Lata temu byłam w Hiszpanii i po raz pierwszy spróbowałam migdałów w lukrze. Wśród wielu innych sztandów przy ogromnym kotle stał starszy pan z wąsem i co jakiś czas mieszał parującą masę. Pachniało upojnie palonym cukrem, orzechami, przyjemnościami dzieciństwa. Podeszłam bliżej i zobaczyłam wyłożone na blachę skrzące się oblepiającą je masą migdały. Jeszcze ciepłe, przepyszne. Sprzedawane w celofanowych tutkach. Już nie pamiętam ile tych tutek kupiłam, ale trochę zdążyłam przywieźć do kraju. Gdy pojawiły się w sklepach greckie orzechy w lukrze, takoż migdały, kupiłam, ale to już nie było to samo.
I dopiero w Tunezji, na targu w Nabel odnalazłam smak i zapach tamtych migdałów.
Na zdjęciu migdałowy bochen w wersji maxi. Sprzedawca pracowicie odłupywał mniejsze cząstki i tym razem także pakował w szeleszczący celofan.
Jedna z tych przyjemności, o których się nie zapomina.
Zdjęcie zbiory własne.
Umiem robić a może lepiej napisać umialam robić na patelni ... można się uzależnić. :)***
OdpowiedzUsuńNa pewno :) O patelni nie pomyślałam, ale faktycznie, masa grylażowa i w niej migdały. Może kiedyś wypróbuję. Dziękuję za podpowiedź :)
OdpowiedzUsuń