"Będzie bolało" Adama Kaya jest dowodem na to, że warto od czasu do czasu zapisywać wydarzenia dnia, bo po latach notatki mogą się przydać, by odświeżyć pamięć, albo napisać książkę, która stanie się bestsellerem.
Droga Adama do zostania lekarzem nie była zbyt skomplikowana, pochodzi z rodziny medyków, więc wybór zawodu nie podlegał dyskusji. Miał szesnaście lat gdy zaczął naukę na kierunku medycznym i po kolei, przez kolejne lata, wspinał się po ustalonych odgórnie stopniach kariery.
Od szpitala do szpitala pracując prawie bez przerwy. Bez świąt, wyjazdów na wczasy, uroczystych kolacji - zawsze okazywało się, że musi zostać bo kolejna pacjentka zaczyna rodzić, a chętnych na zastępstwo brakuje.
Adam Kay pracował w publicznej służbie zdrowia i aż do bólu uczciwie opisuje wady i zalety systemu.
Tu nie ma skomplikowanej fabuły, rozpisanych dialogów i postaci rzucających błyskotliwe bon moty. Tu jest samo szpitalne życie. I tak naprawdę gdyby nie humor, empatia i duża wrażliwość ciężko byłoby obcować ze strachem, ciągłym stresem, presją szybkich decyzji.
Czytałam i momentami czułam napięcie związane z opisywanymi wydarzeniami. Ciężar podejmowanych decyzji, mnogość wyzwań, niedobory kadrowe, brak wyszkolenia lekarzy z naboru. Ten dziennik to zapis wielu dyżurów, wielu nieprzespanych nocy. Rozmów z pacjentkami - Adam Kay pracował jako ginekolog położnik. Zabawne zapiski nie zostały umieszczone w celu wywołania taniej sensacji (chociaż pomysłowość ludzka nie zna granic), ale pełnią rolę przeciwwagi dla tych momentów, które powodują skurcz w krtani i westchnienia pełne smutku. O pożegnaniach, zwłaszcza pacjentów trzeba umieć pisać tak, żeby nie naruszyć ich intymności, powagi chwili i godności. Adam Kay to potrafi.
Tak prawdę mówiąc nie dziwię się, że nie wytrzymał i odszedł z zawodu.
To jedna z tych książek, które po prostu warto przeczytać, zatrzymać się na chwilę i pomyśleć o tych wszystkich medykach, którzy niosą pomoc chorym. Nie zawsze wszystko jest jasne, nie zawsze objawy podpowiadają chorobę, a w dziesiątej godzinie dyżuru człowiek nie funkcjonuje już tak sprawnie jak w pierwszej. Ale zawsze stara się pomóc, bo taki wybrał sobie zawód.
Odruchy pomocy pozostają na zawsze, Adam Kay wspomina, że nadal gdy widzi, że ktoś potrzebuje pomocy, zemdleje, jest ofiarą wypadku, włącza się w nim tryb lekarz i nigdy nie przechodzi obojętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz