środa, 1 stycznia 2025

Noworocznie :)





 Dzień dobry :)

Miałam napisać coś o niedzieli 😉 ale spojrzałam w kalendarz, policzyłam i okazało się, że już mamy środę 1 stycznia 2025 😉
Jak ten czas leci!
Teraz jeszcze Trzech Króli i za chwilę Walentynki 😉 a potem to już moje urodziny, Wielkanoc i tak po kolei, zgodnie z kalendarzem.
Przeleci 🙂
Ale zanim i pomiędzy życzę nam, sobie i wam, znajomym i nieznajomym, wielu dobrych dni i takich chwil, zdarzeń, spotkań, które przyniosą dobre emocje i pozostaną w pamięci jako dobre wspomnienia. Takie, do których wracamy wtedy gdy źle, pełnych ciepła i dobrej energii.
Ja siadam do spisania tego co czeka na mnie w tym roku:)
Tak żebym nie zapomniała o podpisanych umowach na kolejne książki (a będzie co czytać)
O porządkach w ogrodzie (Pan Piotr, przemiły ogrodnik czeka na telefon)
O mini remoncie ( tu muszę sama, a został tylko niewielki kawałek do wytapetowania i coś tam do pomalowania)
O zaplanowanych badaniach (bo jednak trzeba zadbać o siebie, mammografia nie wykazała zmian, z czego się rzecz jasna, cieszę).
O całym mnóstwie mniejszych i większych spraw do załatwienia, co to z tyłu głowy kołacze, że jeszcze coś miałam, ale co, to nie pamiętam 😉
Uwielbiam skreślać to co załatwiłam, wtedy widzę efekty mojej pracy.
Tak czarno, albo częściej czerwono na czarnym, na białym 😉
Niech to będzie dobry rok!
A na zdjęciu ja w dobrym dla mnie czasie w obiektywie Ewy pajdzik-Mętel ❤

środa, 25 grudnia 2024

Święta i ciasteczka ;)

 Dobry wieczór


Czas tak szybko leci, że jutro już drugi dzień świąt, a w piątek podsumuję ten czas zgodnie z rodzinną tradycją jednym zdaniem: święta, święta i po świętach 😉
Na razie ulegam pokusie i tak próbuję po kawałeczku, a to mistrzowski piernik od pani Irenki, a to pyszności z bitą śmietaną, masą i herbatnikami z polewą czekoladowo-orzechową prezent od sąsiadów zza płota, a to ciasteczka maroni zakupione w cukierni...
Po prostu cud, miód i orzeszki 😉
Przyjemnego świętowania 😘







sobota, 22 czerwca 2024

Anna Klejzerowicz „Turnia"

 

Przed nami burzowa sobota.
Oby tylko jak najmniej zniszczeń, to ciężki tydzień niestety.
Ja zamierzam czytać, „Turnia" autorstwa Anny Klejzerowicz już u mnie.
Zdjęcie z ogrodu, oby intensywność hortensji została z nami jak najdłużej.
Zostawiam opis od wydawcy, a po lekturze podzielę się z Wami wrażeniami.
„Zakopane, lata dziewięćdziesiąte – w rejonie Czerwonych Wierchów znika bez śladu Karolina Olszańska: artystka, dziennikarka i do niedawna ratowniczka górska.
Trzydzieści lat późnej w Tatry przyjeżdża jej siostrzenica Lena – studentka dziennikarstwa – by rozwiązać tajemnicę zaginięcia krewniaczki i napisać o niej reportaż. Stara się odtworzyć ostatnie chwile Karoliny, poznać ludzi, z którymi Karo była związana, a także zrozumieć jej życiowe wybory.
Wkrótce jednak Lena dostanie się w wir dziwnych zdarzeń i sama znajdzie się w niebezpieczeństwie.
Czy uda jej się poznać sekrety przeszłości?
Czy powrót do źródeł jest jeszcze możliwy?
Okazuje się, że prawda została ukryta bardzo głęboko.
Czy to górskie turnie kryją zło, czy może jednak ludzie?

poniedziałek, 3 czerwca 2024

„Babskie lato" Katarzyna Targosz




Kusząca okładka, przyciagający uwagę opis i oczywiście nazwisko autorki, to wszystko sprawiło, że nie mogłam oprzeć się pokusie i skwapliwie omijając wzrokiem górę książek, czekających na wolną chwilę, sięgnęłam po „Babskie lato".
Było warto, ubawiłam się serdecznie, ale też wróciłam myslami do momentów, a było ich wiele, gdy byłam pewna, że beze mnie świat się zawali.
Nie zawalił się.
Dla mnie, oświęcimianki, mieszkającej wprawdzie w granicach Małopolski, ale mającej Śląsk za miedzą, dodatkowym atutem jest język, gwara śląska, obficie używana przez bardzo charakterne kobiety, Ślązaczki, które wyruszają w podróż życia.
Jeszcze nie wiedzą dokąd, ale czują, że to jest ten właściwy moment. A że podróż trochę potrwa, z przygodami oczywiście, to i znajdzie się czas na refleksje nad życiem, nad wyborami z przeszłości, które wcale nie muszą determinować teraźniejszości i przyszłości.
Pamiętam, dawno temu, pierwsze spotkanie z twórczością Kasi Targosz. „Wiosna po wiedeńsku", przezabawna opowieść, którą porównałam do powieści Joanny Chmielewskiej, pisząc recenzję. Jeżeli będziecie mieli okazję, to oczywiście polecam wszystkie powieści spod pióra/klawiatury Katarzyny Targosz 🙂
Mam nadzieję, że skusicie się na „Babskie lato", zapewniam, że warto.
Wydawnictwo Emocje
Wszystkie

czwartek, 30 maja 2024

Tajemnice Malinowego Wzgórza - fragment przedpogrzebowy.

 


Gdy po jakimś czasie wspominałam nasz wyjazd na pogrzeb, sama siebie podziwiałam za dowiezienie moich współpasażerów cało na miejsce docelowe. Tak naprawdę powinnam ich wyrzucić z auta i pojechać sama. Co to jest, żeby troje dorosłych ludzi nie potrafiło się dogadać i ustalić jednego frontu. Jechali tylko na pogrzeb, a zachowywali się tak, jakby to była wyprawa co najmniej na drugą półkulę.

Afera wybuchła dzień przed podróżą.

Wtorek poszedł w zapomnienie, a w środę ruszyły pełną parą przygotowania do wyjazdu.

– Tylko białe kalie, na liściach, spójrzcie, taka wiązanka mi się podoba! – Babcia Eleonora pchała nam przed oczy zdjęcie zamieszczone w piśmie funeralnym, które wydębiła od znajomej florystki. Rzeczywiście wiązanka była piękna.

– Jak się mamusi podoba, to jak mamusia zejdzie, to dostanie – wypaliła moja mama i przewróciła kilka stron dalej.

– Ja wolałabym róże, dla mężczyzny róże są elegantsze.

– Niedoczekanie, żebyś mi wieniec kupowała – zezłościła się babcia.

– Jak mamusia nie chce, to nie kupię, zaoszczędzę.

– Nie wiadomo, kto pierwszy! – odparowała babcia.

– Ja tam nie jestem wyrywna, ale mamusi to na pewno ciśnienie skacze. Róże zamówimy!

– Moje ciśnienie, moja sprawa. I tak wszystko przez ciebie, bo mnie denerwujesz. Kalie będą i kropka.

Słuchałam oszołomiona tej wymiany zdań, spokojnej, na zasadzie jak ty mnie, tak ja tobie. Tym razem nawet głosu nie podniosły.

– To może ja coś zamówię? – zaproponowałam. – Widziałam takie ładne wiązanki z margerytkami, byłoby w sam raz.

– Nie!

– Nie!

Podwójny okrzyk mówił sam za siebie.

Oczywiście to ja musiałam odebrać wieniec zamówiony przez mamę i wiązankę przygotowaną zgodnie z życzeniem babci, a kolejka w kwiaciarni pochłonęła zapas czasu, pozwalający na spokojną jazdę do Miasteczka. Prognozy pogody zapowiadały przyjemny, w miarę ciepły dzień, ale wiadomo, że wiosenna pogoda ma swoje kaprysy i zimny ranek może przejść w upalne popołudnie. Pogrzeb na czternastą oznaczał, że z Miasteczka wyjedziemy minimum po szesnastej, albo i później. Jeszcze to odczytanie testamentu. Wątpiłam, czy warto tłuc się taki kawał drogi, żeby usłyszeć, iż otrzymało się figę.

Ustaliliśmy, że ubierzemy się w ciemne ciuchy, jakiś granat, szary, marengo i zgodnie z ustaleniami założyłam grafitowe spodnie i o odcień jaśniejszą bluzkę z golfem. Na ramiona narzuciłam granatowy płaszczyk wiosenny, bo dzień na razie był chłodny. Włosy zebrałam w kok, co najwyżej potem rozpuszczę, ale w koku prezentowałam się elegancko.

Na widok spowitej w głębokie czernie rodziny, omal nie wjechałam w bramę bloku. W ostatniej chwili zahamowałam. Brakowało tylko mantyli narzuconych na włosy i spokojnie mama z babcią mogłyby ubiegać się o wizytę w Watykanie. Tata nie odbiegał od rodzinnej normy, a po minie widziałam, że jest nieszczęśliwy i żałobny ubiór jest wynikiem przymusu, a nie dobrej woli.

Tatuś lubił umiarkowanie i na co dzień preferował przytulne beże i brązy, szczególnie lubił ciepły camelowy, który idealnie pasował do jego osobowości. Garnitur wyglądał na tacie nieco dziwnie, jak z kogoś lepiej zbudowanego, szerszego w barach. Po szczegółowej indagacji okazało się, że pochodzi z zamierzchłych czasów, gdy tatuś awansował w pracy i objął stanowisko dyrektora szkoły zawodowej, a mamusia wymyśliła, że czerń doda mu powagi. Nie wspominając, że tatuś rzadko chadzał w garniturach, preferując sztruksowe marynarki i takież spodnie oraz wygodę związaną z ich noszeniem. Po przejściu na emeryturę tata nadal okazywał przywiązanie do sztruksowych spodni, a marynarki zmienił na swetry.

Wsiadanie obyło się bez ofiar, mama upewniła się, że babcia wyłączyła żelazko, babcia się obraziła, twierdząc, że jeszcze nie dopadła jej galopująca skleroza, tata obrócił się na pięcie i bez słowa zniknął w drzwiach do klatki, żeby zrobić wizję lokalną. Mieliśmy godzinę w plecy, a ja nie miałam zadatków na Kubicę.

Na pół godziny przed pogrzebem wjeżdżaliśmy na teren Miasteczka. Tradycyjne „Miasteczko wita gości” minęliśmy dziewięćdziesiąt na godzinę. Cieszyłam się, że po drodze nie napotkaliśmy patrolu policji, bo jak nic dostałabym mandat i punkty karne, a w obecnej sytuacji nie było mnie na to stać. Zastanawialiśmy się, czy jechać do kancelarii mecenasa Skalskiego. Ojciec twierdził, że na cmentarz trafimy sami, mama optowała za trzymaniem się zaleceń prawnika, bo nigdy nie wiadomo, czy nie będą miały wpływu na dalszy przebieg postępowania spadkowego. Babcia Eleonora chciała już wracać i w czasie jazdy robiła dziwne miny. Siedziała obok mnie i widziałam, jak się krzywi, a nawet miałam wrażenie, że ociera łzę. Jechaliśmy na pogrzeb jej brata i miała pełne prawo do płaczu, nawet jeżeli rzeczywiście nigdy się z nim nie widziała. Nadal w to wątpiłam, ale uznałam, że każdy z nas ma prawo do własnych tajemnic. Gdy wjeżdżaliśmy do Miasteczka, padał deszcz, a gdy parkowałam przy pięknie odnowionej zabytkowej kamienicy, pokazało się słońce i niebo przecięła bajkowa tęcza.

Wzięłam to za dobry znak. 

wtorek, 30 kwietnia 2024

„Tajemnice Malinowego Wzgórza" - Premiera 15.05.2024



Tylko dwa tygodnie dzielą nas od premiery „Tajemnic Malinowego Wzgórza" i mam nadzieję, że ten czas minie nam bardzo przyjemnie
To ostatni moment, gdy tylko niewielki krąg osób zna treść powieści, to czas niepewności i tremy autora, który nigdy nie wie jak zostanie przyjęte jego kolejne książkowe dziecko

W kolejnych dniach postaram się nieco przybliżyć wam bohaterki i bohaterów, których stworzyłam dla tej opowieści.
I powiem wam, że miało być całkiem inaczej, ale tak naprawdę wyrwali mi się spod pisarskiej kontroli i podążyli własnymi drogami.
To ciekawe doświadczenie dla pisarza, przyglądanie się jak emancypują się postaci literackie, z każdą stroną coraz bardziej realne i bliskie.
Zwłaszcza babcia Eleonora... do której mam słabość
i której nadałam wyjątkowo przeze mnie lubiane imię.
Dziękuję Wydawnictwu Dragon za cierpliwość w oczekiwaniu na plik z Tajemnicami Malinowego Wzgórza
Dziękuję moi drodzy za zainteresowanie premierą, za wszystkie wiadomości, komentarze i chęć poznania losów nowych dla mnie i dla was bohaterów.
Niech skusi was urok dworu na Malinowym Wzgórzu i ta ledwie uchwytna woń tajemnicy, otaczająca jego dawnych mieszkańców.



wtorek, 23 kwietnia 2024

Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich

 Dzień dobry moi drodzy :)


Dzisiaj mamy wyjątkowy dzień, chociaż nadal tak zimno jak wczoraj.
Zaraz zacznę się przyzwyczajać...

I właśnie w ten zimny, kwietniowy wtorek, świętujemy Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich
📚📖🔮
Jak wyglądałoby nasze życie bez książek, bez tych codziennych podróży w nieznane, które nigdy się nie kończą?
Byłoby zapewne uboższe i po prostu inne.
📚💜💞📚💜💞📚💜💞📚💜💞📚💜💞📚💜💞📚💜💞📚💜💞📚
„Nigdy nie poczujesz się pocieszony, zainspirowany czy rozbawiony książką, której nigdy nie przeczytałeś". (Mały poradnik życia).
Życzę Wam pięknego dnia, pełnego dobrych zdarzeń i fascynującej lektury.