W "Trędowatej", jak w rasowym melodramacie, bohaterów poza własną miłością nie interesuje nic albo niewiele.
Koncentrują się - a widz z nimi - wyłącznie na własnych doznaniach. Do ich roztrząsania nigdy nie brakuje im czasu ni okazji. Trudno się dziwić - miłość spada na młodych ludzi jak grom z jasnego nieba. Nie znosi żadnych przymiarek, kalkulacji. Nie można się jej w żaden sposób oprzeć, podobnie jak nie da się jej wyżebrać, nakazać czy o niej zapomnieć. A już na pewno nie można jej kupić. Więcej - miłość każe bohaterom odrzucić niezbędną ostrożność, myślenie w kategoriach następstw i konsekwencji, często w ogóle każde myślenie. Znamy to: "Serce nie sługa..." strona 280
Czytam
"Manewry miłosne - najsłynniejsze romanse polskiego filmu" napisane
przez znawcę filmu, krytyka filmowego Wiesława Kota. Napisane ze znajomością przedmiotu, pięknym, plastycznym językiem, z typowym dla Autora
poczuciem humoru i błyskotliwością. Trzydzieści filmów o miłości, trzydzieści
odsłon miłości.
Dlaczego
przytoczyłam fragment dotyczący Trędowatej?
Ponieważ, co
ważne, Wiesław Kot pisze także o powodach powodzenia powieści i filmu, a w
zasadzie filmów, ponieważ były trzy ekranizacje.
"W 1921
roku było w Polsce 33% analfabetów, a dziesięć lat później 23%. Z tym że wśród
osób starszych liczba osób bez kontaktu z alfabetem wahała się w okolicy 40%.
Odsetek analfabetów był wyższy wśród kobiet niż wśród mężczyzn. (...)Nasilało
się przy tym zjawisko wtórnego analfabetyzmu zwłaszcza wśród dzieci wiejskich,
które po szkołach najniższego stopnia nie miewały już kontaktu ze słowem
drukowanym. W miastach powszechnie wprowadzano szkoły siedmioklasowe, ale na
wsiach do końca dwudziestolecia funkcjonowały szkoły dwu-, czteroklasowe. A
wieś i tak przekraczała, jak twierdzą socjologowie, pierwszy próg umasowienia
kultury. Poza tym znaczenie dla czytelnictwa miał przeciętny poziom
wykształcenia. Osób ze średnim i wyższym wykształceniem było w całej
międzywojennej Polsce około 1,5 miliona. Te dane tłumaczą wiele z powszechnego
uwielbienia dla romansu w ogóle, a pisarstwa Mniszkówny w szczególności".
Przytoczyłam
tylko urywek i to z omówienia pozycji szczególnej pod względem socjologicznym i
psychologicznym. Wiele osób nadal kocha melodramaty.
"Manewry
miłosne" polecam serdecznie i życzę przyjemnej, pełnej niezapomnianych
wrażeń lektury.
Ja cieszę się posiadaniem egzemplarza z dedykacją od
Autora. Ponieważ dedykacja prywatna, treści nie ujawniam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz