środa, 26 października 2016

Saszetka pełna zapachu róż

Dwa lata temu zdobyłam się na policzenie wszystkich krzaków róż w naszym ogrodzie. Było ich dokładnie 39, a każda róża inna, od pysznie czerwonych, poprzez delikatne lila, herbaciane, żółte, różowe pnące, pomarańczowe - też pnące, białe - też pnące, a w zasadzie oplatające świerki, po białe wysmukłe łodygi. Tak prawdę mówiąc powinnam spisać je nazwami, które najczęściej brzmią bardzo poetycznie i romantycznie. 

Od lat suszymy róże do bukietów, suszymy także płatki róż, ale po raz pierwszy tegoroczne płatki otrzymały okrycie, specjalnie dla nich uszyte, ręcznie, przez moją Mamę. Na prezent dla wyjątkowej osoby :)
Pachnie upojnie, wygląda pięknie, trochę płatków nam zostało, więc zapewne powstanie jeszcze niejedna pachnąca saszetka :)
Przyznam się, że tym razem nie przyłożyłam palca do powstania tej robótki, ale wszystko przede mną, czas najwyższy przypomnieć sobie zasady szycia, szydełkowania i robót na drutach. Kiedyś szło mi całkiem nieźle. Ale, co muszę przyznać z pełną skromnością - Mama zawsze umiała mnie zakasować wykonaniem i pomysłem. Geny Babci Tekli, która potrafiła wydziergać, uszyć, zacerować, doszyć.... i co tam kto potrzebował.






Upojnie pachnące płatki róż
 Róże z naszego ogrodu :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz