autorką tekstu i ilustracji jest Anita Głowińska stanowi wsparcie edukacyjne dla rodziców najmłodszych dzieci. Z Kicią Kocią można iść do stomatologa, na spacer w mieście i w lesie. Można zasnąć z maskotką Kici Koci na poduszce i uczyć się z nią angielskiego. Świetna seria dla najmłodszych łącząca w udany sposób edukację z zabawą. 

niedziela, 29 listopada 2020

Wydawnictwo Media Rodzina - książki dla dzieci zimową porą "Maks zimą" Christian Tielmann i Sabine Kraushaar

 



Od dzisiaj będę prezentowała na blogu książki dla dzieci związane z nadchodzącą porą roku. Dzisiaj spadł u nas pierwszy śnieg i zrobiło się zimowo, przytulnie. Mamy pierwszą niedzielę adwentu, a do świąt pozostało 25 dni. Dobry moment by przygotować listę prezentów pod choinkę. 

Naturalnie najlepszym prezentem są książki. Zawsze i każdemu, a gdy przyzwyczaimy dzieci do czytania to będą  czytanie traktowały jak coś naturalnego, najnormalniejszego w świecie. Skoro mama czyta, tata sięga po książkę, babcia nie wyobraża sobie funkcjonowania bez lektury, to i dziecko, któremu najpierw rodzice czytają z latami kontynuuje przygodę z książkami. 

Dzisiaj zacznę od książeczki z serii "Mądra mysz". W tej serii ukazało się już kilkadziesiąt tytułów, a wszystkie poruszają tematy bliskie dzieciom i pełnią funkcję przewodników po otaczającym dzieci świecie. 



Jak wszystkie dzieci tak i Maks nie mógł doczekać się kiedy spadnie pierwszy śnieg. Dlatego ucieszył się gdy zobaczył, że ogród wokół domu przykryła gruba pierzyna ze śniegu. Oznaczało to, że Maks będzie mógł wypróbować swoje nowe sanki. Ale przed wyprawą na sanki Maks musiał spędzić czas w przedszkolu. Lepienie bałwana, a potem obrzucanie się śnieżkami i udeptywanie śniegu żeby można było bezpiecznie zjechać na sankach z pagórka. 

Czyli sama zimowa przyjemność. Dużo ruchu na świeżym powietrzu, spotkanie z przyjaciółmi i kubek kakao po powrocie do domu. Idealnie spędzony czas w gronie przyjaciół i rodziny. 

Mam nadzieję, że razem z Maksem będzie się dobrze bawili zimową porą. A może nawet samodzielnie zbudujecie igloo?

W jaki sposób?

Podpowiedź w książce ;)

Napisał Christian Tielemann

Ilustrowała Sabine Kraushaar

Tłumaczyła Emilia Kledzik

sobota, 28 listopada 2020

Premiera! "Wszystkie grzechy nieboszczyka" w wersji audio od 30.11.2020

Listopad zakończę premierą "Wszystkich grzechów nieboszczyka" w wersji audio. Pierwsza premiera książki miała miejsce w grudniu 2012 roku czyli prawie osiem lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło, napisałam i wydałam kilka książek, więc jest to dla mnie powrót do przeszłości. Nowa okładka, tekst w interpretacji Lidii Sadowej. Ciekawa jestem jak się będzie słuchało. 



Sylwia Kubik "Miłość pod naszym niebem"

 


"Miłość pod naszym niebem"

 To kontynuacja bestsellerowej powieści „”Pod naszym niebem”, o której pisałam Wam TUTAJ

Z przyjemnością wróciłam do Brzozówki, małej wsi na Powiślu i towarzyszyłam ludziom zamieszkującym to dobre do życia miejsce w ich codziennej pracy, radościach i zmaganiach z przeciwnościami losu.

Tak jak oczekiwałam, od pierwszej strony znowu poczułam się jak u siebie w domu, angażując się całym sercem w życie tej niewielkiej, spójnej społeczności. Sylwii Kubik udało się stworzyć bardzo realne miejsce na nie tylko literackiej mapie. Przyznam szczerze, że jeszcze do niedawna niewiele wiedziałam o Powiślu, ot, tyle że jest takie miejsce na terenie Polski. Po lekturze książek Sylwii Kubik, wiem, że jest to także miejsce, które z chęcią bym odwiedziła gdy nadejdzie czas podróży. Zwłaszcza że  lubię sielskość w dawkach umiarkowanych, wszak większość z nas potrzebuje wypoczynku od ciągłego pędu, jestem z zamiłowania ogrodniczką – amatorką, sieję, sadzę i wyrywam, jak trzeba. Nie muszę wyobrażać sobie zapachów, znam je, wiem jak wygląda praca w polu i krowy widziałam nie tylko na obrazku.

Moim zdaniem Sylwia Kubik w sugestywny sposób przywołuje kraj lat minionych, ale nie zapyziały i przaśny, tylko pełną garścią korzystający z dobra jakie niesie obcowanie człowieka z naturą.

Nie oznacza to, że mieszkańcy Brzozówki funkcjonują odcięci od zdobyczy nowoczesnej techniki. Orają pole traktorem, nie pługiem, korzystają z telefonów komórkowych tak jak wszędzie, ale odniosłam wrażenie, że nadal pamiętają, że telefon jest dla ludzi, nie ludzie dla telefonu.

Ludzie tam są dla siebie nawzajem życzliwi, a czasem mocno złośliwi – Weronika się nie zmienia ani na jotę. Stefan gdera, ale jak każdy potrzebuje uwagi, a życie Heleny zmienia przyjazd młodej dziewczyny. Taki trochę zamiast, ale to właśnie ona jest zwiastunem zmian.

Czy lato w Brzozówce dla niektórych będzie tym przełomowym?

Czy tajemnice sprzed lat skrzętnie skrywane przez Helenę przestaną być tajemnicami?

O tym przeczytajcie sami.

Sylwia Kubik

"Miłość pod naszym niebem"

Wydawnictwo eSPe

 

 

sobota, 21 listopada 2020

"Komisarz Serge Olovski. Dom z ogrodem tanio sprzedam. Świąteczne porządki Genevieve Hibou" Eliza Veinard

 




Senne pikardyjskie miasteczko jesienną porą. 
Zimno, coraz zimniej, opadłe z drzew liście zaściełają chodniki, ciemności zapadają dużo szybciej, w starych domach dymią kominki, usiłujące ogrzać grube mury. O poranku otuleni mgłą przechodnie, kuląc się w zbyt cienkich paltach, podążają do pracy. Albo do piekarni po croissanty na śniadanie. Posiadacze psów, jak pan Collard muszą pofatygować się na spacer, niezależnie od własnych chęci. Zazwyczaj szybko wracają do domu... jednak nie tym razem. 

Pan Collard trzęsącymi się palcami wybrał numer 112, odczekał do przyjazdu policji, złożył zeznania i pożegnał się z czytelnikami. 

Policją zajmować się nie mam zamiaru, zrobili co do nich należało, a potem odjechali. 

Do akcji, nie od razu, rzecz jasna, wkroczył Serge Olovski w towarzystwie Ewy Wolny. 

Emerytowany komisarz policji i emigrantka z Polski sprzątająca w domach okolicznych notabli, to wbrew pozorom niedobrania udana para. Ona ma do niego cierpliwość, on ratuje ją z opresji. Ale nie spodziewajcie się romansu i tanich gierek na uczuciach. 

Dwa opowiadania, dwa miasteczkowe światy, dwie zagadki kryminalne poprowadzone ciekawie w starym, dobrym stylu. Miłośnicy kryminałów na pewno pamiętają komisarza Maigreta bohatera powieści G. Simenona. Przyznam się, że nadal po nie sięgam i z przyjemnością wędruję ulicami Paryża śledząc zmiany topograficzne, obyczajowe, kulturowe. Rozwiązuję z komisarzem zagadkę kryminalną, często związaną z codziennym życiem mieszkańców stolicy Francji. Czasami śladami komisarza podążam na prowincję, by zetknąć się z inną mentalnością, różnym od "miastowego" postrzeganiem świata i zmian, które w nim zachodzą. 

Klimat opowiadań z pierwszego tomu przygód komisarza Olovskiego  przypomina mi właśnie prozę Simenona. Nie ma tu fajerwerków, szalonych zwrotów akcji, kawałkowania ciała i innych kryminalnych przyjemności.

Bo ileż można?! 

Jest sprawnie poprowadzona intryga kryminalna, dwa opowiadania do przeczytania w dwa wieczory, a może w jeden wieczór i para bohaterów, którzy mogą nas jeszcze niejednym zaskoczyć. 

Oraz rewelacyjny przepis na świąteczne porządki. 

Polubiłam i z przyjemnością za jakiś czas sięgnę po kolejny tom opowieści o śledztwach prowadzonych przez tę budzącą sympatię parę dobrych znajomych, a może z czasem przyjaciół. 


piątek, 13 listopada 2020

Mackenzi Lee "Historia świata na czterech łapach"

 


Gdyby Mackenzi Lee pisała swoją książkę pod koniec 2020 roku, to przypuszczam, że ostatni rozdział poświęciłaby przyszłym lokatorom Białego Domu, czyli Champowi i Majorowi. 

Powody są dwa:

 Po czterech latach przerwy psy znowu zamieszkają w Białym Domu, wprawdzie  Champ w czasie wiceprezydentury Bidena zdążył już obwąchać wszystkie kąty, ale dla Majora będzie to nowe doświadczenie. Zwłaszcza że Major będzie pierwszym psem wziętym ze schroniska, który będzie mógł obwąchać Gabinet Owalny! 

Major najpierw zawitał do domu Bidenów na tak zwany tymczas, ale jak to zazwyczaj bywa, podbił serca domowników i został na stałe. Teraz przed  nim wielka kariera i możliwość skierowania uwagi Ameryki i reszty świata na los psów przebywających w schroniskach całego świata. 

Przy okazji przypomnijmy, że psy w zasadzie od początku zamieszkiwały w Białym Domu. Już Georg Washington przeprowadził się do siedziby amerykańskich prezydentów razem z psami. Towarzyszyły mu: Taster, Tipler, Tipsy, Scentwell i wiele innych o równie zaskakujących imionach. Natomiast Pete, pies Theodore Roosevelta miał na sumieniu niemal międzynarodowy skandal - nie każdemu przyszłoby do głowy zdarcie spodni ambasadorowi Francji... 

Powód drugi:

Mackenzi Lee przypomina, że to właśnie w Stanach Zjednoczonych powstało pierwsze schronisko dla psów, jego pomysłodawczynią była Caroline Earle White i działo się to w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku. 

Jak pisze Mackenzi: "Caroline, główna twórczyni instytucji, nie trafiła do jej władz. Znowu ten chrzaniony, odwieczny seksizm. W takiej sytuacji Caroline założyła odłam PSPCA - Kobiece PSPCA, nazywane też Kobiecym Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami." Strona 97

Caroline założyła także Amerykańskie Stowarzyszenie Antywiwisekcyjne.



Na pewno zainteresuje Was historia psów terapeutycznych, a z całkiem innej półki historia psów, które przyłożyły łapę do kolonializmu. Nie dlatego, że chciały, po prostu Kolumb i inni konkwistadorzy lubili wyręczać się psami. A jeden z nich zapłacił wysoką cenę za zwycięstwo dobrej, psiej natury nad wyuczoną i wymuszoną głodem i szczuciem agresją. 

Przejdźmy do lżejszych wątków.

A może nie, o psach, które weszły do historii literatury, medycyny, kina, angielskiej rodziny królewskiej, i nie tylko angielskiej, poczytajcie sami. 

Uwielbiam historię, od zawsze to mój konik, pasja, hobby, w ostatnich latach nieco zaniedbane, ale to właśnie Mackenzi Lee historiami o psach, które zapisały się w historii przypomniała mi jak fascynująca może być historia opowiedziana z różnej perspektywy. Tym razem jest to psia perspektywa, bo to pies jest tym centrum wokół którego kręci się cały świat. Ten współczesny, ten sprzed lat i ten starożytny, gdy psy dopiero zdobywały wpływy i oswajały człowieka. 

Książka została napisana przystępnym językiem, momentami potocznym, ale doskonale dopasowanym do każdego tekstu. Rozdziały są krótkie, zwarte, dopracowane. Na końcu książki została podana wybrana bibliografia, co nadaje tekstom wiarygodności - niektóre psiestorie są tak nieprawdopodobne, a jednak prawdziwe. 

To jedna z tych książek, które podbijają serca czytelników i już na zawsze zajmują miejsca tam gdzie układamy ulubione książki. Dzięki pięknym ilustracjom autorstwa Petry Eriksson zobaczymy naszych braci mniejszych wszędzie tam gdzie byli potrzebni, nieśli pomoc i dawali radość i inspirowali, ale też walczyli i zawsze ciężko pracowali. 

To doskonała książka na prezent pod choinkę, albo taki bez okazji.


Mackenzi Lee "Historia świata na czterech łapach"

W świetnym tłumaczeniu Małgorzaty Hesko-Kołodzińskiej i Piotra Budkiewicza

Wydawnictwo Media Rodzina

Rok 2020

Dla wszystkich

 


czwartek, 12 listopada 2020

"Leon i Lena poznają samochody" Antti Nikunen

 

Dodaj podpis

"Leon i Lena poznają samochody" to jedna z tych książek, które powinny znaleźć się w każdej domowej biblioteczce. To bardzo pomysłowy przewodnik, który pozwala dzieciom, ale także rodzicom poznać budowę samochodów i całą motoryzacyjną otoczkę. 

Większość dzieci dobrze orientuje się w markach samochodów. Specjalnie piszę dzieci, ponieważ coraz częściej dziewczynki tak samo jak chłopcy są obeznane nie tylko w rozpoznawaniu firm samochodowych, ale także kształtów i śpiewająco odróżniają sedana od vana. Ale wnętrze samochodu kryje niejedną tajemnicę. I właśnie mamy okazję poznać te samochodowe tajemnice i dowiedzieć się jak naprawić na szybko przebitą oponę, gdzie w samochodzie ulokować psa i dlaczego moc samochodów podaje się w koniach mechanicznych. 

Książka jest zaprojektowana w przemyślany sposób, tak żeby podać jak największą ilość wiadomości w atrakcyjny, pobudzający wyobraźnię sposób. 



Doskonała zabawa i nauka tak dla dzieci jak i dla rodziców. Posługując się książką i słuchając inżyniera Karola możemy razem z dziećmi zrobić przegląd samochodu i sprawdzić czy nie trzeba uzupełnić podstawowego wyposażenia. Sprawdzić termin przydatności gaśnicy i apteczki samochodowej. Rozłożyć i złożyć trójkąt samochodowy... 

A dodatkowo zrobić mały test na znajomość przepisów ruchu drogowego.



Serdecznie polecam, to doskonały prezent pod choinkę. 

Książkę otrzymałam od wydawnictwa Media Rodzina


piątek, 6 listopada 2020

"Plac zabaw Playground" Uczę się angielskiego z Kicią Kocią i Nunusiem. Autorka Anita Głowińska


Akademia Kici Koci to nowa seria edukacyjna, w której dzieci znajdą odpowiedzi na nurtujące je pytania, poznają nowe pojęcia i rozpoczną przygodę z językami obcymi. Do tej pory w ramach Akademii Kici Koci ukazały się "Pojazdy" oraz "Kolory". "Plac zabaw Playground" jest dobrym wprowadzeniem do nauki języka angielskiego dla małych dzieci. 

Kicia Kocia i Nunuś wybierają się na plac zabaw, czyli playground. Po drodze spotykają panią Kwiatek, która życzy im dobrej zabawy. 

Na placu zabaw bawią się też inne dzieci. Kicia Kocia opiekuje się Nunusiem, który radośnie wykrzykując wyżej, wyżej czyli higher, higher huśta się na huśtawce. Potem Nunuś korzysta ze zjeżdżalni. 

Kicia Kocia i Nunuś spotykają w piaskownicy Adelkę, która zasmucona szuka łopatki. Nunuś oczywiście pomaga koleżance. 


W znanym i lubianym przez dzieci otoczeniu drugi język jest przyswajany przez dzieci w sposób naturalny, płynny. Zaletą jest komunikowanie się pełnymi zdaniami, dzieci uczą się poprzez interakcje, a nie poprzez popularne "wkuwanie" słówek. Taki sposób nauki pobudza ciekawość, sprawia, że dziecko rozumiejące krótkie, ale pełne zdania przyswaja słówka potrzebne do zrozumienia rozmowy. To początek, ale zabawa i szybki sukces jest najlepszym sposobem na zachęcenie dziecka do nauki języków obcych. 


Już jestem ciekawa czego będziemy się uczyć z kolejną książką z serii: Akademia Kici Koci. 

Plac zabaw Playground Uczę się angielskiego z Kicią Kocią i Nunusiem.

Anita Głowińska 

Wydawnictwo Media Rodzina




"Kicia Kocia i Nunuś. Sprzątamy!" Anita Głowińska


Książeczka z serii dla najmłodszych, z nieodłącznym młodszym bratem Kici Koci Nunusiem, przeznaczona dla dzieci od 2 do 6 lat. 
Tym razem sprzątamy z Kicią Kocią i Nunusiem. 
Starsza siostra dokładnie wie jak pokierować Nunusiem i pokazać mu sposoby na sprzątanie. 
Nunuś lubi spacerować i lubi sprawdzać głębokość kałuży. A to znaczy, że wraca do domu z przemoczonymi butami i domagającymi się prania skarpetkami. 
Nunuś chce jak najszybciej pozbyć się odzieży wierzchniej i zamiast każdą sztukę ubrania odkładać tam gdzie jej miejsce, rzuca gdzie popadnie. A wieszak pusty.
Kicia Kocia dobrze wie, że nauka polega nie na krzyczeniu, ale na umiejętnym pokierowaniu roztrzepanym Nunusiem i pokazaniu mu gdzie jest miejsce każdego elementu garderoby. 
Kicia Kocia rozśmiesza Nunusia zakładając brudne skarpetki na uszy! 
Przecież Nunuś dobrze wie, że miejsce brudnych skarpetek jest w koszu z bielizną do prania. Mały czytelnik jest jak Nunuś, dopiero się uczy i rolą rodziców wspomaganych przez Kicię Kocię jest nauczenie dziecka prawidłowych nawyków. Gdy podrośnie nikt nie będzie mu musiał pokazywać gdzie odkłada się brudne skarpetki i będzie dobrze wiedział do czego służy wieszak w przedpokoju. 
Kicia Kocia jak zawsze z poczuciem humoru, mądrze wspomaga edukację najmłodszych. Serdecznie polecam, wszystkie znajome dzieci uwielbiają serie z Kicią Kocią i niecierpliwie czekają na kolejne pomysły Kici Koci i Nunusia. 


"Kicia Kocia i Nunuś. Sprzątamy!"
Tekst i ilustracje Anita Głowińska
Wydawnictwo Media Rodzina

"Manewry miłosne. Najsłynniejsze romanse polskiego filmu." Wiesław Kot

 W "Trędowatej", jak w rasowym melodramacie, bohaterów poza własną miłością nie interesuje nic albo niewiele.

Koncentrują się - a widz z nimi - wyłącznie na własnych doznaniach. Do ich roztrząsania nigdy nie brakuje im czasu ni okazji. Trudno się dziwić - miłość spada na młodych ludzi jak grom z jasnego nieba. Nie znosi żadnych przymiarek, kalkulacji. Nie można się jej w żaden  sposób oprzeć, podobnie jak nie da się jej wyżebrać, nakazać czy o niej zapomnieć. A już na pewno nie można jej kupić. Więcej - miłość każe bohaterom odrzucić niezbędną ostrożność, myślenie w kategoriach następstw i konsekwencji, często w ogóle każde myślenie. Znamy to: "Serce nie sługa..." strona 280

 

Czytam "Manewry miłosne - najsłynniejsze romanse polskiego filmu" napisane przez znawcę filmu, krytyka filmowego Wiesława Kota. Napisane ze znajomością przedmiotu, pięknym, plastycznym językiem, z typowym dla Autora poczuciem humoru i błyskotliwością. Trzydzieści filmów o miłości, trzydzieści odsłon miłości.

Dlaczego przytoczyłam fragment dotyczący Trędowatej?

Ponieważ, co ważne, Wiesław Kot pisze także o powodach powodzenia powieści i filmu, a w zasadzie filmów, ponieważ były trzy ekranizacje.

"W 1921 roku było w Polsce 33% analfabetów, a dziesięć lat później 23%. Z tym że wśród osób starszych liczba osób bez kontaktu z alfabetem wahała się w okolicy 40%. Odsetek analfabetów był wyższy wśród kobiet niż wśród mężczyzn. (...)Nasilało się przy tym zjawisko wtórnego analfabetyzmu zwłaszcza wśród dzieci wiejskich, które po szkołach najniższego stopnia nie miewały już kontaktu ze słowem drukowanym. W miastach powszechnie wprowadzano szkoły siedmioklasowe, ale na wsiach do końca dwudziestolecia funkcjonowały szkoły dwu-, czteroklasowe. A wieś i tak przekraczała, jak twierdzą socjologowie, pierwszy próg umasowienia kultury. Poza tym znaczenie dla czytelnictwa miał przeciętny poziom wykształcenia. Osób ze średnim i wyższym wykształceniem było w całej międzywojennej Polsce około 1,5 miliona. Te dane tłumaczą wiele z powszechnego uwielbienia dla romansu w ogóle, a pisarstwa Mniszkówny w szczególności".

Przytoczyłam tylko urywek i to z omówienia pozycji szczególnej pod względem socjologicznym i psychologicznym. Wiele osób nadal kocha melodramaty.

"Manewry miłosne" polecam serdecznie i życzę przyjemnej, pełnej niezapomnianych wrażeń lektury.

Ja cieszę się posiadaniem egzemplarza z dedykacją od Autora. Ponieważ dedykacja prywatna, treści nie ujawniam.



 

 

 

środa, 4 listopada 2020

Iwona Banach "Stara zbrodnia nie rdzewieje" czyli wzloty i odloty papugi Pindy



Ogłoś konkurs literacki, wybierz dziewięciu początkujących literatów liczących na szybką i opływającą złotem, dolarami, a w ostateczności złotówkami karierę. Zbierz ich w jednym miejscu, najlepiej hej za lasem, za dolinami… i poza zasięgiem Internetu. Poczęstuj herbatą o siedemnastej, dołóż ciasteczko. Niech poczują, że awansowali do klasy wyższej – pisarskiej.

Wprowadź dysonans w postaci przeklinającej papugi.

Nazwij papugę Pindą!

Dorzuć  jednego starego kawalera, pracownika odpowiednich służb. Niech będzie sympatyczny i oczytany.

Dodaj mu rodzicielkę budzącą mordercze myśli w każdej synowej in spe.

Dołóż kandydatkę na synową z odzysku.

Plus pałacyk z dykty i regipsu, wieżyczka zawsze mile widziana.

Zmiksuj na pełnych obrotach.

Przelej do formy, zapiecz. Podawaj w glazurze z energetycznej, momentalnie poprawiającej humor okładki.

Satysfakcja biesiadników gwarantowana.

Tak mniej więcej mógłby brzmieć przepis kulinarny na zakręconą komedię kryminalną, której tytuł brzmi: „Stara zbrodnia nie rdzewieje”.

Zachęceni?

To brać i czytać, bo śmiech, ten z serca i przepony, jest teraz na wagę złota, a mamy go jak na lekarstwo, śmiechu, bo co do złota to nie wiem.  

Pisanie komedii kryminalnych nie jest sztuką łatwą. Nie dość, że czytelnik oczekuje, że zostanie rozśmieszony, to jeszcze trzeba pilnować tej nieszczęsnej intrygi kryminalnej, ułożyć wiarygodną fabułę, nie pomylić mordercy z ofiarą. Pomotać tropy żeby czytelnik musiał nieco pomyśleć zanim zakrzyknie: Eureka! To na pewno Kowalski! Albo zaraz, zaraz… a może zabił kamerdyner?

Papuga?

Papugi żaden sąd nie skarze, autorka nie takie rzeczy wypisywała, więc może to Pinda?

A może?

Czy rzeczywiście motyw wieńczy dzieło? 

Przy okazji odświeżamy sobie w pamięci klasykę literatury kryminalnej bazując na prostych skojarzeniach i dostajemy prztyczka w nos.

Zabawa przednia, papuga Pinda idzie łeb w łeb, grzywka w grzywkę z moją dotychczas ulubioną papugą Zgagą.

Aż mnie dreszcz obleciał, gdy wyobraziłam je sobie w duecie.

Tym optymistycznym akcentem kończę przepis na wciągający kryminał rozśmieszający. Autorką receptury jest niezrównana Iwona Banach, pisarka o stylu niepodrabialnym, bardzo dla niej charakterystycznym, wymagającym poczucia humoru zaprawionego odpowiednią ilością sarkazmu i ironii. Dawkowanego z wyczuciem.

Z przecieków wiem, że Pinda wróci i znowu namiesza.

Jak to ona ;)