sobota, 12 czerwca 2021

Bardzo pracowity maj...

 Dzień dobry w ten piękny, sobotni dzień

🙂 Mało mnie ostatnio, ale piszę, bo termin oddania tekstu prawie już 🙂
Ponownie Oświęcim i bardzo ciekawy czas dla mojego miasta. A współcześnie, na razie bardzo pracowity maj...
"- Ałał… – Maurycy ziewnął rozgłośnie i przeczesał zmierzwione po spaniu włosy. Przeciągnął się energicznie, skłon wyprost, skłon wyprost. Przepoconą podkoszulkę zdjął i od razu rzucił na podłogę. Podszedł do okna, otworzył. Do środka wtargnęło pachnące koszoną trawą powietrze. Maurycy wychylił się wgniatając sobie parapet w biodra. Wiosenne słońce omiotło mu twarz czułą pieszczotą. Przez sekundę poczuł się jak gówniarz na wakacjach u babci Wiesi. Ale babcia Wiesia nie żyła od wielu lat, a on z trudem przypominał sobie miejsce gdzie miała grób.
– I jak tam? Żyjesz? – Kornelia uzbrojona w sekator, bezlitośnie podcinała róże.
Maurycy uśmiechnął się pod nosem i odpowiedział filozoficznie:
– Póki co żyję, ale jak to niektórzy mówią: nie znacie dnia, ani godziny!
– Niby tak… – ciocia na chwilę przerwała przycinanie i przystanęła zamyślona – ale wiesz, ja jednak mam wrażenie, że to bardziej dotyczy noszenia czystej bielizny. Bo pomyśl jak się człowiek musi czuć, gdy trafia do szpitala w nieświeżych majtkach albo niedopranym staniku… i nie może nic zrobić. Leżysz mało przytomny, ktoś cię rozbiera i nagle uświadamiasz sobie, że bielizna już nie wczorajsza, ale przedwczorajsza, chcesz zaprotestować, powstrzymać rozbieranie, a tu jakiś jęk ci się wyrywa z ust, albo jeszcze gorzej. – Kornelia przejęta wizją wzdrygnęła się z przerażeniem.
– Dlatego ja zawsze mam na zapasie czyste gatki – odparł żartobliwie, kątem oka obserwując ruch w sąsiednim ogrodzie. To stamtąd wionęło koszoną trawą, a dowód czyjejś pracy przyciągał wzrok wypielęgnowaną zielenią.
– Święte słowa pani Henkowa! – Zza rzędu tui wyszła okazałej postury matrona. – Ja mam to samo! I wieczorem muszę zawsze wziąć kąpiel, inaczej nie potrafię.
– A dzień dobry sąsiadko! Piękny mamy dzień na święto pracy!– Kornelia wykrzywiła usta w uprzejmym uśmiechu i odcięła następną pełną kolców gałązkę.
– A i świętego Józefa, patrona robotników – zabasowała sąsiadka lustrując wysoką trawę przed oknami. – Święto, bo święto, ale ja tam nie lubię obijania się. Jak jest pogoda, to trzeba nadrobić zaległości w ogrodzie, bo jak przyjdą deszcze, trawa znowu wyrośnie i człowiek nie nadąży.
– Co prawda, to prawda, bratanek zaraz zabierze się za koszenie – oznajmiła ciotka Kornelia i odwróciła się plecami, sygnalizując, że rozmowę uważa za zakończoną. Maurycy poinformowany o swoich planach wycofał się dyskretnie, ubawiony ogrodowo-okienną konwersacją. Postanowił, że szybko weźmie prysznic, przebierze się i zawoła ciocię na kawę, a potem rzeczywiście postara się ją wyręczyć w niektórych czynnościach.
Nie zastanawiał się na razie na jak długo zostanie w Oświęcimiu. Może tydzień, a może miesiąc? I tak na razie nie miał innej alternatywy, a praca jaką wykonywał pozwalała mu na dużą swobodę. Mógł sobie pozwolić na przeprowadzenie prywatnego śledztwa i zaspokojenie ciekawości. Zwłaszcza że Kornelia zaoferowała swoją pomoc, pamiętając, że to od niej wszystko się zaczęło."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz