Mamy wakacje, więc pora jak najbardziej odpowiednia, aby sięgnąć po "Wakacje w wielkim mieście" i poznać przygody Bąbla i spółki.
"- Młot pneumatyczny? - wymamrotał Bąbel z lekkim osłupieniem. - Ale jak ja teraz wyjdę z domu? Przecież spóźnię się do szkoły...!
Własne słowa nieco go otrzeźwiły, uświadomił sobie bowiem, że po pierwsze, wczoraj zaczęły się wakacje i do żadnej szkoły nie musi chodzić, a po drugie, budynek ma przecież tylną bramę wychodzącą na ogródki i parę małych, starych domków, które uchowały się na tym przedmieściu".
Na osiedlu trwają roboty drogowe, kura gdacze bez ustanku, do pustego mieszkania w bloku wprowadzają się nowi sąsiedzi, Kiciak niewzruszony pożera wyżebraną kiełbasę krakowską, tata pracuje, a mama Bąbla nie wytrzymuje psychicznie naporu dźwięków i wyprowadza się do babci, do Kudowy. Co zrozumiałe, mama jest nauczycielką biologii w szkole Bąbla i ma po prostu dość hałasów.
A to oznacza, że Bąbel z tatą i Kiciakiem zostaną sami na placu boju. Może nie do końca sami, bo Bąbel już zdążył zaprzyjaźnić się z Kają i z Zuzią, a miła starsza pani też nie pozostaje obojętna na to co dzieje się u sąsiadów.
Ale rosół z kury muszą ugotować sami.
Najlepiej z TEJ kury...
Marcin Pałasz ma swój niepowtarzalny styl pisania i dar tworzenia zabawnych i mądrych opowieści. Na pewno większość czytelników tych najmłodszych i tych starszych zna go z książek o Elfie. Pisałam o nich jakiś czas temu tutaj:
https://inkella.blogspot.com/2014/12/marcin-paasz-elf-i-pierwsza-gwiazdka.html oraz https://inkella.blogspot.com/2017/03/elf-i-skarb-wuja-leona-marcin-paasz.html. Oczywiście książek o Elfie jest dużo więcej i polecam każdy z tytułów, są naprawdę kapitalne.
Natomiast w "Wakacjach w wielkim mieście" prym wiedzie Kiciak, pies rasy bernardyn, niespotykanie spokojny, nastawiony na spanie w dowolnym czasie. Hałas mu nie przeszkadza. Kura mu nie przeszkadza, szorstka przyjaźń ze świnką morską też wchodzi w grę.
Cudna książka.
Terapia śmiechem gwarantowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz