Człowiek to czasami wyłącza myślenie. Szukałam wiadomości o pewnym wydawnictwie i znalazłam, i zgłupiałam do reszty. Zmarnowałam w sumie czas czytając dyskusję toczącą się pomiędzy reprezentacją wydawnictwa, głównym oponentem, któremu nic się nie podobało, a jednostkami pośrednimi. Ciągnęła się ta dyskusja, ślimaczyła i miałam wrażenie, że nie chodzi o słuchanie co kto ma do powiedzenia, tylko o wypowiedzenie swoich racji na forum. W pewnym momencie wątek pierwotny gdzieś się stracił, a ja wyłowiłam jedyną rozsądną i jak mniemam wiarygodną osobę, tj. autorkę wydającą w tym wydawnictwie. Bo tak naprawdę cóż może powiedzieć ktoś, kto specyfikę wydawniczą zna tylko ze słyszenia i z uporem godnym lepszej sprawy trzyma się swoich racji. Autor to co innego, on wie w jaki sposób traktują go redaktorzy, jak odbywa się współpraca, czy wydawnictwo dotrzymuje terminów. Jak jest wydawana książka, o tym mogę się sama przekonać, czy korekta w porządku, czy okładka nie odstrasza. I to zrobię. Ale podsumowując pomyślałam sobie, że niektórzy ciągną takie dyskusje w nieskończoność by zaspokoić swoje ego, a jednocześnie pozostać w ukryciu. Ja nie wiem kto się krył za pseudonimami, natomiast mogłabym policzyć ile razy pojawiało się nakierowanie na konkretny blog. Taka autoreklama?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz