Tak jak większość z nas dzień po dniu jestem nagabywana przez osoby trudniące się oferowaniem usług i produktów drogą telefoniczną. Zazwyczaj szybko dziękuję za ofertę i zanim jeszcze dokończę mówić słyszę, że dzwoniący rozłączył się uznając, że szkoda na mnie czasu. Słusznie. Trzykrotna oferta z jednej firmy to był do niedawna rekord. Już nie jest.
Przedwczoraj wyszłam z siebie i stanęłam obok, bo przesadzili.
Jestem nadzwyczaj cierpliwym człowiekiem i zdaję sobie sprawę, że telemarketing to część biznesu, a dobry telemarketer sprzeda wszystko. Praca jak wiele innych.
Sęk w tym, że tak w życiu jak i w pracy potrzebny jest umiar i jeżeli coraz bardziej wnerwiony potencjalny klient warczy:"nie! dziękuję, proszę więcej nie dzwonić" - warczy nadal w miarę uprzejmie, a po piętnastu minutach kolejna panienka proponuje garnki, które same gotują, to coraz trudniej przychodzi bycie uprzejmym.
I właśnie przedwczoraj siedem razy z rzędu dowiedziałam się, że mój telefon wygrał spotkanie i darmową kawę, a co za tym idzie zostanę szczęśliwą posiadaczką ekskluzywnego odkurzacza. Tylko mam przyjść do ... tu nazwa jednej z oświęcimskich restauracji, i odebrać.
Zatchnęło mnie ze złości, bo wszystko ma swoje granice, nawet słuchanie siedem razy z rzędu, że mój telefon wygrał cokolwiek. Czyżby w chwilach gdy nie jesteśmy razem brał udział w pokątnych rozrywkach? Jeżeli tak, to trafił mi się hazardzista.
Odpowiedziałam czekającej na moją jedynie słuszną decyzję kobiecie, że nie skorzystam ponieważ już posiadam odkurzacz, nie mniej ekskluzywny niż ten oferowany, a następnego nie potrzebuję. I tonem, od którego wrzątek zamarza, poprosiłam żeby w końcu przestali mnie zamęczać, bo ja się na numery z wygraniem czegokolwiek nie nabiorę.
Drugi dzień mam spokój, jeszcze za wcześnie aby otwierać szampana, ale liczę na kilka dni przerwy. A jak nie to kolejny numer dodam do blokowanych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz