Po długiej przerwie znowu sięgnęłam po "Gottland" i mimo, że gdzieś w zaułkach pamięci przechowywałam opisane historie to i tak, czytając je czułam się jakbym odkrywała nieznany mi świat.
Gdy mówimy czy piszemy o historii krajów, jest to zazwyczaj historia pisana z wielkiej litery, w skali makro, a jednostka jest tylko mikrym trybikiem potężnej maszyny. Inaczej rzecz cała wygląda, gdy spojrzymy od strony jednostki i pochylimy się nad światem mikro. Czy się to komuś podoba czy nie, te światy są nierozerwalnie połączone i wpływają na siebie.
Bierność, podporządkowanie, obawa, że nawet najbliższym nie można ufać. Narastające stany lękowe i niechęć do zmierzenia się z prawdą. Sytuacje z pogranicza groteski, a jednak do bólu prawdziwe. Mnie zszokowało, że ludzie nadal nie chcieli opowiadać o wydarzeniach, które miały miejsce kilkadziesiąt lat temu. Nadal nie chcieli być łączeni z niewygodnymi tematami.
Woleli milczeć.To książka ( zbiór reportaży właściwie) którą warto przeczytać.
Mnie najbliższa jest historia rodziny i Zakładów Baty.
Główna fabryka Baty mieściła się w Zlinie, ale Bata posiadał także zakłady w terenie. Jeden z nich Polska Spółka Obuwia Bata SA został wybudowany w Chełmku w 1932 roku - to blisko Oświęcimia. W Oświęcimiu wiele lat prosperowała Garbarnia związana z Zakładami Skórzanymi "Chełmek".
Bata stawiał na taśmową produkcję obuwia, tak by z taśmy schodziła jak największa ilość butów.Po wojnie zakłady zostały znacjonalizowane - 1947 rok i nadal prosperowały i produkowały obuwie dobrej jakości.
Mój dziadek miał ulubioną parę chełmkowskich sandałów, o ile dobrze pamiętam parę podwójną, były bardzo wygodne.
Kilka osób z mojej rodziny w Chełmku przepracowało wiele lat.
A w 2012 roku w ramach Nocy Muzeów można było zwiedzić dawne hale produkcyjne.
Buty już nie schodzą z taśmy, zakład w upadłości. Żal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz