Pinda dotarła do mnie jakiś czas temu i nawet zdążyłam ją zapoznać z ogrodowymi chaszczami, nie wiem czy była zadowolona, ale nie rzucała słowem ;)
Czytałam, przerywałam, niechętnie, ale tak zwana siła wyższa i zobowiązania mnie zmusiły, aż w tę niedzielę poczułam wolność, prawie całkowitą i nakichawszy na obowiązki spędziłam upojne chwile ze znajomymi z Głuszyna i okolic.
Tym razem opuścili swoje śmieci i przenieśli się, a z nimi i ja, do Otchłańca, gdzie, uwaga, została zamordowana Lidia Czubajko. Starsza aspirant, była narzeczona Bartka, miłośniczka zupek chińskich już nigdy nikomu nie podstawi nogi, nie zrobi świństwa. Tak by się wydawało, a jest inaczej, ponieważ Czubajko nawet po niespodziewanej śmierci rzuca cień na tandem policyjny z Głuszyna, który musi wyjaśnić przyczynę zbrodni i znaleźć sprawcę. Oni nie zabili, ale biorąc pod uwagę układy i zależności mogli mieć ochotę.
Jako że chłopaków nie można zostawić samych, do Otchłańca wyrusza grupa wzbogacona o Sabinę i starą Balicką, oraz, co oczywiste, o Pindę. Do policjantów dołączy niejaki Żelisław z policji warszawskiej, pełniący dobrowolnie funkcję kreta i donosiciela.
A ponieważ życie ma zawsze w zanadrzu jakieś niespodzianki, bocznymi drogami do Otchłańca zmierzają Mirella z Mietką.
Co oznacza, że będzie się działo.
I dzieje się.
Pinda staje się inspiracją i miłością życia niejakiego Dziubusia, wszyscy lub prawie wszyscy się integrują, pada trup, bo jakże inaczej, otchłań przyjmuje kolejnych chętnych, a Andrzej Balicki z Bartkiem, wspomagani przez liczną grupę tych co zawsze chcą dobrze tylko im nie wychodzi, usiłują prowadzić zwykłe, standardowe śledztwo, oczywiście z zachowaniem obowiązujących procedur. A co!
Streszczać nie zamierzam, bo byłoby to odebraniem przyjemności czytania, ale chcę podkreślić, że to jest pierwsza warstwa komedii kryminalnej „Tango z rożnem".
Skupiamy się na lekturze, parskając śmiechem, płacząc ze śmiechu (tak, popłakałam się ze śmiechu, kichając i prychając, mam świadka) i był to płacz i śmiech oczyszczający, bardzo mi potrzebny. Po takim seansie śmiechowym człowiek od razu czuje się lepiej, lżej.
Pod warstwą śmichów, chichów i różnych ekstrawagancji, dostrzegamy klasyczną fabułę kryminalną. Poprowadzoną w sposób bardzo interesujący. Wydawałoby się, że w tym natężeniu absurdów wątek kryminalny będzie potraktowany po macoszemu, w końcu jest to kryminał do śmiechu, z przymrużeniem oka, tymczasem to właśnie motyw morderstwa stanowi bardzo ciekawą część zagadki. W sferze kryminalnej nic nie zostaje pozostawione przypadkowi.
Język jędrny, swojski, potoczny, nie pozostawiający wątpliwości co do środowiska w jakim się rozgrywa akcja powieści.
Mnie urzekł Dziubuś, życzę mu jak najlepiej i jestem ciekawa czy miłość przetrwa próbę czasu i przeprowadzkę ;)
Polecam z pełnym przekonaniem czytelnikom obdarzonym poczuciem humoru, pozbawionym jakże częstego obecnie nadęcia i poczucia wyższości literackiej. Polecam jako terapię śmiechem i dobrą rozrywkę kryminalną. W tym przypadku wskazanie podgatunku na okładce nie jest li tylko chwytem marketingowym, ale stwierdzeniem faktu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz