Jakiś czas temu obejrzałam program w telewizji o zabijaniu w dzieciach wyobraźni. Mądry program to był, stawiający na edukację poprzez zabawę i rozwijanie wyobraźni. Jedna z osób, być może przedszkolanka opowiadała o tym jak dzieci malowały przyrodę. Malowały drzewa, kwiatki, zwierzęta, i co tam im przyszło do głowy. Jak to dzieci, nie pod kreskę, z fantazją. Jedno z dzieci namalowało różową trawę. Przyszła mama i zamiast pochwalić inwencję swojego dziecka powiedziała: "a dlaczego namalowałeś różową trawę, przecież trawa jest zielona. Musimy to poprawić."Wzięła zieloną kredkę i zamalowała różową trawę.
Popatrzyła na rysunek z punktu widzenia człowieka dorosłego, poważnego i zasadniczego. A przecież dla niektórych ludzi trawa przez całe życie mieni się kolorami tęczy. To ci, którym otoczenie pozostawiło swobodę wyboru i nie przykrawało ich do szarej rzeczywistości. I nie myślę tylko o malarzach, pisarzach, kompozytorach, czy projektantach mody, czyli zawodach w których wyobraźnia i umiejętność patrzenia inaczej ma znaczenie. Myślę też o innych twórczych zawodach. Powiedzmy szewc, który szyje buty, to jest ktoś całkiem inny niż szewc, który zszywa rozdarcia i montuje fleki. Widziałam buty szyte przez szewca, takie małe cuda pięknie wykończone, dopasowane, tu skóra, tam zamsz, tu obszycie bez którego ten but wyglądałby zupełnie inaczej. To trzeba kochać. Albo kaflarz. W piątek oglądałam kafle pochodzące z XVI wieku, w gablocie sobie leżą u nas na zamku. Piękne, zielona emalia pokrywa wzory, a to jeździec na koniu, a to herb księstwa oświęcimskiego. Artystyczna robota. Niedawno podziwiałam kafle wykonywane współcześnie, też piękne były.
A ulice nasze pełne ludzi. Śpieszą się ci ludzie, biegną, nie zwracamy na nich uwagi i nagle zaskoczenie, wśród tłumu widzimy kogoś innego. Może to kobieta w fantazyjnym kapeluszu na rudych włosach, a może młoda dziewczyna w powłóczystej spódnicy wyglądająca jakby zeszła z dziewiętnastowiecznego obrazu. Jest inna, zapiera dech w piersiach. Potem przez kilka dni o niej pamiętam, zaintrygowała mnie. Miała odwagę ubrać się inaczej. Bo inny nie oznacza gorszy. Innemu nikt w dzieciństwie nie zamalował różowej trawy na zielono.
A program przypomniał mi się za sprawą "Zeszytu z aniołami" Moniki Madejek. Koniecznie muszę przeczytać tę książkę dla dzieci. Nie mam wprawdzie dziesięciu lat, ale coś czuję, że to lektura w sam raz dla mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz