niedziela, 7 kwietnia 2019

"Mia i biały lew - nierozłączni przyjaciele" czyli bardzo wzruszająca opowieść

Na podstawie filmu Gilles'a de Maistre
Tekst Prune de Maistre

Wzruszyłam się, bo trudno się nie wzruszyć czytając historię przyjaźni małej dziewczynki i białego lwa. Mia i Charlie, Charlie i Mia - nierozłączni. Niestety do czasu gdy brutalna rzeczywistość w sposób nieubłagany wkroczy w ich unormowane życie. 

Ale zacznijmy od początku.

Dziesięcioletnia Mia mieszka z rodzicami i bratem w Londynie. Chodzi do szkoły, na mecze, ma przyjaciół. Wszystko zmienia się wraz ze śmiercią dziadka dziewczynki. Rodzice decydują się na przeprowadzkę do Republiki Południowej Afryki, aby zająć się prowadzeniem odziedziczonej po dziadku dziewczynki farmy. Farmy, na której hoduje się lwy.

Turyści przyjeżdżają na farmę, zwiedzają, obserwują zachowania lwów, robią zdjęcia. Prawdziwa idylla. 
Tylko niestety idylla nie przynosi pieniędzy i ojciec Mii i Micka zaczyna rozważać powrót do procederu, którym zajmował się jego ojciec i który nadal uważany jest w RPA za dobry biznes. 

Mia powoli przyzwyczaja się do życia na farmie, zwłaszcza, że  zyskuje niezwykłego przyjaciela - to Charlie, białe lwiątko. To właśnie dziewczynka poświęca Charliemu najwięcej czasu, troszczy się o niego, obdarza wielkim przywiązaniem i miłością. Małe lwiątko, z czasem coraz większe i budzące lęk otoczenia odpłaca swojej małej przyjaciółce takimi samymi uczuciami. 

Czy to może się udać?

Czy Mia i Charlie pokonają zło i dotrą tam gdzie powinien zamieszkać biały lew?




Piękna opowieść o przyjaźni i miłości  pozbawionej egoizmu, bo tylko tak kochając, Mia zdecyduje się na długą podróż z Charliem do miejsca, gdzie już zawsze będzie bezpieczny. 

Oglądając film, czytając te piękne i mądre w swoim przekazie książki pamiętajmy, że to iż Mia miała tak wspaniały kontakt z Charliem jest wynikiem nie tylko uczuć, ale także wielkiej, intuicyjnej  pracy. Reagowania na zachowanie małego, ale rosnącego jak na drożdżach lwiątka, braku agresji słownej i agresji w zachowaniu - zwierzęta nie lubią podniesionego głosu, nagłych ruchów, zmian nastrojów. Nie mogą czuć się zdezorientowane zachowaniem najbliższej osoby, ale także innych osób z otoczenia. 


Małe lwiątko to nie zabawka, dorosły lew stanowi realne zagrożenie dla beztrosko podchodzącego jak najbliżej do ogrodzenia w zoo człowieka.

Powyższa uwaga tak na wszelki wypadek, żeby widz rozczulony piękną przyjaźnią małej dziewczynki i lwiątka nie próbował przekroczyć ogrodzeń stawianych w ogrodach zoologicznych dla bezpieczeństwa zwierząt i zwiedzających. 

Relacje ze zwierzętami buduje się latami. Pamiętajmy o tym przygarniając ze schroniska psa czy kota i dajmy im to co mamy najcenniejsze: miłość i zrozumienie. Oprócz pożywienia, dachu nad głową i długich spacerów. 

Książki rzecz jasna polecam. Obie są ciekawe, każda inaczej napisana. "Mia i biały lew - nierozłączni przyjaciele" to raczej relacja z  przebiegu zdarzeń, natomiast "Mia i biały lew - historia niezwykłej przyjaźni" to książka pokazująca szerszy kontekst wydarzeń. Obie ilustrowane zdjęciami pokazującymi piękno Republiki Południowej Afryki, świat dzikich zwierząt i wyjątkową przyrodę. 
Obejrzyjcie, przeczytajcie. Koniecznie. 

"Mia i biały lew - nierozłączni przyjaciele" w tłumaczeniu Barbary Kowalewskiej otrzymałam od Wydawnictwa Media Rodzina. Książka przeznaczona jest dla dzieci od 8 lat, ale myślę, że i dla młodszych jej lektura będzie piękną przygodą. 
"Mia i biały lew - historia niezwykłej przyjaźni" mogłam przeczytać dzięki uprzejmości tłumaczki książki Iwony Banach. Naprawdę warto wybrać się w podróż po dzikich ścieżkach Afryki. Książka przeznaczona jest dla dzieci od 10 lat, ale nie oznacza to, że nie mogą sięgnąć po nią dzieci młodsze i oczywiście wszyscy mający ochotę wejść w klimat niezwykłej przygody. 


4 komentarze:

  1. Byłyśmy z córcią na tym filmie w kinie - ależ lały się łzy... Piękna historia :)
    pozdrowionka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, że też bym się popłakała, bo i przy lekturze łza spłynęła i w gardle ściskało. Fajnie tak z córcią razem przeżywać takie piękne historie. Serdeczności <3

      Usuń
    2. Za czytanie już się biorę (nie mam zresztą książek), bo skoro znam to już to nie to samo...
      Fajnie, fajnie :) Nie wiadomo czy tulić ją czy płakać razem :D

      Usuń
    3. Dlatego ja zazwyczaj wolę książki. Tu zadziałał przypadek, wersję rozszerzoną tłumaczyła Iwona Banach i podzieliła się ze mną egzemplarzem autorskim. Jak zawsze tłumaczenie na wysokim poziomie :) Buziaki dla najmłodszych :)

      Usuń