niedziela, 3 maja 2015

"Mrok i mgła" epoki stalinizmu


Siedemnasta rocznica wielkiej rewolucji była także dniem urodzin Soni Buriaginy. W 1934 roku miała siedemnaście lat i z rąk samego towarzysza Kirowa otrzymała decyzję o przyjęciu w poczet kandydatów na członka partii. To było wielkie wyróżnienie i zaszczyt tak dla Soni jak i dla jej przesiąkniętej ideami komunizmu rodziny. Przed samymi urodzinami zdążył się ukazać w "Leningradzkiej Prawdzie" artykuł napisany przez Sonię. 
Wszystko układało się jak najlepiej.
Od dziecka wpajano Soni uwielbienie dla ojca narodu towarzysza Józefa  Stalina. Żadna z jego decyzji nie podlegała dyskusji, ba! nikt nawet nie ośmielił się pomyśleć o sprzeciwie.

A potem przyszły nieszczęścia, aresztowanie ojca, potem matki. Brak wiadomości o najbliższych, w końcu informacja o zsyłce. Ale Sonia nadal wierzyła, że postępowanie Stalina wynika z troski o naród. Naród gnębiony, zastraszony, dziesiątkowany głodem i chorobami. Naród, w którym jednostka nie miała nawet najmniejszego znaczenia. 
Ukochana babcia, stara komunistka traciła siły i wolę życia, a Sonia nadal pamiętała dzień, w którym sam Stalin pomachał do niej ręką i uśmiechnął się łaskawie.
Kirow
Z czasem zaczęła rozumieć, że żyje w kraju donosicieli, zdrajców zainteresowanych chronieniem tylko własnej skóry. Trudno było się temu dziwić, od lat praktykowano zasadę, że jeżeli ja na ciebie nie doniosę, to ty doniesiesz na mnie. Dlatego każdy musiał uważać na to co mówi i z kim się zadaje. Musiał zawsze zachować czujność. 

W 1934 roku Stalin pozbył się Kirowa, który zyskiwał poparcie delegatów i zaczynał stanowić  dla niego realne zagrożenie.Kazał zabić przyjaciela.

Terror narastał i już nikt z bliższego i dalszego otoczenia Stalina nie był pewien czy przeżyje do następnego dnia. Każdy, nawet najbardziej irracjonalny  pretekst był dobry, by pozbyć się  ludzi mających jakiekolwiek znaczenie. Przeżyli nieliczni.

Los Sofii Aleksandrowny Buriaginy urodzonej w Leningradzie jest nierozerwalnie związany z losem Kraju Rad. I mała jest szansa, by cokolwiek się zmieniło w życiu Soni, która z oblężonego Leningradu jedzie do dalekiego Murmańska, by pracować jako tłumaczka w porcie, w którym stacjonują amerykańskie okręty.
Dziewczyny, a potem kobiety zafascynowanej conradowską "Smugą cienia" i wierszami Anny Achmatowej - poetki, która swoich poezji nie zapisuje - wszystkie wiersze recytuje z pamięci. To wstrząsa - oblężenie Leningradu, ludzie słaniają się z głodu, ale słuchają wierszy, słuchają muzyki, choć potem, po występie część muzyków umrze z wyczerpania.
"Mrok i mgła" to powieść która wzrusza i porusza, a historia miłosna wpleciona w czas wojny każe mieć nadzieję, że kiedyś przyjdzie dzień, mrok się rozsłoneczni, a rozwiana mgła ukaże drogę ku przyszłości. Znakomicie udokumentowana książka, pokazująca nie tylko co działo się w Rosji epoki Stalina, ale także, a może przede wszystkim jak tę Rosję, a wtedy Związek Radziecki widzieli, odczuwali, odbierali ludzie w nim żyjący.
"Mrok i mgła" to książka, którą warto przeczytać.
Polecam.


Stefan Turschmind "Mrok i mgła"
Wydawnictwo Rebis
Stron 447

Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Rebis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz