Wczoraj był piątek. Miał być kryminalny i prawie był. Walczymy o życie Kubusi. Jest kiepsko, ale pocieszam się, że nie z takich opresji wychodziła. Tylko te skończone osiemnaście lat, i ten nieuchronny sks, niestety. W czwartek był weterynarz, po przyjacielsku. Zbadał ją, dał na zahamowanie krwawienia, i coś jeszcze, w sumie dwa zastrzyki. Nagle wróciła jej energia i nawet zeskoczyła ładnie z fotela. W nocy dużo jadła i wydawało się, że jest lepiej. Wczoraj było kiepsko, dzisiaj rano jeszcze gorzej. Przeszukałam forum z poradami szukając podobnego przypadku, zobaczymy. Kuba jest dzielną, steraną w bojach życia kocicą. Jak miała pięć lat zachorowała tak ciężko, że miałyśmy do wyboru uśpienie jej lub ryzykowną operację. Wybrałyśmy operację i udało się nam przeżyć razem jeszcze trzynaście lat. Może uda się więcej. Boję się mieć nadzieję.
Przywiązujemy się do zwierząt, kochamy je i wręcz nie wyobrażamy sobie życia bez nich, chociaż, gdy nadchodzi najgorsze musimy sobie poradzić.
Może i tym razem nam się uda. Kot ma ponoć siedem żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz