Na Facebooku trwa nowa zabawa, wskaż dziesięć najważniejszych dla siebie książek. Tylko dziesięć? - protestuję. To tak mało, ale z drugiej strony liczba to rozpasana, bo już kiedyś musiałam wybierać tylko trzy. To był dopiero kłopot.
Czytam od tylu lat, zaczęłam jak miałam pięć, jakoś tak samo poszło i nigdy nie spisywałam przeczytanych książek uważając, że zapamiętam. Nie przewidziałam, że przyjdzie czas na koleżankę sklerozę i niniejszym oświadczam, że przeczytane książki spisywać będę. Na dowód, że cokolwiek w życiu przeczytałam. A czytam dużo, a nawet bardzo dużo. Staram się nie czytać na siłę - zauważam, że teraz taka dziwna moda panuje wśród czytających, niektórzy uważają, że muszą się poświęcić i przeczytać ich zdaniem kiepską książkę by o jej kiepskości poinformować grono mniej lub bardziej zainteresowane. Nie szkoda oczu i tego czasu co ucieka, zwłaszcza, że nie każda książka dla każdego. Czasami czytelnik musi się z książką spotkać w tym jednym miejscu i o jednej porze - wtedy zaiskrzy. Ale miało być o tych najważniejszych i jedynych, dzisiaj, teraz. Za jakiś czas ten ranking zapewne ulegnie zmianie.
A dzisiaj postanowiłam opowiedzieć o książkach, które z różnych względów uważam za ważne.
1. Joachim Lis detektyw dyplomowany - Ingemar Fjell. Przeczytałam go jako dziecko i od czasu do czasu do niego wracam traktując Joachima jak najbliższego przyjaciela i zazdroszcząc Fjellowi stworzenia postaci,
która moim zdaniem się nie starzeje. Joachim Lis to przedstawiciel szwedzkiej literatury dziecięcej, znakomitej, niosącej treści edukacyjne wśród śmiechu i zabawy.
2. Pan Samochodzik, zaczynając od Wyspy Złoczyńców" -
to nie była bajeczka dla grzecznych dzieci, kończąc na Tajemnicy tajemnic. To właśnie od "Pan Samochodzik i tajemnica tajemnic" zaczęła się moja fascynacja naukami tajemnymi, które przecież mieszczą w sobie swojską chemię i fizykę, z których to przedmiotów obrywałam regularnie pały, a trójka była osiągnięciem na miarę Nobla. Nie zapomnę stwierdzenia mojego profesora fizyki, super sympatycznego pana: "A ty Mejzówna mogłaś mieć u mnie cztery". Ja? Myślę, że jednak wątpię, ale fascynacja pozostała.
3."Klub włóczykijów czyli trzynaście przygód stryja Dionizego" Edmund Niziurski.
Klub włóczykijów jest reprezentantem całej twórczości Niziurskiego. Ja Go uwielbiam i uważam, że właśnie Jego książki sprawiły, że nadal jestem ciekawa co się w życiu wydarzy. Jest takie opowiadanie "Szkielet" zawarte w tomie "Trzynasty występek", tam władza i ta milicyjna, to kapral Trzynoga i szkolna - matematyk Dziadzia wykazują ludzkie uczucia. Szkielet jest dla mnie ważny.
4."Lesio", nadal i niezmiennie od lat.
Potrzeba śmiechu jest w człowieku ogromna, śmiechu pełnego życzliwości. I oczywiście bo nie może być inaczej "Zwyczajne życie" i "Większy kawałek świata", "Wszystko czerwone" i "Dzikie białko". Prawdę mówiąc nigdy nie przekonałam się do książek pani Joanny związanych z wyścigami, to dla mnie obcy świat i obca pasja.
5."Stulecie chirurgów" Jurgen Thorwald. Tak samo jak "Triumf Chirurgów" i "Stulecie detektywów" ta książka zdecydowała o moim zainteresowaniu historią medycyny
. Z wypiekami na twarzy czytam biografie ludzi, którzy dzięki swemu poświęceniu i uporowi zmienili świat. Dzięki nim jesteśmy bezpieczniejsi, a jednocześnie bardziej wymagający. I zastanawiam się co powiedziałby Koch pochylony nad próbkami laboratoryjnymi, głodny, zziębnięty, skupiony na jednym, co powiedziałby na temat dominacji koncernów medycznych i drenowania kieszeni pacjentów, którzy wierzą, że nowy lek masowo reklamowany w telewizji pomoże na wszystkie schorzenia.
6."Emancypantki" Bolesław Prus -
czytam zawsze gdy jestem bardzo chora, leżę w łóżku i potrzebna mi jest proza Prusa. Czytam naprzemiennie z "Lalką" - nie akceptują dalszych ciągów dopisywanych żeby wyjasnić to i owo. Dla mnie Norski na zawsze pozostanie hultajem.
7."Trzej muszkieterowie" Aleksander Dumas - zawsze miałam słabość do mrocznego Atosa.
Fascynacja prozą panów Dumas nadal trwa i przeszła w fascynację powieściami Perez-Reverta - uwielbiam "Klub Dumas" - tę pełną pułapek szaradę.
8. "Antykwariusz" Aleksander Buszkow - początek trylogii doskonały sam w sobie.
Dostałam w nim wszystko to co cenię. Inteligencję fabuły, wielowymiarowość postaci, które tylko pozornie są takie proste do zdefiniowania, zabawę słowem, oraz grę z czytelnikiem, z największą przyjemnością szukałam odwołań i skojarzeń z dziełami literackimi, które już kiedyś czytałam.
9."Gottland" Mariusz Szczygieł - doskonałość krótkich form i umiejętność przekazania informacji i emocji.
Konsekwencją fascynacji Gottlandem jest moje odczytanie "Czerwonego kapitana" Dominika Dana. Ta książka znajdzie się na pewno w pierwszej piątce kryminałów przeczytanych w tym roku.
10."Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię" Krzysztof Kąkolewski.
Kryminał milicyjny, moja pasja, dziedzina, w której czuję się dobrze i na miejscu. Ta książka to klasyka, a mnie nieodmiennie wzrusza los Księżniczki.
Dziesięć książek, mało, bardzo mało, natrętnie dobijają się następne tytuły.
Myślę, że ciąg dalszy nastąpi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz