Jak mścić się, to tylko ekologicznie ;)
Przyznam się Wam, że rzadko czytam ponownie tę samą książkę. Oczywiście są wyjątki, są książki, do których wracam systematycznie, ale żebym tę samą książkę przeczytała dwa razy pod rząd - taka sytuacja dawno mi się nie zdarzyła.
Byłam w bibliotece i przepatrywałam regały szukając czegoś odpowiedniego. I znalazłam. Z półki z kryminałami mrugnęła do mnie "Ekologiczna zemsta" a ja uświadomiłam sobie, że to jest jedyna książka Małgorzaty Kursy, której do tej pory nie czytałam. Wybrałam jeszcze dwa inne tytuły i odpłynęłam do domu, zadowolona.
Biała mysz nadnaturalnych rozmiarów puszczała do mnie oko, strasząc Stasiulka, hazardzista od damskich torebek dostawał za swoje, rycyna lała się strumieniami, a ekologiczny wandal nabierał cudownej wody do niedomytej butelki gubiąc po drodze takie małe coś zwane pipcikiem. Nie wspominając o talentach nudzącej się Elizy, nie każdy potrafi wyhaftować czerwone paznokcie na rękawiczkach.
W powieści króluje humor sytuacyjny i słowny, tekst skrzy się dowcipem, bohaterowie dzielą się swoimi poglądami i spostrzeżeniami na temat sytuacji bieżącej. A rozmowy tak aktualnie brzmiące, że zerknęłam na datę wydania - nic się od 2012 roku nie zmieniło na lepsze, wręcz przeciwnie.
Jeżeli jeszcze nie czytaliście "Ekologicznej zemsty" to z serca polecam zamiast antydepresantów, małych różowych tabletek i co tam jeszcze się używa żeby się wyciszyć i uspokoić. Będziecie się po prostu świetnie bawić i przy okazji nauczycie się różnych pożytecznych rzeczy. Gwarantuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz