Z Oświęcimia do Pszczyny blisko, a skoro blisko, to warto wykrzesać odrobinę czasu i zajrzeć do tego nazywanego Perłą Górnego Śląska miasta.
Najlepiej zrobić to w drugą niedzielę miesiąca, wtedy pszczyński rynek od rana tętni życiem, a bibeloty z kolorowego szkła mienią się w słońcu, co tylko dodaje im wdzięku. W Pszczynie byłam ostatni raz wiele lat temu, ale piekarnia gdzie była tam i jest, pałac rzecz jasna jak stał tak i stoi.
Warto zajrzeć i nie tylko zwiedzić pałacowe wnętrza (byłam kiedyś i jeszcze przyjadę), ale także pałacowe stajnie gdzie uwagę przyciąga wystawa strojów i obiektów z kolekcji Muzealne Mody i Muzeum zamkowego "Dialogi w wyobraźni".
Na zdjęciu księżna Daisy von Pless w stroju sanitariuszki |
Warto też obejrzeć wystawę Wystawa "Orzeł Czarny. Orzeł Biały. Ziemia Pszczyńska 1914-1922. W stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości", naprawdę robi wrażenie.
Przedpołudnie spędziłam na rynku, chodząc od stoiska do stoiska.
Uwielbiam kolorowe szkło, więc nie odmówiłam sobie prezentu bez okazji i moje zbiory wzbogaciły się kolejną popielniczkę. Jak na osobę niepalącą mam całkiem sporą kolekcję ;)
Zabytkowy kościół ewangelicki |
Dachy kamieniczek przy rynku |
Pałacowa wieżyczka |
Oczywiście nie obeszło się bez kulinarnych przyjemności, strudel ze śliwkami był pyszny, a kawa odpowiednio mocna w restauracji Frykówka. Szybka i sympatyczna obsługa.
I oczywiście jak już przedreptałam pałacowe ścieżki i poznałam zakamarki rynku nadszedł czas na koniec przyjemności. W drodze do samochodu zajrzałam do antykwariatu...
W przyszłym miesiącu też zamierzam wybrać się do Pszczyny, więcej czasu spędzić w parku, zajrzeć do pałacu, bo stajnie już zwiedziłam.
I kupić kolejną popielniczkę do kolekcji;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz