Gdyby mi się tak chciało, jak mi się nie chce, to byłabym tytanem pracy. Tak sobie dzisiaj samokrytycznie pomyślałam. Zmęczenie i zniechęcenie jakieś mnie dopadło i jak znam życie oraz siebie potrwa od trzech dni do tygodnia.
I chociaż jest to irytujące, ja zaraz zaczynam się zastanawiać co jest ze mną nie tak, że nie nadążam, nie daję rady i ogólnie dlaczego wszystko wychodzi inaczej, wolniej i na opak, to jednak chwila odpoczynku, reset organizmu potrafią sprawić, że znowu zaczynam być aktywna.
Może to dlatego, że lista zadań do zrealizowania długa, może zbyt długa?Może ją skrócić, popatrzeć realnie, odpuścić?
Taki czas, muszę się zastanowić.
Dzisiaj pochmurno, pogoda nie sprzyja optymizmowi, więc mam alibi na znużenie.
A jutro?
Jutro wszystko może się zmienić :)
I z tym optymistycznym, mimo wszystko, wnioskiem zostawiam Was do jutra. Albo na dłużej. Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz