Kto nie zna "Lesia " dwa palce do góry. Przyznać się:)
Jak ktoś nie zna, to dobrze radzę, niech się zapozna. "Lesio" to jedyne lekarstwo na taką pogodę jaka "dopisuje" przez ostatnie dni.
Mój "Lesio" pożyczony, dlatego sięgnęłam po okładkę do internetu. Na hasło Lesio pojawiła się cała mnogość obrazków związanych, związanych pośrednio, bądź podpinających się pod Lesia, na przykład kocur o wdzięcznym imieniu Lesio:)
Wybrałam te z hasłem: różowe słonie na hohonie. Nawet nie mogę sprawdzić w książce, czy piszę prawidłowo, ale pamiętacie jak Lesio w stanie lekkiego upojenia substancją wysokoprocentową, wędrował ulicami swego miasta i nagle, bez ostrzeżenia, spotkał różowego słonia. Potem spotkał milicjanta. I tak razem patrzyli na tego słonia, a Lesio był przekonany, że ma zwidy, bo słoń tańczył spowity różową poświatą - od światła neonowego. A potem Lesio zorientowawszy się, że nie jest tak źle nawiał milicjantowi o litosiernych zapędach - władza wymyśliła sobie, że bezpieczniej będzie jeżeli obywatel przekima w żłobku, a nie we własnym domu.
A Kasieńka i ta gęś, która się biedaczka nie chciała upiec. Tyle bieganiny, starań i nic. Twarda jak stara podeszwa. I waza rozbita u stóp małżeńskiego łoża.
A trucie kadrowej Matyldą przy użyciu, jakże przyjemnym lodów, chyba Bambino. Bardzo dobre to były lody.
A pościg przed pociągiem i zrzucanie garbu i zniszczenie budzika babci. Czy to była babcia Karola, czy Janusza?
I tak można w nieskończoność, a jak się oplotkuje Lesia to można się przerzucić na "Dzikie białko" - prawie cała załoga w pełni sił twórczych i umysłowych. Chociaż z tymi umysłowymi to się może rozpędziłam.
Zachęcam wszystkich do sięgnięcia po klasyki pani Joanny Chmielewskiej. Ja mam swoje TOP 10 książek, tych najlepszych z najlepszych i wiem, że w każdych okolicznościach zdadzą egzamin. Czasami trudno się śmiać. Czasami, a nawet bardzo często, chce się płakać. Mamy dość, dosyć tego wszystkiego. Żołądek podchodzi do gardła, w głowie się kręci, a my szukamy ucieczki od dziś.
Moja propozycja: nie uciekajmy w alkohol, narkotyki i inne bliżej mi nieznane używki. Uciekajmy w książki. To jedna z nielicznych, sensownych dróg.
Pozdrawiam czytających:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz