środa, 10 kwietnia 2013

Środa z książką "Zapomnij patrząc na słońce"


Mam to szczęście i przywilej, że piszę o książkach, które naprawdę mi się podobają, zapadają w pamięć i w serce. Niespodziewanie mikron mojego serca zaanektowało "Zapomnij patrząc na słońce" Katarzyny Mlek. Gdy dostałam książkę, przeglądnęłam ją i wiedziona ciekawością przeczytałam kilka pierwszych stron. Wciągnęło mnie, chociaż uczciwie muszę się przyznać, że fanaberie kruka nie przypadły mi do gustu, ale jednocześnie wzbudziły ciekawość - musiałam się dowiedzieć  co kryje się za snami Hanki. Niestety tak się złożyło, że odłożyłam książkę  na kilka dni, dwa pogrzeby, jeden po drugim, nie nastroiły mnie optymistycznie i być może książka jeszcze długo czekałaby na przeczytanie gdyby nie moja, podsycona wcześniej, ciekawość.
Parę słów o treści: 
Rodzina, jakich wiele, bo to że matka pije, cóż zdarza się, że ojciec dobry chociaż słaby i nieporadny, też się zdarza. Mała Hanka, dojrzewająca w szybkim tempie - wiele takich dziewczynek żyje wśród nas. Że rodzina patologiczna... cóż każdy ma własny pogląd na patologię. 
Sabina, matka Hanki to kobieta żyjąca z poczuciem klęski, gorzej, wegetująca. Jej myślenie o życiu po ślubie i urodzeniu dziecka rozminęło się z rzeczywistością i uczyniło z niej osobę głęboko nieszczęśliwą i odgrywającą się dzień w dzień na osobach "winnych" jej nieszczęścia, czyli Hance i Januszu. Gdy Sabina zachodzi w ciążę i rodzi synka, Bartusia, karuzela życiowych nieszczęść nabiera obrotów i nic ani nikt nie jest w stanie jej zatrzymać, aż do końca. Końca, który wbrew pozorom dla wielu osób może być szczęśliwy. 
Nasza mentalność skłania się do    patrzenia na życie innych ludzi poprzez pryzmat własnych doświadczeń. To tak jak przy kupowaniu prezentów, najczęściej kupujemy to co się nam podoba, a nie to co chciałby dostać obdarowany. Rzadko wczuwamy się w drugą osobę, uważając, że racja leży po naszej stronie. To taka dygresja. 
Dorastającą Hankę nadal odwiedza kruk - zwiastun nieszczęścia, mistrz kalamburów i dwuznaczności, i buduje wytrwale narastające w dziewczynie poczucie winy. Bo gdyby właściwie odczytała wskazówki, zinterpretowała znaki,może wtedy nie doszłoby do tych wszystkich nieszczęść? Tak myśli Hanka, a kruk prowokuje. Zastanawiałam się, czy dlatego tak książka przemówiła do mnie, że jest w niej opisane zawalenie się hali, w której odbywała się wystawa gołębi, a ja do tej pory pamiętam tamten dzień, i dzień później gdy rozmawiałam z sąsiadem. Miał jechać, stary gołębiarz, ale się rozchorował, pod blachami zginął jego bliski przyjaciel, a gołębie rozfrunęły się na wszystkie strony świata. Może dlatego...
A może dlatego, że Sabina, matka Hani została pokazana tak niejednoznacznie, z takim wyczuciem, pochyleniem się nad problemem matek dzieciobójczyń.
I piękna okładka, symboliczna.
Tę książkę po prostu trzeba przeczytać, naprawdę warto.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz