Pan Collard trzęsącymi się palcami wybrał numer 112, odczekał do przyjazdu policji, złożył zeznania i pożegnał się z czytelnikami.
Policją zajmować się nie mam zamiaru, zrobili co do nich należało, a potem odjechali.
Do akcji, nie od razu, rzecz jasna, wkroczył Serge Olovski w towarzystwie Ewy Wolny.
Emerytowany komisarz policji i emigrantka z Polski sprzątająca w domach okolicznych notabli, to wbrew pozorom niedobrania udana para. Ona ma do niego cierpliwość, on ratuje ją z opresji. Ale nie spodziewajcie się romansu i tanich gierek na uczuciach.
Dwa opowiadania, dwa miasteczkowe światy, dwie zagadki kryminalne poprowadzone ciekawie w starym, dobrym stylu. Miłośnicy kryminałów na pewno pamiętają komisarza Maigreta bohatera powieści G. Simenona. Przyznam się, że nadal po nie sięgam i z przyjemnością wędruję ulicami Paryża śledząc zmiany topograficzne, obyczajowe, kulturowe. Rozwiązuję z komisarzem zagadkę kryminalną, często związaną z codziennym życiem mieszkańców stolicy Francji. Czasami śladami komisarza podążam na prowincję, by zetknąć się z inną mentalnością, różnym od "miastowego" postrzeganiem świata i zmian, które w nim zachodzą.
Klimat opowiadań z pierwszego tomu przygód komisarza Olovskiego przypomina mi właśnie prozę Simenona. Nie ma tu fajerwerków, szalonych zwrotów akcji, kawałkowania ciała i innych kryminalnych przyjemności.
Bo ileż można?!
Jest sprawnie poprowadzona intryga kryminalna, dwa opowiadania do przeczytania w dwa wieczory, a może w jeden wieczór i para bohaterów, którzy mogą nas jeszcze niejednym zaskoczyć.
Oraz rewelacyjny przepis na świąteczne porządki.
Polubiłam i z przyjemnością za jakiś czas sięgnę po kolejny tom opowieści o śledztwach prowadzonych przez tę budzącą sympatię parę dobrych znajomych, a może z czasem przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz