Wiktor najlepiej czuje się w pracy. Wtedy jest w swoim żywiole, przyciąga do siebie klientów swoim profesjonalizmem, umiejętnością dopasowania oferty do ich potrzeb. Wtedy nie myśli o sobie, myśli o tym żeby jak najwięcej sprzedać, okazać się dobrym a najlepiej najlepszym sprzedawcą. Gdy kończą się godziny pracy Wiktor zamyka się w skorupie traum i pozostaje sobą – mrukliwym, przewrażliwionym na własnym punkcie mężczyzną, którego opuściła dziewczyna zabierając ulubioną kotkę.
Po pracy
Wiktor czasami spotyka się ze znajomymi, pije piwo i tęskni za normalnym
życiem, w niedzielę jedzie na obiad do rodziców i wzdraga się na samą myśl o
zjedzeniu zupy i piciu herbaty. Trauma wiecznie żywa siedzi mu w głowie i nie
pozwala wrócić do tego co było przed wypadkiem.
Przy wolnej chwili Wiktor siada na ławce w parku i obserwuje innych ludzi nie spodziewając się od nich niczego dobrego.
Nie wie, że za chwilę jego życie wsiądzie na karuzelę i już nic nie będzie tak
jak dawniej.
Spotkanie z Liwią Gawlin i propozycja, z której Wiktor nie zamierza
skorzystać, staną się dla mężczyzny niespodziewanym wyzwaniem. Liwia Gawlin jest
fascynującą kobietą, fotografką, człowiekiem sztuki, kreacją artystyczną. Potrafi przekonywać.
Jako artystka postanawia sięgnąć po ludzi
niestandardowych, nie wpisujących się w ogólnie pojęte normy wizualne i zgodnie
z założeniami projektu Picasso zamierza wylansować ich, wprowadzić w świat sztuki i sprawić, by stali się sławni i
pożądani. Wtedy ona wróci na należne sobie miejsce jako protektorka i
odkrywczyni. A oni, w założeniu, zaakceptują siebie i staną się atrakcyjni dla
społeczeństwa. Czy jednak społeczeństwo jest gotowe na taką propozycję?
Jak zareaguje Wiktor wytrącony z marazmu
codzienności? Jak zareagują pozostali uczestnicy projektu?
Czy etyczne jest mamienie zwykłych ludzi
obietnicą sławy w imię własnych korzyści? Tu nasuwa się jedna odpowiedź, ale
przecież nikt nikogo nie zmuszał, uczestnicy sami podjęli decyzję i weszli w
projekt. Czy zdawali sobie sprawę z konsekwencji takiej decyzji? Zapewne nie.
Manipulowanie ludzką psychiką jest
ryzykownym zajęciem i może się skończyć tak jak się skończyło.
Michał Paweł Urbaniak jest doskonałym
kreatorem postaci, które głęboko zapadają w pamięć. Spójne psychologicznie,
nieco mroczne, ale mocno związane z realnym światem. Poturbowane psychicznie, z
mniej lub bardziej widocznymi uszczerbkami fizycznymi, funkcjonujące na
obrzeżach społeczeństwa. Zwykli ludzie, czasem niewidzialni, omiatani wzrokiem
przez przechodniów jak elementy miejskiej architektury. Są, a jakby ich nie
było. Tak jak Wiktor, który bardzo chce być naprawdę. Zaistnieć.
Lektura „Niestandardowych” zajęła mi
dużo czasu, po początkowej fascynacji musiałam zrobić sobie przerwę od Wiktora,
Liwii i całej reszty, bo po prostu wręcz namacalnie czułam emanującą z kart książki złą wolę.
Wiem że może być to uznane za wymysł, ale tak było. Wróciłam po kilku
tygodniach i czytałam starając się opanować emocje, na zimno.
Trzeba być mistrzem pióra, by wykreować
tak niepokojącą atmosferę, która odpycha i przyciąga jednocześnie, przykuwając
uwagę czytelnika i zmuszając go do wielu przemyśleń związanych z kondycją
współczesnego społeczeństwa, w którym zamiast „być” króluje wszechobecne „mieć”.
Tylko za jaką cenę?
O znakomitej "Liście nieobecności" pisałam TUTAJ
Michał Paweł Urbaniak "Niestandardowi"
Wydawnictwo MOVA / Wydawnictwo Kobiece
Rok wydania 2021
Stron 442
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz