niedziela, 16 maja 2021

Sernik na zimno po mojemu :)

 Dzień dobry niedzielnie :)

Jak niedziela, to ciasto, a przyznam się szczerze, że od kilku lat najczęściej kupowałam coś do kawy, bo i czasu i chęci mi brakowało żeby samej podziałać.
Ale ostatnio postanowiłam wrócić do starych zwyczajów. Jednym z nich było ciasto na niedzielę, a w praktyce na sobotę, bo przygotowywałam, piekłam w sobotę, no i oczywiście nie czekałam na minutę po północy żeby odkroić kawałek

Wczoraj przygotowałam sernik na zimno z truskawkami, taki dietetyczny z serka homogenizowanego, bez żółtek, bez tłuszczu, po prostu serek zwykły, serek waniliowy, cukier puder, żelatyna. Na spód biszkopty, na wierzch galaretka z truskawkami i bita śmietana. Do tego czarna ja smoła kawa i mogę zaczynać dzień.
Udanej niedzieli

A gdyby ktoś chciał dokładnie proporcje to podaję, chociaż ja zazwyczaj robiłam takie ciasta na tak zwanego czuja ;)
potrzebujemy:
- jedno opakowanie biszkoptów, takich jakie lubimy
- jedno opakowanie serka homogenizowanego zwykłego, tutaj 400 gram, ale zużyłam połowę
- jedno opakowanie serka waniliowego też homogenizowanego 200. 250 gram
- jedna galaretka poziomkowa, truskawkowa
-truskawki 20 - 30 dekagram, albo na sztuki
- dwie łyżeczki żelatyny
- cukier puder
- śmietanka 30%

Ponieważ ja robię porcje dla dwóch osób, więc zazwyczaj używam starej kryształowej salaterki. Na spodzie układam biszkopty, równo, trochę kruszę, żeby wypełnić powierzchnię. Z serków, cukru pudru (do smaku) i żelatyny (rozpuszczam dwie łyżeczki w gorącej wodzie, w 1/3 szklanki, dodaję po schłodzeniu) miksuję masę. Powoli wylewam na biszkopty, żeby ich nie podniosło. Wkładam do lodówki, żeby zastygło. Osobno przygotowuję galaretkę. Gdy masa zastygnie, minimum dwie godziny, na wierzchu serka układam truskawki i powoli zalewam je galaretką. Wstawiam do lodówki na kolejne dwie, trzy godziny. Przygotowuję bitą śmietanę (śmietanka, cukier puder do smaku, zmiksować). Można porcję posypać tartą czekoladą.
I tyle. Pracy niewiele, najgorsze czekanie aż się zsiądzie wszystko, ale to kwestia cierpliwości ;)
A potem kawa, herbata, kakao i można się delektować.
Smacznego :)




czwartek, 13 maja 2021

Michał Paweł Urbaniak "Niestandardowi" premiera 19.05.2021

"Niestandardowi" już u mnie, zaczęłam i nie mogłam oderwać się od książki. Park, ławka, kobieta i mężczyzna, klaps, początek akcji. Zajrzałam tylko na chwilę, ocknęłam się przy osiemdziesiątej czwartej stronie, zahipnotyzowana rozgrywającą się przed moimi oczami historią. Fascynująca, wciągająca druga książka autora znakomicie przyjętej "Listy nieobecności". Michał Paweł Urbaniak gratuluję 🙂
Wydawnictwo MOVA

Ze strony Wydawcy:
"Wiktor prowadzi nudne życie wypełnione schematyczną pracą, sobotnimi wypadami do pubu, niedzielnymi wizytami u rodziców i długimi wieczorami w pustym mieszkaniu. Wszystko się zmienia, gdy w parku zaczepia go piękna kobieta, która chce mu zrobić zdjęcie. Tak poznaje fascynującą, tajemniczą artystkę. Wkrótce Liwia Gawlin zaprasza go do udziału w swoim rewolucyjnym projekcie. Chce mu pokazać inny świat, lepsze życie. Wiktor jej ulega i angażuje się coraz bardziej. Nie zdaje sobie sprawy, że każda wielka zmiana może nieść ze sobą nieoczekiwane konsekwencje...
Najnowsza książka Michała Pawła Urbaniaka to opowieść o okrucieństwie współczesnego świata, w którym żyją samotni "niestandardowi". W taki świecie trudno odnaleźć siebie, za to łatwo można paść ofiarą oczekiwań społecznych i nienawiści."
A o "Liście nieobecności" pisałam TUTAJ



sobota, 1 maja 2021

Iwona Banach "Gdzie diabeł nie może, tam trupa pośle" czyli Emilia Gałązka nadal w formie

 


Polubiłam Emilię Gałązkę i  byłam ciekawa jak potoczą się jej dalsze losy i co jeszcze wykombinuje przy okazji trzeciego tomu. O jednym elemencie układanki wiedziałam, bez skrupułów pchałam autorce przed oczy mój ulubiony schron (jednoosobowy, wartowniczy, bardzo przydatny nie tylko w latach wojny, ale także w czasie pokoju, o czym można się dowiedzieć z dalszego przebiegu książkowej akcji).

Tak Emilia jak i Regina należą do osób, które z trudem wpisałyby się w lansowany obraz przeciętnego obywatela kraju środkowoeuropejskiego, ale od dużego palca lewej nogi aż po korzonki włosów są zbudowane z nadziei, wątpliwości, frustracji, obsesji i nawiedzeń, które miotają obywatelami tegoż kraju. 

Tylko w zdecydowanie mniejszym natężeniu. 

Osobiście nie znam nikogo kto aż tak bardzo wyczekiwałby kolejnego końca świata, a i znajomość z szatanem albo jest ukrywana, albo po prostu ludzie zapracowani czasu nie mają i na siły nieczyste uwagi nie zwracają. 

Ale Regina to inny typ człowieka, chociaż nie pozbawiony zdrowego rozsądku. Dlatego obawiając się o swoje zmysły wzywa na pomoc Emilię Gałązkę, by wspólnie rozpracować pobyt szatana w telewizorze. Magda zajęta prowadzeniem osobnego śledztwa nie ma czasu na zajmowanie się dobytkiem ciotki, więc do domu Emilii sprowadza się tata Magdy. Chce chłopina odpocząć, ale nic nie pójdzie po jego myśli.

 Paweł, były narzeczony Magdy wplątuje się w aferę kryminalną i trafia do piwnicy gdzie czekają go wyjątkowo trudne chwile i oko w oko z denatem, który za życia był kurierem i miał skłonność do utraty przesyłek. 

Cóż, dzieje się i to ostro. Emilia powoli demoluje dom Reginy, do ogrodu trafia wywołująca dwuznaczne skojarzenia budowla, a Paweł wdaje się w prawie romans. 


Kto stoi za śmiercią kuriera?

Skąd szatan w telewizorze, dlaczego ciężko być najpiękniejszą kobietą na wieś i okolice, jakie skojarzenia wzbudziła Luna i dlaczego nie należy wlewać acetonu do zlewu, o tym wszystkim przeczytacie w książce. Akcja jak zawsze zwariowana, postaci multum, więc trzeba nadążać, zwłaszcza za różnorodnym elementem, który widowiskowo wpisuje się w całość.

 Humor sytuacyjny i słowny w formie charakterystycznej dla Iwony Banach  jak zawsze obecne.

No i koniec zaskakuje.

 Czekam na kolejne końce świata w wydaniu Emilii, jak nie ten to inny, zawsze jakiś armagedon czeka na swoją kolej ;)