niedziela, 19 listopada 2017

"Kicia Kocia witaminowe przyjęcie" - Anita Głowińska

Przed nami kolejna opowieść o przygodach sympatycznej Kici Koci. 
Tym razem Kicia Kocia i Pacek, jej przyjaciel grają w domino. A przy okazji umilają sobie czas słodyczami, Kicia Kocia wyciąga z szafy cukierki, a Pacek częstuje ją kolorowymi żelkami. 
Na efekty nie trzeba długo czekać, Packa rozbolał ząb, Kicię Kocię boli brzuszek. Słodycze są dobre, ale trzeba uważać żeby nie zjeść ich zbyt dużo. 
Lepiej urządzić witaminowe przyjęcie i zjeść marchewki, pomidorki, truskawki i wiele innych owoców i warzyw. 
Albo upiec owsiane ciasteczka i poczęstować nimi przyjaciół: Adelkę i Julianka. 
I oczywiście dobrze się wspólnie bawić.
Jak zawsze książeczki z serii o Kici Koci uczą, tym razem zdrowego odżywiania, które może być bardzo smaczne. 
Kto z nas nie lubi owsianych ciasteczek i koktajli owocowych?
 Samo zdrowie!
O książeczkach z serii o Kici Koci pisałam Tutaj

Książeczkę otrzymałam od Wydawnictwa Media Rodzina

"Kicia Kocia i witaminowe przyjęcie"
 Anita Głowińska - tekst i ilustracje
Wydawnictwo Media Rodzina
Dla dzieci od dwóch lat


"Krowa Matylda i śnieg" Alexander Steffensmeier


Wprawdzie mamy jeszcze listopad, ale już czas pomyśleć o mikołajkach i paczkach pod choinkę. W nastrój świąt wprowadzi nas krowa Matylda.
Krowa Matylda nie jest zwyczajną krową, o nie! Krowa Matylda to krowa pocztowa. A ponieważ na Boże Narodzenie ludzie wysyłają całe mnóstwo listów, kartek świątecznych i prezentów, to krowa Matylda i listonosz mają mnóstwo pracy. Pracują nawet w Wigilię, aby przesyłki dotarły naprawdę do każdego. A najprzyjemniejsze jest to, że listonosz pomyślał także o prezentach dla Matyldy i jej przyjaciół z gospodarstwa. 
Tylko jak tu wrócić domu, gdy wokół biało i ścieżka, którą poruszała się Matylda znikła pod białym puchem.
Nie martwcie się, wszystko skończyło się dobrze i Matylda grzeje się przy piecu.

Bardzo sympatyczna książeczka dla dzieci z zapadającą w pamięć bohaterką. Krowa Matylda na pewno poradzi sobie w każdej sytuacji. 
A prezenty, którymi listonosz obdarował  Matyldę i jej bliskich przypomną rodzicom i dzieciom, że zamiast kupować drogie prezenty warto usiąść razem przy stole i zrobić coś samemu, własnymi rękami. Poświęcić czas, by nasi bliscy wiedzieli, że o nich pamiętamy w sposób specjalny i chcemy sprawić im radość. 
I nie zapomnijmy o gałązce jemioły...
Polecam :)

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Media Rodzina
Krowa Matylda jest bohaterką całej serii książek. Warto zajrzeć na stronę wydawnictwa Tutaj

Alexander Steffensmeier "Krowa Matylda i śnieg"
Tłumacz: Emilia Kledzik
Stron 32
Dla dzieci od dwóch lat
Wydawnictwo Media Rodzina


piątek, 10 listopada 2017

Trening autogenny metodą J.H. Schultza

Wczoraj znalazłam kartkę, którą dostałam kiedyś na zakończenie szkolenia nakierowanego na opanowywanie stresu.
 Trening autogenny metodą Schultza. 
Oczywiście jest to jedna z wielu metod jakimi możemy  posłużyć żeby się wyciszyć i spojrzeć na osaczające nas problemy nie z perspektywy zagrożenia tylko możliwych do realizacji  rozwiązań. Dla mnie przerażające jest, że tak wiele osób żeby funkcjonować faszeruje się środkami uspokajającymi. To z gruntu błędne podejście ponieważ nie skupiamy się na usunięciu przyczyny naszego stresu, tylko uspokajamy się żeby przetrwać kolejny dzień. 



Lata temu też funkcjonowałam na środkach uspokajających, wydawało mi się, że nie jestem w stanie
przeżyć kolejnego dnia bez choćby jakiegoś ziołowego specyfiku, ale jak pamiętam po pierwszej tabletce przychodził czas na następne i pod koniec dnia traciłam rachubę, nie wspominając o różowych tabletkach. A potem  zdarzyło się coś co wywołało u mnie złość. Wkurzyłam się na samą siebie i zdecydowałam, że cokolwiek by się działo, wolę być pewna swoich słów, decyzji i motywów postępowania. To była trudna decyzja, ale od lat jedynym środkiem na uspokojenie jest dla mnie herbatka z melisy - lubię ziołowe herbaty i oprócz melisy piję lipę i bez na przeziębienie oraz rumianek. Oczywiście bez cukru. 
A od czasu do czasu, jak już wychodzę z siebie i staję obok wyciszam się metodą Schultza. Skupiam się na sobie, oddzielam problem od siebie i szczerze mówiąc nie myślę o niczym. 

A robię tak:
Siadam wygodnie na kanapie, albo na fotelu z wysokim oparciem, nogi opieram o półkę w ławie, tak żeby nie zakładać nogi na nogę i nie uciskać żył, przymykam oczy. Jak ktoś lubi w tle może ciurkać muzyka relaksacyjna, ja wolę ciszę. 
Oddycham równomiernie,
I zaczynam:
Czyli:
1. Ogólne wyciszenie i uspokojenie.
2. Część główna - formuły podstawowe:
Powtarzam:
Jestem spokojna (2 razy)
Uwagę koncentruję na ręce prawej i powtarzam: moja ręka staje się ciężka.
Moja prawa ręka coraz bardziej ciąży do ziemi.
Prawa ręka jest ciężka.
Prawa ręka jest ciężka jak ołów.
Te powtórzenia dotyczą każdej kończyny, czyli po prawej ręce przychodzi czas na lewą, potem na prawą i lewą nogę.
A na zakończenie powtarzamy: całe moje ciało jest ciężkie.
A dalej:
Uwagę ponownie koncentrujemy na prawej ręce i powtarzamy:
Do mojej prawej ręki napływa ciepło.
Prawa ręka robi się ciepła.
Prawa ręka jest ciepła (2 razy)
Prawa ręka jest ciepła jak wystawiona na promienie słoneczne.
Na zakończenie całej części:
Całe moje ciało jest ciepłe.
I dalej:
Jestem ciężki i jest mi ciepło.
Oddycham głęboko i spokojnie.
Moje serce pracuje miarowo i mocno.
Ze splotu słonecznego po całym ciele rozlewa się przyjemne ciepło.
Moje czoło jest przyjemnie chłodne jak pod zimnym kompresem.
Wsłuchuję się w spokojna pracę mojego organizmu i odpoczywam.
ODPOCZYWAM.
Powolne wybudzenie.
Do metod relaksacyjnych potrzebny jest spokój i cierpliwość.
Ale, co też wypróbowałam można zapodać sobie drzemkę taką dwudziestominutową, albo jeżeli za oknami słońce, ale chłodno to siąść tak by promienie słoneczne opierające się o szyby ogrzewały nas. A jak ciepło na zewnątrz to korzystać z powietrza.
Żyję, oddycham jest dobrze choćby walił się świat.
Spróbujcie zamiast tabletek, jakiegokolwiek koloru.
Wiem po sobie, że to działa.

sobota, 4 listopada 2017

"40 Godzin" Kathrin Lange

Minęły trzy lata od pierwszego wydania "40 Godzin" i to co w fabule mogło wydawać się mało realne lub przesadzone, staje się prawie codziennością współczesnego świata. Już nikt nie może być pewien czy codzienne wyjście do galerii handlowej na zakupy, spotkanie w klubie czy na meczu nie zakończy się tragicznie.

Ci którzy przeżyją  zamach terrorystyczny najczęściej funkcjonują przez dalszą część życia z obciążającą psychikę traumą. Już nic nie jest takie jak przed zamachem. 
Tak jak Faris Iskander, urodzony w Egipcie muzułmanin, obywatel Niemiec, pracownik berlińskiej policji. Faris Iskander pracuje w wydziale do walki z przestępstwami na tle religijnym i na własnej skórze doznaje co oznaczają uprzedzenia rasowe. 
Po wybuchu w Muzeum Klerscha Faris z trudem utrzymuje się przy życiu. Rozchwiana psychika, poczucie odpowiedzialności i trudności z powrotem do policyjnej struktury to jego codzienność. I nadal pogrążałby się w otchłani  wspomnień gdyby nie telefon od nieznajomego, który przysyła mu film, na którym ktoś przybija do krzyża starszego człowieka. Faris ma 40 godzin by odnaleźć zmaltretowanego mężczyznę i zapobiec jego śmierci. Jeżeli tego nie zrobi to razem z tym człowiekiem umrą tysiące berlińczyków i przyjezdnych, którzy postanowili wziąć udział w obchodach Ekumenicznych Dni Kościoła, które mają się zakończyć spotkaniem z papieżem. Zwłaszcza, że zamachowiec udowadnia, że potrafi wprowadzić pogróżki w życie. Giną niewinni ludzie, a czas ucieka, minuta po minucie. 
Piasku w klepsydrze zostało już coraz mniej. 
Zamachowiec udowadnia, że potrafi śledzić każdy krok Wydziału i nic nie umknie jego elektronicznej uwadze. 
Kim jest? Dopóki Faris Iskander i jego współpracownicy nie trafią na motyw postępowania sprawcy będą błądzić we mgle podejrzeń. 
Faris Iskander - człowiek z przeszłością i połamaną psychiką, przekonujący, nadwrażliwy i troskliwy wobec bliskich. Czy po zakończeniu tej sprawy potrafi się wyciszyć i wrócić chociaż na chwilę do normalnego życia? Przecież nie każdego dnia musi ratować świat. Kolejna część przygód Iskandera w zapowiedziach, więc będę miała szansę się przekonać. 
I tak na koniec żeby zbyt dużo z fabuły nie odkryć, "40 Godzin" to dobrze skonstruowany thriller, a wątek związany z nadmierną religijnością jednostki i jego wpływ na życie bliskich jest bardziej przerażający, niż  świadomość, że za chwilę mogą zginąć tysiące ludzi. Pamiętajmy, że wszystko zaczyna się w głowie i we wszystkich aspektach życia potrzebny jest umiar i wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka. Jeżeli tego brakuje zaczyna się terror, nie tylko ten na skalę makro, ale także ten mikro terror czterech ścian. 
Polecam Iwona Mejza

Kathrin Lange "40 Godzin"
Tłumaczyli Anna i Miłosz Urbanowie
Wydawnictwo Media Rodzina
Seria Gorzka Czekolada
Rok wydania 2017
Stron: 453

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Media Rodzina

Przesyłka dotarła do mnie opakowana w oryginalny sposób. Potrzebowałam chwili żeby się zastanowić, który kabelek przetnę pierwszy...




piątek, 3 listopada 2017

"Harry Potter i więzień Azkabanu" wydanie ilustrowane



Po raz trzeci możemy  zagłębić się w zilustrowany przez Jima Kaya świat Harry'ego Pottera. Brytyjski ilustrator z ogromnym talentem, wrażliwością i wyczuciem wprowadza czytelnika w wykreowany przez J.K. Rowling świat magii i czarodziejów. 

Witają nas surowe mury twierdzy Azkaban, poznajemy Mapę Huncwotów, zachwyt wzbudza Błędny Rycerz. Każda strona ma indywidualną szatę graficzną i próżno szukać białego tła dla liter. Ilustracje, wskazówki, znaki - wszystko stanowi spójną całość i zachwyca. 
Jestem pewna, że jeszcze nieraz wrócę do tego wydania tylko dla samej przyjemności podziwiania ilustracji. 
...........
Harry Potter spędza wakacje z ciotką Petunią i wujem Vernonem. Ściślej mówiąc Harry męczy się w towarzystwie mugoli, ludzi zakłamanych i ograniczonych, ale jak mówią: rodziny się nie wybiera. Harry postanawia wytrwać, zależy mu na zgodzie wujostwa na wyjazd z klasą do Hogsmeade - wioski zamieszkanej przez samych czarodziejów. 
Wytrwałość Harry'emu będzie potrzebna, w progach domu wujostwa staje znienawidzona ciotka Marge w towarzystwie ulubionego psa o imieniu Majcher. 

A potem jest już tylko gorzej, Harry łamie obowiązujący go  zakaz używania magii, chwilę potem  z kufrem w dłoni i klatką Hedwigi trafia do Błędnego Rycerza. W czasie podróży   dowiaduje się, że z twierdzy Azkabanu uciekł zwolennik Sami Wiecie Kogo... 
Zaczyna się polowanie na  Syriusza Blacka. 

Polecam wszystkim wielbicielom Harry'ego Pottera - warto mieć na własność wersję ilustrowaną, polecam też tym czytelnikom, którzy po książki o przygodach najsłynniejszego czarodzieja sięgają po raz pierwszy. 
Cudne wydanie, jestem zauroczona!

"Harry Potter i więzień Azkabanu" - wydanie ilustrowane
Autor: J.K Rowling
Ilustracje: Jim Kay
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Wydawnictwo Media Rodzina
Tekst przejrzany i poprawiony przez tłumacza
Rok wydania: 2017
Stron: 328

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Media Rodzina

czwartek, 2 listopada 2017

Jaka pogoda listopadowa, taka i marcowa - przysłowia

Zaczynamy chyba najmniej przyjemny miesiąc w roku. Przyznam się, że nigdy nie lubiłam listopadowych mroków, ulewnych deszczy bębniących w czasie długich wieczorów o parapet okna, wiatru w porywach do 80/h - zawsze mi się wtedy wydaje, że lada chwila dom zostanie bez dachu. Ale jak mawiała niezapomniana Joanna Chmielewska: "jeżeli z czymś nie można wygrać, to trzeba polubić." Wprawdzie ta jakże trafna uwaga dotyczyła moli, ale ja w tym roku postanowiłam, że nie będę narzekać na listopadową aurę, psioczyć, że znowu zimno i mokro, tylko zaakceptuję ją taką jaka jest. Trudno, innej w tym roku nie będzie i zapewne w przyszłym też się to nie zmieni. Szybciej ciemno, mokro, nie chce mi się wychodzić z domu. 
Napiszę książkę, może opowiadanie, a może nie napiszę ale przeczytam więcej niż zamierzałam. Na pewno dobrze wykorzystam dany mi czas. Taki mam plan.


 A na początek żeby wiedzieć co przed nami i ze zrozumieniem wsłuchać się w działania natury garść przysłów listopadowych z kalendarza. 
I tak:

Jaka pogoda listopadowa, taka i marcowa.

Grzmot listopada dużo zboża zapowiada.

Gdy listopad z deszczami, grudzień zwykle z wiatrami.

Na Zaduszki słota, na Wielkanoc psota.

W listopadzie goło w sadzie.

W listopadzie grzmi, rolnik dobrze śpi. 

W połowie listopada deszczy, a w połowie stycznia trzeszczy. 

Przyznam, że te spore oczekiwania wobec listopadowych burz mnie niepokoją, bo burzy to ja się boję bardzo. Ale skoro ma rolnikom pomóc żeby dobre zbiory były, to jakoś się z listopadową burzą pogodzę.