wtorek, 26 maja 2020

Marzenia z odroczonym terminem ważności, czyli o przełożonej premierze filmu i książki "Oświęcim-Praga"


Dzisiaj też leje jak z cebra, więc pogoda bardzo  na czasie :)
A co do czasu, to gdy czytam ten tekst napisany  dwa tygodnie temu, opisujący zdarzenia z początku, a dokładnie z jedenastego marca tego roku, to wydaje mi się jakbym o jakimś alternatywnym życiu czytała.  
Myślę, że w miarę łatwo przystosowałam się do  zmiany trybu życia. Praca zdalna, zakupy - tylko to co konieczne. Dużo czytania i pisania, rozmów przez telefon. Gdy tak podsumowuję to najbardziej brakuje mi spotkań przy kawie. A u nas w Oświęcimiu są miejsca gdzie i kawa kusi aromatem, i ciasto przepyszne. Przytulnie, czasem bardzo nowocześnie, częściej z historią w tle. Tą przedwojenną, opowiadającą o założycielach najstarszych oświęcimskich firm. Budzącą nostalgię i szacunek dla pracy pokoleń. 
Ten tekst zapewne by nie powstał ( musiałam się zmobilizować) gdyby nie konkurs Wydawnictwa Lira na wspomnie z czasu pandemii - Zdalnie a jednak blisko. Konkurs wygrał kto inny, gratulacje :) ale w tym przypadku celem nie było wygranie tylko zatrzymanie w czasie chwil, które za niedługo będą bardzo wyblakłym wspomnieniem. 

Marzenia z odroczonym terminem ważności.
Rano lało jak z cebra, a ja akurat musiałam wyjść do pracy. Już samo to było namiastką święta, bo czujecie: wyjść z domu do pracy, przy trybie pracy zdalnej, to miła odmiana. Byłaby, gdyby nie ten zacinający z każdej strony deszcz. Maseczka mi przemokła i to z obu stron, bo wewnątrz pot ciurkał po twarzy. Zimny wiatr sprawiał, że zaczynałam się zastanawiać jaki w końcu mamy miesiąc.
Podobno początek maja.
Na chwilę odbiegłam myślami od niewesołej teraźniejszości wspominając  spotkanie w kawiarni i ostatnie beztroskie chwile. U Kołaczka większość miejsc była zajęta, więc z kawą i pączkami zeszliśmy do podziemi. W tej klimatycznej części kawiarni, było nieco spokojniej i mogliśmy przejrzeć ujęcia wykorzystane w już zmontowanym filmie. Na ekranie smartfona królowały lata trzydzieste ubiegłego wieku, piękne kobiety, szarmanccy mężczyźni i samochody „Oświęcim-Praga”. Spełniało się marzenie filmowców amatorów o kolejnym filmie. Spełniało się też moje marzenie. Na podstawie scenariusza napisałam książkę, a konsultacje przy pisaniu z kolegami odpowiedzialnymi za scenariusz, reżyserię i szeroko pojętą całość,  sprawiały, że film i książka tworzyły harmonijną całość. 
 Czekaliśmy już tylko na okładkę i premierę, która dla całości projektu została wyznaczona na trzydziestego kwietnia. Przez kilka miesięcy żyłam życiem naszych bohaterów i chciałam już mieć książkę w ręku. Kolejną, ale nie ostatnią.
 Jedenastego marca, po kilku godzinach dyskusji, wyszliśmy z Tomkiem Klimczakiem na światło dzienne. Nie zachowując nakazanej odległości przystanęliśmy obok witryny kawiarni na kolejne minuty. Obok, szybkim krokiem przeszła znajoma. Na nasz widok zatrzymała się. Przywitaliśmy się uściskiem dłoni, serdecznie.
– Słyszeliście, że szkoły, muzea, domy kultury od jutra mają być nieczynne? – zapytała nieco zdenerwowana.
Zaprzeczyliśmy, komentując, że zapewne niedługo wszystko wróci do normy. Nie przypuszczaliśmy, że świat jaki znaliśmy właśnie przestaje istnieć, a wyczekiwana data premiery zostanie przesunięta na wrzesień.
 Oby wtedy po pandemii pozostało tylko wspomnienie

Na zdjęciu samochód służbowy "Oświęcim-Praga", a  w tle zabudowania fabryki. 
Ale o tym w jaki sposób doszło do tego, że w Oświęcimiu powstawały te piękne i bardzo wytrzymałe samochody opowiedzą film i książka. 
Zdjęcie pochodzi ze strony spadkobierczyni dawnych tradycji fabryki https://omag.com.pl/profil-firmy-omag/



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz