czwartek, 25 kwietnia 2013

Środa z książką -" Antykwariusz" Aleksander Buszkow



"Antykwariusz" - na okładce widzimy ściany komnaty pokryte rzędami książek, tajemne okno, rzeźbione biurko i imponujący okaz broni białej - wieje tajemnicą i dobrą przygodą.
 Gdy otwieramy pierwsze strony książki wita nas cytat z "Antykwariusza" Waltera Scotta:
"- Dawid Wilson - zaczął swoją opowieść - był prawdziwym królem tropicieli, myszkujących po wszelkich kątach, piwnicach i sklepikach w poszukiwaniu rzadkich książek. Miał węch wyżła i żelazny uścisk buldoga." 
Jeszcze nie zaczęłam  czytać, a już poczułam się oczarowana i zaintrygowana. A potem? Potem zauroczyłam się na amen opowieścią o pracy, życiu i przygodach szantarskiego antykwariusza Wasilija Jakowlewicza Smolina. 
Zawód antykwariusza w Rosji to zawód wysokiego ryzyka. Trzeba uważać na wszystko i mieć oczy szeroko otwarte, wszak milicja nie śpi, lubi się zabawić kosztem nieboraka i wystawia go co i rusz na pokuszenie. A to w progach antykwariatu zawita staruszka z orderem wysokiej klasy i w kruszcu szlachetnym odlanym. I jak takiej odmówić A trzeba, bo akurat ten order to towar trefny, podpucha milicyjna, a babcia to prowokatorka. Prawo zabrania handlu akurat takimi dziełami sztuki orderowej. Albo trafi się jakiś mały naganik, pistolecik,  mikra armatka. Też trzeba się pilnować i w try miga iglicę odpiłować ponieważ broń  z iglicą to broń prawdziwa, żywa i zabójcza, a bez iglicy - okaz sztuki. Trzeba też mieć rozeznanie na rynku i mimo drobnej rywalizacji dobrze żyć z konkurencją. Nigdy nie wiadomo co i kto i komu...  
A i jeszcze trzeba mieć oko na okolicznych kolekcjonerów, wdowy po uznanych malarzach radzieckich i nuworyszów panoszących się w wyczesanych brykach. 
Trzeba mieć umiar, nie obnosić się z bogactwem pomimo kolosalnych obrotów, bo i cóż, antykwariusz pieniądz ma zawsze w obrocie, tu kupi, tam sprzeda, tu zamieni. A wszystko tak by nie wpadać w oczy przypadkowym ludziom. Nawet miejsce na antykwariat zostało wybrane z godną podziwu inteligencją. Trochę na uboczu, ale nie za bardzo, nie rzucające się w oczy, ale dostrzegalne, z parkingiem - bogaci ludzie nie lubią chodzić. Obsługa także odpowiednia, Mariszka kusi i czaruje długimi nogami, personel bystry, ale na miarę przewidzianych dla niego zadań. Wszystko akurat. Antyki też akurat, samowary, posrebrzane łyżeczki do herbaty, cukiernic parę, figurki drobne. Żadnej broni, nic ekstra. Ekstra jest na zapleczu.
Smolin właśnie wrócił od wdowy po malarzu Biedryginie, kolekcja warta trzysta tysięcy zielonych, nie do uszczknięcia. W parę godzin później dla Smolina rozpoczyna się przygoda życia, niejaki Kościej - król antyków na Szantarsk i okoliczne prowincje wzywa go do siebie, do szpitala i przekazuje tajemnicę tak zwanej pancerki. Jeszcze nie wiemy czy pancerka to tylko samochód wypełniony złotem, czy może pociąg pancerny wypchany do granic możliwości i zatopiony w odmętach zimnej Szantary. Nie wiemy i się nie dowiemy dopóki nie zostanie udostępniony nam następny tom "Antykwariusza". 
Tyle z treści na początek dla zachęty. "Antykwariusz" został napisany specyficznym, barwnym, pełnym porównań,  wyszukanych zwrotów i antykwarskiego żargonu językiem. Nie jest to działanie przypadkowe, dotyczące sposobu wysławiania się jednej konkretnej osoby. O nie, wszyscy obracają się w tym świecie antykwarsko zaklętym i rozumieją się, i my wciągnięci w grę słów, rozumiemy co Autor miał na myśli. Wielkie brawa należą się tłumaczowi  książki Janowi Cichockiemu. Mam nadzieję, że tomy następujące po  "Polowaniu na złoty pociąg",  to jest: "Ostatnią Wielkanoc imperatora" i "Skarb antykwariusza" także tłumaczył pan Cichocki. To maestria by w sposób tak pełny i przekonujący oddać ten specyficzny język stanowiący o klimacie powieści.   
Przyznam się szczerze, że "Antykwariusza" czytam drugi raz, pierwszy raz to było czytanie na wdechu, pełne napięcia i oczekiwania, czas zatrzymał się w miejscu, a ja nieczuła na bodźce zewnętrzne tkwiłam wewnątrz tej  intrygującej historii. Czytając po raz drugi dostrzegam dużo więcej,wyłapuję smaki i smaczki tekstu, odniesienia do literatury - bawię się. Jedyne czego mi żal, to że nie zostały przetłumaczone od razu wszystkie części. Po przeczytaniu pierwszej chciałam więcej i więcej. Mam nadzieję, że na następne tomy nie będę musiała długo czekać.
Książkę z pełnym przekonaniem polecam, to lektura jedyna w swoim rodzaju, innymi słowy - unikat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz