Zawsze lubiłam czytać o piratach, a jednym z moich ulubionych filmów są "Piraci z Karaibów". Myliłby się jednak ten, kto uważałby, że Zgniłobrody przypomina kapitana Sparrowa. Nie te
gabaryty. A jednak na swój sposób jest równie fascynujący.
Cała historia rozpoczęła się w sposób całkiem zwyczajny, Gabrysia Bzik została wezwana do dyrektora na dywanik. W chwilę później na dywanik trafił kolega Gabrysi, nad wiek poważny Nilson Makówka i jak na przyszłego prawnika przystało zacytował odpowiednie paragrafy związane z prawami ucznia.
A potem był koniec lekcji i Bzik&Makówka spotkali się pod mostem. A od mostu i rzeki prosta droga do prawdziwego bukaniera, który za pomocą lunety przeznaczenia znalazł się w innej strefie czasowej, i w kłopotach.
Pościgi, akcje specjalne, dożywianie głodomora, solidna porcja wiedzy o bukanierach i rewelacyjne ilustracje Magdy Wosik, to wystarczyło żebym po skończeniu "Zgniłobrodego i lunety przeznaczenia" nabrała apetytu na dalsze części serii.
Jestem bardzo ciekawa czym mnie jeszcze zaskoczy ta oryginalna para, a książkę polecam nie tylko dzieciom ale wszystkim czytelnikom doceniającym inteligentny humor i umiejętność niełopatologicznego przekazywania podstawowych wartości kształtujących postrzeganie świata i otoczenia przez młodego człowieka. Umiejętność współpracy, życzliwość, potrzeba pomocy innym, tolerancja wobec odmienności...
I naprawdę świetna zabawa.
Zdecydowanie polecam.
Iwona Mejza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz